W Lublanie każdy chciał mieć zdjęcie z Wilfredo Leonem. Fot. FIVB


Powrót w wielkim stylu


Czekałem na takie emocje i w końcu się doczekałem - mówił po pierwszym występie w sezonie w biało-czerwonych barwach Wilfredo Leon.


LIGA NARODÓW MĘŻCZYZN

Polacy w wielkim stylu rozpoczęli ostatni turniej fazy interkontynentalnej rozgrywany w Lublanie. W meczu na szczycie łatwo i szybko, bez straty seta, ograli mistrzów świata, Włochów, którzy jednak nie zagrali w najmocniejszym zestawieniu. - To jest drużyna, która za kilka lat będzie pierwszym zespołem. Wiemy, że rywale są młodzi, ale jakbyśmy nie grali na naszym normalnym poziomie, to byłaby inna rozmowa - mówił dla Polsat Sport Wilfredo Leon. Przyjmujący był bohaterem naszego zespołu. Choć był to dopiero jego pierwszy mecz w kadrze w tym sezonie, zaprezentował wyborną formę. W ataku był na innym, znacznie wyższym poziomie niż pozostali gracze. Zdobył aż 18 punktów, co na trzysetowy mecz jest wynikiem znakomitym. Atakował z 64-procentową skutecznością. Świetnie też zagrywał, ale długo nie mógł się jednak wstrzelić. W pierwszej partii ani razu nie trafił w pole gry. Gdy jednak się rozgrzał serwował bardzo mocno i precyzyjnie. Piłka po jego zagrywkach regularnie leciała z szybkością ponad 120 km/h, a nierzadko przekraczała nawet 130 km/h. - Bardzo się cieszę, że wreszcie mogłem pojawić się na parkiecie. Czuję się bardzo zadowolony, bo wygraliśmy. Nie mówię o indywidualnym aspekcie, bo mogę jeszcze wiele poprawić. Czekałem na takie emocje i w końcu je dostałem. Czekam na kolejne - wyznał Leon, któremu bardzo brakowało boiskowej rywalizacji. Część klubowego sezonu stracił, bo zmagał się z kontuzją. Przez pierwsze tygodnie w kadrze także leczył uraz, a potem powoli dochodził do pełni zdrowia. - Czuję się bardzo dobrze, praca w siłowni była bardzo intensywna i przyniosła pożądany efekt. Problemów już nie ma - zapewnił. - Jestem gotowy, drużyna jest gotowa. Czekamy jeszcze na kolejne spotkania, szczególnie, jeśli będą na tym samym poziomie - dodał.

Oprócz Leona pierwszy mecz w biało-czerwonych barwach w sezonie rozegrali też Mateusz Bieniek i Paweł Zatorski. Oni też leczyli kontuzje. I spisali się więcej niż poprawnie. Zatorski popisywał się udanymi obronami i dokładnym przyjęciem zagrywki, Bieniek po raz kolei pokazał, że jest jednym z najlepszych środkowych na świecie. Jego efektowny blok w pierwszym secie mocno speszył rywali. Udanym atakiem zakończył też mecz. - Mecz był pod naszą kontrolą. Oczywiście, są pewne rzeczy do poprawy, bo zawsze są. Pewnie wygraliśmy 3:0 i to było najważniejsze. Fajne rozpoczęliśmy i oby tak dalej - ocenił Bieniek.

W czwartek Polacy mieli wolne. Trener Nikola Grbić ich jednak nie oszczędzał i przeprowadził dwa treningi. W kolejnych dniach biało-czerwoni zagrają z Argentyną (piątek), Serbią (sobota) i na koniec Kubą (niedziela). Nie są to tak mocne zespoły, jak Włochy, co nie oznacza, że czeka nas łatwa przeprawa. - Wszyscy na pewno się nam postawią, będą grać twardo. Nastawiamy się, że będziemy musieli więcej walczyć niż przeciwko Włochom - przekonywał Leon.


Grupa 5 (Lublana/Słowenia)

Turcja – Argentyna 0:3 (17:25, 18:25, 20:25), Bułgaria – Włochy 0:3 (25:27, 20:25, 21:25).

Grupa 6 (Manila/Filipiny)

Niemcy – Kanada 0:3 (19:25, 18:25, 21:25), Iran – Holandia 3:2 (25:22, 22;25, 25:21, 20:25, 15:10), Brazylia – USA 2:3 (21:25, 25:18, 21:25, 25:22, 9:15).


(mic)