Belgijscy wreszcie kibice pełni radości. Fot. Paul Chesterton/Focus Images/MB Media/PressFocus


Powrót do żywych

Romelu Lukaku w dwóch meczach strzelił trzy bramki, ale żadna nie została uznana. Belgijski snajper ma jednak powody do radości.


Belgowie w najlepszym stylu udowodnili w sobotę, że ich czas wcale jeszcze nie minął. Czy może być lepszy sposób na powrót do gry po przegranej ze Słowacją niż wbicie bramki po ledwie kilkudziesięciu sekundach od pierwszego gwizdka?!

Gol na przywitanie

Już w 2 min Romelu Lukaku dobitnie przypomniał, że jest królem pola karnego. Wykorzystał swą siłę fizyczną i odegrał przed pole karne do nadbiegającego Youri Tielemansa, a ten płaskim strzałem zza linii uzyskał prowadzenie.

To nie był przypadek - w pierwszej połowie Belgowie wykręcali" dwa razy lepsze statystyki pod każdym względem.  Rumuni jednak nie zamierzali się przyglądać: już w 5 min bramkarz Koen Casteels popisał się kapitalną paradą po główce" Radu Dragusina i uchronił „Bordowe diabły” (Lukaku i spółka zarzucili tym razem czerwień dla gustownego bordo) od wyrównania!

Potem przeważali już Belgowie, którzy więcej biegali i więcej podawali. W 19 min mogli podwyższyć, ale świetną paradą popisał się Florin Nita po technicznym strzale Dodiego Lukebakio.

Klasa Kevina De Bruyne’a

W drugiej połowie Rumuni zmuszali Belgów do coraz większego wysiłku. Mecz był coraz bardziej szalony, obie drużyny oddawały cios za cios i tylko klasie bramkarzy zawdzięczały, że brak goli. Wprawdzie bramkę zdobył Lukaku, ale jak zwykle w tym turnieju, gol nie został mu uznany. Król strzelców eliminacji (14 goli) znowu był spalony…

Co się odwlecze... Świetnie grał Kevin De Bruyne , który ma 49 asyst w reprezentacji. Miałby pięćdziesiątą, gdy podał wspaniale do Lukaku przy wspomnianym nieuznanym golu. Szkoda, bo takie podania to esencja i ozdoba futbolu!

VAR zabrał De Bruyne asystę, ale… nie zabrał gola. Prowadzący dobrze to spotkanie Szymon Marciniak uznał jego celny strzał z bliska, a ta sytuację dobitnie potwierdziła spryt i determinację Belga. Asystą w sytuacji popisał się... bramkarz Koen Casteels!

Rumuni nie poddawali się: 5 minut przed końcem Denis Alibec wyszedł sam na sam z Casteelsem, jednak nie zdołał skierować piłki do siatki. W rewanżu Lukaku z determinacją zbiegł po skrzydle i jeszcze raz spróbował - bez powodzenia... Wydaje się jednak niemożliwe by na tym turnieju Lukaku w końcu do siatki nie trafił.

Wszyscy równo

W efekcie zasłużony triumf ekipy Domenico Tedesco przeciw rywalowi, który jest na fali. To była spektakularna, głośna syrena prosto z Brukseli: „nie skreślajcie nas, jeszcze żyjemy!".

Świetny mecz jest również zasługą Rumunów, którzy potwierdzili, że są znakomicie przygotowani do tego turnieju. Ostatni raz imponowali w ten sposób trzy dekady temu, w czasach mistrza Gheorghe Hagiego, podczas mundialu w 1994 roku. Na marginesie - dziś w reprezentacji gra jego syn, Ianis.

Ostatnia kolejka w tej grupie będzie wyjątkowo zajmująca: cała stawka - Belgia, Ukraina, Słowacja i Rumunia – mają po trzy punkty!

Paweł Czado