Sport

Powstaje nowa drużyna

Rozmowa z Mateuszem Kamińskim, kapitanem Odry Opole

Mateusz Kamiński nie jest zadowolony z tego, jak grała Odra w drugiej połowie 2024 roku. Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

Jak pan podsumuje rok 2024?

- Najbardziej pasuje do niego stwierdzenie słodko-gorzki. Pierwsze pół roku w wykonaniu Odry było zdecydowanie powyżej naszych oczekiwań, a także kibiców, którym daliśmy bardzo dużo radości. Mogę chyba powiedzieć, że wynik był nawet ponad stan. Zakończyło się wprawdzie niedosytem po przegranym meczu barażowym w Gdyni, ale z perspektywy czasu można powiedzieć, że to półrocze trzeba zaliczyć na duży plus. Jednak to, co się wydarzyło w rundzie jesiennej, zasługuje na gruby minus. Przez rozbudzone apetyty nie wszyscy zauważyli, że latem doszło w klubie do sporych zmian. Praktycznie mieliśmy do czynienia z nowym zespołem prowadzonym przez nowego trenera. To była już inna Odra, a w dodatku ja już w pierwszym meczu doznałem kontuzji, przez którą na ponad 2 miesiące wypadłem z gry.

Co bardziej bolało, kontuzja czy wyniki zespołu?

- Oglądałem występy kolegów z boku i byłem bardzo niezadowolony z tego, co widziałem. Na początku dokuczała „tylko” kontuzja, a ponieważ doszły jeszcze do tego kiepskie wyniki, to bolało podwójnie, bo przegrywaliśmy, a ja nie byłem w stanie nic zrobić. Wróciłem na boisko dopiero po ośmiu kolejkach i trafiłem na mecz z Wisłą w Krakowie, który przegraliśmy 0:5. Po tym spotkaniu trener Radosław Sobolewski stracił pracę, a ja - choć już wróciłem do gry i do końca rundy wychodziłem w wyjściowej jedenastce - nie poderwałem zespołu. Pierwszy raz w mojej przygodzie z piłką doznałem w jednej rundzie aż trzech tak wysokich porażek.

Jakie wnioski wyciągnęliście z tych wysokich przegranych?

- Każda lekcja była inna, ale mam nadzieję, że każda nas czegoś nauczyła i wyciągnęliśmy z nich odpowiednie wnioski. Wierzę, że w tym roku już coś takiego nie będzie miało miejsca. Na pewno po rozłożeniu na czynniki pierwsze tych porażek widać było wiele momentów, w których mogliśmy się uchronić przed rozbiciem. Na przykład w Chorzowie, po stracie gola w pierwszej minucie wróciliśmy do gry i mieliśmy dwie znakomite okazje bramkowe. Nie wykorzystaliśmy ich, a przeciwnicy ukarali nas za błędy, po których się rozsypaliśmy i w drugiej połowie byliśmy już tylko „chłopcami do bicia”. Skończyło się wynikiem 0:6, a mogło być wyżej. Nad tym więc też będziemy musieli popracować w okresie przygotowawczym, bo każdy z nas czuje duży żal, że podsumowując rok 2024 w Odrze, musimy mówić o dwóch biegunowo różnych zespołach, wynikach i nastrojach.

Jaką Odrę zobaczymy wiosną?

- Znowu inną. Z tego, co widzę, nasłuchując wieści z klubu i rozmawiając z kolegami, z którymi na razie mamy indywidualne zajęcia, bo wspólne treningi zaczniemy w niedzielę badaniami, zespół się mocno zmieni. Na razie przybyło dwóch napastników, Szymon Kobusiński i Marcel Mansfeld oraz pomocnik Damian Tront, a to jeszcze nie koniec wzmocnień. Wydaje mi się, że powstaje drużyna, która powinna dobrze punktować, bo my tych punktów wiosną będziemy bardzo potrzebować, żeby I liga nadal była w Opolu. Nie oszukujmy się, nadal jesteśmy w dolnej części tabeli. Cieszy, że wygraliśmy ostatni mecz w 2024 roku i na urlopy mogliśmy się rozjechać w minimalnie lepszych nastrojach. Nie zimujemy w czerwonej strefie, ale do pełni szczęścia daleka droga. Wierzę jednak, że z tymi nazwiskami, które już są w kadrze, i z tymi, które jeszcze przyjdą, będziemy realnie wzmocnieni i pomogą nam w utrzymaniu Odry w I lidze.

Czy nowy stadion będzie waszym sprzymierzeńcem?

- Byliśmy już dwa razy na nim i na każdym, zarówno na młodych piłkarzach, jak i na doświadczonych, ten obiekt zrobił wrażenie. Liczę, że od początku, a już w styczniu mamy się tam przeprowadzić na stałe, będziemy poznawać każdy kąt obiektu. Zrobimy wszystko, żeby w naszych nowych „czterech ścianach” sprawić kibicom jak najwięcej radości. Przez ostatnie pół roku w wysłużonym domu na Oleskiej nasi sympatycy nie mieli za dużo okazji do świętowania i często wychodzili w kiepskich nastrojach. Będziemy więc chcieli zrobić wszystko, żeby 2025 rok, moment jubileuszu 80-lecia klubu, fani zapamiętali jako znacznie lepszy niż poprzedni.

Który mecz rundy wiosennej będzie dla Odry najważniejszy?

- Myślę, że każdy będzie niezwykle ważny. Na inaugurację wiosny przyjedzie do nas Bruk-Bet Termalica Nieciecza, czyli lider, a następny mecz mamy z kolejnym kandydatem do awansu Wisłą Płock. Nazwy zespołów nie będą jednak ważne, bo musimy zdobywać punkty. Zamykamy rok 2024 na kłódkę i nie wracamy do niego. Tego, co było, już nie zmienimy. Możemy tylko wyciągnąć wnioski i oby były pozytywne, bo potrzebny jest nam optymizm, z którym łatwiej sięgać po punkty, a każdy z nich będzie bardzo ważny.

Czy jest pan już gotowy do podjęcia nowych wyzwań w 2025 roku?

- Urlop i Święta Bożego Narodzenia to zawsze jest czas wyjątkowy. Czas odpoczynku i odradzającej się nadziei. Tym razem też był to okres rodzinny. Wigilię spędziliśmy u teściów oraz z moją rodziną. Zjedliśmy dwie wieczerze, bo staraliśmy się każdego pogodzić i odwiedzić. Tak się złożyło, że w tym roku ominęły nas więc prace kuchenne, bo byliśmy goszczeni. Natomiast Nowy Rok przywitaliśmy rodzinnym wypadem do Bielska-Białej. Z „czołówkami” na głowie i z plecakami na plecach ruszyliśmy na wyprawę. Weszliśmy na Kozią Górę i oglądaliśmy piękną panoramę, a ja mogłem do swojego treningu dorzucić aktywny wypoczynek.

Czego pan sobie życzył, witając Nowy Rok?

- Zawsze powtarzam, że jeżeli będziemy mieli zdrowie, to do wszystkiego innego będziemy mogli dojść własnymi siłami. Tego więc życzę sobie, najbliższym, kolegom z drużyny i wszystkim sympatykom Odry Opole. Obyśmy jak najszybciej mogli się cieszyć z bezpiecznego miejsca w tabeli i wspólnie czerpali radość z gry naszego zespołu.

Rozmawiał Jerzy Dusik