Pożegnanie bez żalu
John Yeboah na dniach opuści Raków i trafi do włoskiej Venezii.
RAKÓW CZĘSTOCHOWA
Kibice Rakowa w zasadzie już od dawna pożegnali się z zawodnikiem, który rok temu pojawił się przy Limanowskiego. Jak się okazuje, jego los jest podobny do Sonny'ego Kittela. Raków prawdopodobnie sporo zarobi, jeżeli plotki medialne się potwierdzą. Sportowo z kolei na tym nie straci. Yeboah w poprzednim sezonie strzelił ledwie cztery gole i zaliczył sześć asyst. Nie ma to porównania do rozgrywek wcześniej, gdy grał dla Śląska Wrocław. Częstochowianie więc ponownie pozbędą się balastu płacowego, zarobią na piłkarzu, z którego nie korzystają i być może dokonają wzmocnień. Szczególnie że okno transferowe trwa do 9 września. Tak więc czasu jest jeszcze trochę.
Oczywista decyzja
Nikogo nie powinien dziwić fakt, że Raków rozstał się z zawodnikiem, który w ostatnim czasie cały czas utrudniał współpracę. Jak nie opóźnienie w powrocie do klubu po Copa America, to ciągłe zgłaszanie urazu, gdy trafił do rezerw. Nie jest więc dziwne, że w Częstochowie z niego zrezygnowano. Prawdopodobnie, gdyby nie problemy natury wychowawczej, Yeboah byłby zawodnikiem co najmniej walczącym o skład. W końcu Raków ma obecnie ogromne deficyty w ofensywie. Aktualnie ma do gry w zasadzie trzy „10”, a więc miejsce dla Ekwadorczyka zapewne by się znalazło.
Na dodatek przy obecnym szkoleniowcu mógłby jeszcze się rozwinąć, ale zamiast tego wybrał wojnę z Rakowem. Klub jednak nie będzie nadmiernie płakał. Jeżeli już jakieś łzy uroni, to spokojnie będzie mógł zetrzeć je banknotami. Raków, wedle różnych doniesień, ma zarobić między 3 a 4,5 miliona euro, nie licząc bonusów, bo częstochowianie zapewne wynegocjują procent od kolejnej transakcji. W końcu nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz Yeboah będzie walczył o zmianę klubu. Dla Rakowa i tak, mimo problemów wychowawczych, będzie to udany transfer. W końcu znów, najprawdopodobniej, wyjdzie na plus. Będzie też mógł zainwestować w kolejnych zawodników.
Nieudane testy sportowe?
Przy Limanowskiego trwa sondowanie potencjalnych rozwiązań transferowych. Nie ulega wątpliwości, że decyzje transferowe są konieczne przy obsadzie „10”. Przydałoby się także wzmocnić środek pola i wahadło. Najmocniej jednak w ostatnim czasie mówi się o transferze w kontekście Luisa Fernandeza, który miałby się przenieść do Częstochowy z Lechii Gdańsk. Hiszpan wrócił do gry po poważnej kontuzji. Miał przejść testy medyczne i sportowe przed dokonaniem przez Raków transferu. Najprawdopodobniej jednak nic z tego ruchu nie wyjdzie. Piłkarz po testach sportowych na razie został odesłany. Nie jest pewne, jakie decyzje zostaną podjęte przy Limanowskiego.
Biorąc jednak pod uwagę wszystkie aspekty tego transferu, to ludzie zarządzający Rakowem musieliby upaść na głowę, by zdecydować się na taki ruch, szczególnie mając tak duże zaplecze finansowe. Nawet przy założeniu zasypania dziur budżetowych czy przekazaniu procentu do poprzednich klubów sprzedanych zawodników, to i tak w kasie powinno zostać na tyle funduszy, by zakontraktować młodszego i bardziej perspektywicznego zawodnika, który ponadto nie będzie miał wielkich wymagań finansowych. Umowa z Fernandezem byłaby po prostu bez sensu.
(ptom)
Niewypał rozwiązał umowę
Zgodnie z oczekiwaniami, Kristoffer Klaesson odszedł z Rakowa. Norweski bramkarz po dosłownie kilku tygodniach rozwiązał umowę z częstochowianami. Nie udało mu się nawiązać rywalizacji z Kacprem Trelowskim i Duszanem Kuciakiem, choć w klubie liczono, że będzie następcą Vladana Kovaczevicia. – Razem ze sztabem szkoleniowym podjęliśmy ryzyko zatrudnienia go na zasadzie transferu bezgotówkowego. Niestety, dłuższa współpraca nie była możliwa, w związku z czym polubownie rozwiązaliśmy kontrakt bez dalszych kosztów dla naszego klubu – powiedział dyrektor sportowy Rakowa, Samuel Cardenas.