Jeremy Sochan to pierwszy w naszej kadrze gracz z NBA od dziewięciu lat! Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Powrót Sochana, popis Ponitki

Przed meczem Nowa Zelandia zademonstrowała efektowną hakę, ale na parkiecie zdecydowanie lepsi byli Polacy.


KOSZYKÓWKA

W katowickim „Spodku" pojawiło się około siedmiu tysięcy kibiców. To jedna z ostatnich możliwości, by zobaczyć polskich koszykarzy przed ich wyjazdem na turniej kwalifikacji olimpijskich w Walencji.

Nowa Zelandia w światowym rankingu jest od Polaków niżej o kilka miejsc, zajmuje 21. pozycję. Do Polski drużyna trenera Pero Camerona przyjechała prosto z Finlandii, gdzie 4 dni wcześniej po dramatycznym spotkaniu przegrała z gospodarzami. Ciekawie zatem zapowiadał się korespondencyjny pojedynek biało-czerwonych z Finami, bo za kilka dni zagramy ze Skandynawami w kwalifikacjach olimpijskich.

W minionym tygodniu Polacy zagrali trzy mecze towarzyskie i wszystkie przegrali. - Teraz w „Spodku" to dobra chwila, by chłopcy nabrali pewności siebie. Gramy przy naszej publiczności, co prawda to mecz towarzyski, ale zawsze lepiej wygrać niż przegrać - zapowiadał Łukasz Koszarek, dyrektor naszej kadry.

Przed meczem z Polakami zawodnicy Tall Black (przydomek reprezentacji) zademonstrowali hakę, swój tradycyjny taniec. W zamian zebrali oklaski widzów i polskich kadrowiczów.

Kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem było jasne, że w naszej kadrze zobaczymy wreszcie Jeremy'ego Sochana. Gracz San Antonio Spurs dostał zielone światło od sztabu medycznego swojego klubu. Kibice na jego powrót do kadry czekali ponad 1200 dni. Sochan zagrał w reprezentacji seniorów tylko raz i było to w Arenie Gliwice 21 lutego 2021 roku przeciwko Rumunii w eliminacjach mistrzostw Europy (zdobył wtedy 18 pkt). Teraz Sochan zdobył pierwszy punkt w meczu, gdy nietypowo, jedną ręka (tak jak w NBA), egzekwował osobiste.

Pierwsza kwarta była popisem Mateusza Ponitki, który zdobył 12 pkt na 21 całego zespołu. Ten fragment był wyrównany, Polacy byli lepsi w kontratakach, goście nadrabiali rzutami za 3 pkt (4 w tym okresie). Niestety zawiedli organizatorzy - przez całą pierwszą kwartę nie działały zegary, zawodnicy „grali w ciemno". Nie wiedzieli ile mają czasu, czy jaki jest wynik. Mecz był opóźniony o 15 minut.

W drugiej kwarcie ruszyły zegary, od razu tempa nabrały akcje obu zespołów. Zdecydowanie lepiej w takiej grze czuli się gospodarze, w 19 min po dwóch „trójkach" Michała Sokołowskiego nasz zespół miał 18 pkt przewagi. Na 45 „oczek" biało-czerwonych do przerwy duet Ponitka-Sokołowski zdobył 31.

W drugiej połowie dominacja Polaków nie podlegała dyskusji. Przyjezdni masowo oddawali rzuty za trzy punkty (aż 42 takie próby!), ale zwykle pudłowali. W zespole trenera Igora Milicicia z dobrej strony pokazywał się AJ Slaughter. Weteran kadry pokazał kilka efektownych zagrań. Ostatecznie skończyło się na blisko trzydziestu punktach przewagi! Graczem meczu został Ponitka, który zdobył 29 pkt (4/4 za trzy), miał 6 asyst i 6 zbiórek.

- Jest w naszym zespole fajna energia, a ja muszę znaleźć swój rytm i powinno być dobrze. Najważniejsze, że wygraliśmy, wszyscy fajnie się bawili - mówił uśmiechnięty Sochan, ktory zdobył 7 pkt, miał 2 zbiórki i 4 asysty.

W sobotę w Arenie Sosnowiec jeszcze jeden mecz towarzyski Polaków, tym razem rywalem będą Filipiny.


Polska - Nowa Zelandia 88:59 (21:18, 24:12, 17:14, 26:15)

POLSKA: Slaughter 7 (1x3), Ponitka 29 (4x3), Sokołowski 17 (4x3), Sochan 7, Balcerowski 8 - Pluta, Milicić jr 8 (2x3), Mazurczak, Dziewa 4, Michalak 6 (1x3), Żołnierewicz 2. Trener Igor MILICIĆ.

(pp)