Sport

Powrót włoskiego geniusza

Matteo Manassero przełamał kryzys i znów imponuje swoimi umiejętnościami. Fot. X com


Powrót włoskiego geniusza

Matteo Manassero rozpoczynał z niesłychanym impetem, wprawiając kibiców golfa w osłupienie. Później jego kariera spektakularnie się załamała. Teraz po prawie jedenastu latach wrócił do grona zwycięzców na DP World Tour, gdzie wciąż figuruje jako najmłodszy triumfator w historii.


Urodzony w Negrar we Włoszech, zaczął grać w golfa już w wieku trzech lat, od samego początku marząc o wielkich trofeach. Jego talent dość szybko dostrzegł dawny gracz European Tour - Alberto Binaghi. Spektakularne sukcesy nadeszły błyskawicznie. W 2009 roku w wieku 16 lat został najmłodszym zwycięzcą Mistrzostw Wielkiej Brytanii Amatorów. Chwilę później ukończył The Open w Turnberry jako najlepszy amator. Miał okazję zagrać wtedy razem z legendarnym Tomem Watsonem i Sergio Garcią, późniejszym mistrzem z Augusta National. W kwietniu 2010 roku, mając zaledwie 16 lat i 11 miesięcy, w swoim debiucie, przeszedł cuta w wielkoszlemowym Masters, bijąc tym samym o prawie dwa lata rekord, który w 1967 roku ustanowił Bobby Cole. Najlepszym graczem światowego rankingu amatorów był przez 18 tygodni, utrzymując tę pozycję aż do momentu przejścia na zawodowstwo, trzeciego maja 2010 roku. Decyzję o wkroczeniu na nową drogę życia ogłosił oficjalnie już dwa tygodnie po pamiętnym Masters.


Zawodowiec z rozmachem

Jeśli ktoś myśli sobie, jak niezwykle piorunujący przebieg miała jego kariera amatorska, prawdziwego oczopląsu może dostać, śledząc początki kariery zawodowej. Manassero został drugim najmłodszym graczem w historii DP World Tour, młodszy od niego był tylko sam Severiano Ballesteros! W debiucie jako profesjonalista zajął 29. miejsce. Nie trzeba było długo czekać nim zwyciężył po raz pierwszy. 24 października 2010 roku wygrał czterema uderzeniami przed Ignacio Garrido, podczas Castelló Masters Costa Azahar, w Walencji. Mając 17 lat i 188 dni, pobił poprzedni rekord, ustanowiony przez Nowozelandczyka Danny’ego Lee, który liczył sobie 18 lat i 213 dni, gdy zwyciężył w 2008 Johnnie Walker Classic. W następnym roku triumfował po raz drugi, w Maybank Malaysian Open, mając 17 lat i 363 dni. Dało mu to więc pierwsze i drugie miejsce na liście najmłodszych triumfatorów ligi! Następnie w listopadzie zdobył trzeci tytuł, pokonując w Singapurze, w dogrywce, mistrza The Open - Louisa Oooshuizena. Wszystko to jako nastolatek! Jednak największym sukcesem w jego karierze było trofeum wywalczone w słynnym Wentworth, w 2013 BMW PGA Championship, również w dogrywce. Został wtedy najmłodszym triumfatorem tego flagowego turnieju European Tour. W ciągu kilku tygodni od tamtej wygranej osiągnął swoje najwyższe, 25. miejsce w rankingu światowym, mając zaledwie 20 lat.


Równia pochyła

Jak to często w takich historiach bywa, chciał być jeszcze lepszy. Po gigantycznym sukcesie w Wentworth dokonał niewielkich zmian w swoim zamachu. Później zmienił producenta kijów. Rozpoczął sezon 2014 z mocnym postanowieniem dostania się do drużyny Ryder Cup, Paula McGinleya, w szkockim Gleneagles. Niestety oczekiwania miały się nijak do formy. W walce o marzenia udało mu się tylko dwa razy wbić do najlepszej dziesiątki turniejowej. Dzięki zwycięstwu w Wentworth miał zapewnione miejsce na DP World Tour aż na pięć sezonów, ale zanim w 2018 roku utracił te prawa, notował stały spadek. W 2019 roku tylko raz przeszedł cuta, w 18 startach na całym świecie. Potem przyszła pandemia Covid-19, Manassero spadł jak kamień, na 1805. miejsce w rankingu światowym!


Przebudzenie z letargu

Było tak źle, że postanowił zrobić sobie kilkumiesięczną przerwę od golfa. Gra po prostu nie sprawiała mu już radości. Musiał jakoś się pozbierać. Trochę odsapnął i zdecydował o spróbowaniu swoich sił w kilku turniejach w mniejszych ligach, Nordic Golf League i w Alps Tour. 19 września 2020 roku zdobył pierwszy zawodowy tytuł od ponad siedmiu lat, w Toscana Alps Open. Dzięki niemu wrócił na Challenge Tour, gdzie nie wygrał niczego przez dwa lata. Jednak wiara w samego siebie i ciężka praca popłaciły. W ubiegłym roku triumfował dwukrotnie na Challenge Tour, w maju w Copenhagen Challenge, a w lipcu w swoim rodzinnym Italian Challenge Open. W tym sezonie ponownie gra na DP World Tour. Z sukcesami!


Koło się zamyka

Już jako 30-latek rozegrał w ostatnią niedzielę fantastyczną rundę 66 i odniósł pierwsze zwycięstwo DP World Tour po bardzo długiej przerwie, wygrywając Jonsson Workwear Open, w Glendower Golf Club, w Johannesburgu. Po drodze wykręcił najlepszą rundę w swojej karierze, piątkowe 61, kończąc rozgrywki z fantastycznym wynikiem, 26 poniżej par, trzy strzały przed trójką graczy na drugim miejscu. - Nie będę mógł przez chwilę dojść do siebie, ale to najlepszy dzień w moim życiu na polu golfowym - powiedział. - To była szalona podróż, ale w ciągu ostatnich kilku lat wiedziałem, że wracam na właściwe tory. Golf to bardzo trudna gra, jestem po prostu szczęśliwy, że jestem tu i teraz. Grałem dzisiaj dobrze, ale goście za mną grali niesamowitego golfa i za każdym razem, gdy patrzyłem na tablicę wyników, były tam nowe nazwiska, z większą liczbą birdie.

Mateusz Gradecki, który występował razem z Matteo na Challenge Tour, tak skomentował triumf włoskiego kolegi: „Mega fajnie, że wrócił. To prawdziwy dżentelmen, bardzo fajny gość i wszyscy są szczęśliwi, że wygrał. Fajnie zobaczyć, że znowu zwycięża, pokazuje, że wszystko jest możliwe”. 

Kasia Nieciak