Rok temu Marek Papszun był żegnany jak król. Teraz wielu wita go jako zbawiciela... Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus


Powrót króla?

Przed Markiem Papszunem najtrudniejsze zadanie w dotychczasowej trenerskiej karierze.


RAKÓW CZĘSTOCHOWA

Ostatni mecz poprzedniego sezonu był wyjątkowy dla społeczności Rakowa. Świętowała mistrzostwo Polski, ale i żegnała dotychczasowego trenera. Marek Papszun został uhonorowany pamiątkami, podziękowaniami z trybun czy nawet przelotem helikopterem. Wyznacznikiem wagi odejścia trenera były łzy wielu kibiców, którzy zdawali sobie sprawę z potencjalnych konsekwencji zmiany u steru. W poniedziałek od tamtych wydarzeń minie równo rok. Papszun znów zasiądzie na konferencji prasowej jako trener Rakowa.


Udźwignąć własną legendę

Przed nowym-starym szkoleniowcem ogromne wyzwanie. Osiągnięcie sukcesu i ciągłe rozwijanie zespołu to jedno. Zupełnie inną sprawą jest powrót do drużyny, która zaliczyła najgorszy sezon od lat, pomimo wielu solidnych - przynajmniej „na papierze” - wzmocnień. Trener Papszun musi ponadto zmierzyć się ze swoją legendą. W końcu to on jako szkoleniowiec odpowiada za zdecydowaną większość sukcesów ustępującego mistrza Polski w ostatnich latach. W dodatku zbudował bardzo dobrze funkcjonującą drużynę. Wystarczył rok, by sytuacja zmieniła się diametralnie.

Bałagan, jaki powstał po jego odejściu i przekazaniu władzy w ręce jego byłego asystenta Dawida Szwargi, jest duży. Zespół został rozregulowany. Ekipa, która traciła mało bramek i pokazywała spore umiejętności defensywne, w samej tylko lidze straciła 37 goli, a to więcej od np. Piasta Gliwice. W ofensywie także zaczęło brakować skuteczności oraz pomysłu w kreacji. Ten pierwszy problem był widoczny także za kadencji trenera Papszuna. Teraz ma on szansę skorygować błąd, jak i odbudować drużynę. Sukces mógłby pozwolić na otrzymanie upragnionego angażu w reprezentacji.


Dwóch rannych

Trzeba jednak zaznaczyć, że powrót trenera Papszuna do Rakowa należy traktować jak porażkę. Nie chodzi o samego szkoleniowca, ale i o klub. Marek Papszun po sukcesach z Rakowem miał być rozchwytywany. Można wyliczyć aż 18 miejsc, do których - zgodnie z doniesieniami medialnymi - miał trafić. Wystarczy wymienić większe kluby jak Olympiakos Pireus, Dynamo Kijów, Szachtar Donieck, Brighton czy Ajax. Jedyną potwierdzoną przez szkoleniowca ofertą była ta z reprezentacji Polski, choć nie brakowało przy niej kontrowersji ze strony związku.

Okazało się, że sukcesy w Polsce nie wystarczają, by otrzymać pracę w innych państwach. Marek Papszun odbił się od ściany. Powrót do Rakowa to przyznanie się do porażki. Michał Świerczewski także ją poniósł. Decyzja właściciela klubu o podpisaniu umowy z Dawidem Szwargą okazała się brzemienna w skutki. Owszem, klub awansował do fazy grupowej Ligi Europy, ale w kolejnym sezonie w pucharach nie wystąpi.


Nie oszczędzą grosza

Dla wizji i planów Rakowa to cios m.in. finansowy, jednak ten aspekt nie musi być bolesny. Michał Świerczewski nie będzie szczędził grosza na wzmocnienia, jak i pensję trenera. Ten ma otrzymać na transfery więcej niż duet Szwarga-Samuel Cardenas (dyrektor sportowy Rakowa), a kwota którą dysponowali oscylowała w okolicy 6 milionów złotych. 

Trener Papszun miał otrzymać kontrakt jeszcze wyższy niż poprzednio. W kuluarach mówi się nawet o 2,5-3 milionach złotych rocznie. Cel jednak jest konkretny - Raków ma wrócić na tron. Zyska na tym klub i szkoleniowiec. W umowie trenera jest zapis o możliwości odejścia na ściśle określonych warunkach. Łatwo się domyślić, że chodzi o ewentualne przejęcie reprezentacji. To ruch realny, ale zapewne dopiero po zmianie władz w PZPN, biorąc pod uwagę fiasko poprzednich negocjacji. 

(ptom)


5

TROFEÓW 

zdobył Raków, gdy jego szkoleniowcem był Marek Papszun. Najważniejszym był tytuł mistrzowski, jednak poza nim częstochowianie sięgnęli po dwa Puchary i tyle samo Superpucharów Polski. Do tej listy należy dodać pomniejsze, ale równie ważne awanse do 1. ligi i ekstraklasy.