Powrót do Podbeskidzia po trzech latach
- Nie ma co się oszukiwać: gdyby nie trener Krzysztof Brede, to najpewniej by mnie w Podbeskidziu nie było - przyznaje Kornel Osyra.
Środkowy obrońca po trzech latach wrócił do klubu z którym w sezonie 2019/20 świętował awans do ekstraklasy i miał wydatny udział w tym sukcesie. Sezon na najwyższym szczeblu nie był jednak udany ani dla klubu, który szybko spadł do pierwszej ligi, ani dla Osyry, który rozegrał ledwie dwa spotkania i przez wiele miesięcy przechodzić rehabilitację po zerwaniu ścięgna Achillesa.
Już po spadku Podbeskidzie nie przedłużyło z nim kontraktu. - Można powiedzieć, że byłem na fali wznoszącej, ale kontuzja pokrzyżowała plany i nie mogłem pomóc drużynie w ekstraklasie. Wiadomo, że w tamtym momencie był lekki żal, że klub nie pomógł mi w trudnym momencie, ale też wiedziałem od początku, jak ogłoszono nazwisko dyrektora sportowego, że to się nie uda. Nie było nam po drodze już wcześniej więc przygotowałem rodzinę na to, że to koniec - mówi Kornel Osyra mając na myśli Łukasza Piworowicza z którym współpracował wcześniej w Piaście Gliwice.
Wracają wspomnienia
Temat powrotu Osyry pod Klimczok był już bardzo mocno zaawansowany, gdy trenerem „Górali” został Grzegorz Mokry. - Mój temat powrotu przewijał się od czasu, gdy wróciłem z Bułgarii (latem 2022 roku został piłkarzem beniaminka ekstraklasy Hebyru Pazardżik - red.), ale niestety poprzedni trener nie widział mnie w zespole. Teraz rozmowy tak naprawdę trwały pięć minut, bo znałem się z trenerem Brede i zawsze razem z rodziną dobrze czuliśmy się w Bielsku-Białej. Mamy tutaj po moim pierwszym pobycie dużo znajomych, utrzymujemy z nimi kontakt do tej pory. Wiadomo, że Podbeskidzie jest w trudnym momencie, ale Bielsko to miejsce dla mnie i dla mojej rodziny ważne, więc decyzja była prosta. Biorąc też pod uwagę wsparcie jakie dostałem od kibiców, gdy ogłoszono mój powrót, to wiem, że podjąłem dobrą decyzję - przyznaje 31-latek, który dodaje, że w klubie od 2021 roku zbyt dużo się nie zmieniło. - Większość pracowników klubu nadal pracuje, trenujemy tam, gdzie wcześniej, więc jest to trochę powrót do przeszłości. Powracają pozytywne wspomnienia - mówi.
Integracja na obozie
Zespół od poniedziałku przebywał na obozie w Rybniku-Kamieniu. Ze względu na fakt, że inauguracja rozgrywek nastąpi za tydzień, w trakcie zgrupowania wiele uwagi sztab szkoleniowy poświęcił... integracji. Ogłoszone w czwartek pozyskanie Michała Bednarskiego było czternastym letnim transferem. - Początek obozu był ciężki, ale od środowego sparingu schodziliśmy z obciążeń, by łapać świeżość przed ligą. W szatni jest wiele nowych twarzy, więc spędzaliśmy wspólnie dużo czasu, aby lepiej poznać swoje mocne i słabe strony - dodaje Osyra. Obrońca unika jasnej deklaracji, jaki jest cel „Górali” w najbliższym sezonie. - Potwierdzać w każdym meczu, że Podbeskidzie to klub do którego warto trafić, można się rozwinąć i stanowi poważny klub na poziomie centralny, bo ostatnio było z tym ciężko. Spadek zawsze powoduje duży niepokój. Dla nas celem jest również, żeby ludzie związani z regionem mogli się identyfikować z drużyną i mogli przychodzić na mecze wiedząc, że to nie będzie tylko walka o przetrwanie, a drużyna z pasją i grającą ciekawą piłkę dla oka. Każdy, kto zna trenera Bredego i pamiętam jak graliśmy za jego czasów, pamięta że to jest trener, który chce sprawiać aby piłka była widowiskiem i dawała przyjemność. Teraz to już nasza rola, aby przerzucić ten pomysł na boisko - mówi obrońca.
Bartłomiej Kawalec
Już po spadku Podbeskidzie nie przedłużyło z nim kontraktu. - Można powiedzieć, że byłem na fali wznoszącej, ale kontuzja pokrzyżowała plany i nie mogłem pomóc drużynie w ekstraklasie. Wiadomo, że w tamtym momencie był lekki żal, że klub nie pomógł mi w trudnym momencie, ale też wiedziałem od początku, jak ogłoszono nazwisko dyrektora sportowego, że to się nie uda. Nie było nam po drodze już wcześniej więc przygotowałem rodzinę na to, że to koniec - mówi Kornel Osyra mając na myśli Łukasza Piworowicza z którym współpracował wcześniej w Piaście Gliwice.
Wracają wspomnienia
Temat powrotu Osyry pod Klimczok był już bardzo mocno zaawansowany, gdy trenerem „Górali” został Grzegorz Mokry. - Mój temat powrotu przewijał się od czasu, gdy wróciłem z Bułgarii (latem 2022 roku został piłkarzem beniaminka ekstraklasy Hebyru Pazardżik - red.), ale niestety poprzedni trener nie widział mnie w zespole. Teraz rozmowy tak naprawdę trwały pięć minut, bo znałem się z trenerem Brede i zawsze razem z rodziną dobrze czuliśmy się w Bielsku-Białej. Mamy tutaj po moim pierwszym pobycie dużo znajomych, utrzymujemy z nimi kontakt do tej pory. Wiadomo, że Podbeskidzie jest w trudnym momencie, ale Bielsko to miejsce dla mnie i dla mojej rodziny ważne, więc decyzja była prosta. Biorąc też pod uwagę wsparcie jakie dostałem od kibiców, gdy ogłoszono mój powrót, to wiem, że podjąłem dobrą decyzję - przyznaje 31-latek, który dodaje, że w klubie od 2021 roku zbyt dużo się nie zmieniło. - Większość pracowników klubu nadal pracuje, trenujemy tam, gdzie wcześniej, więc jest to trochę powrót do przeszłości. Powracają pozytywne wspomnienia - mówi.
Integracja na obozie
Zespół od poniedziałku przebywał na obozie w Rybniku-Kamieniu. Ze względu na fakt, że inauguracja rozgrywek nastąpi za tydzień, w trakcie zgrupowania wiele uwagi sztab szkoleniowy poświęcił... integracji. Ogłoszone w czwartek pozyskanie Michała Bednarskiego było czternastym letnim transferem. - Początek obozu był ciężki, ale od środowego sparingu schodziliśmy z obciążeń, by łapać świeżość przed ligą. W szatni jest wiele nowych twarzy, więc spędzaliśmy wspólnie dużo czasu, aby lepiej poznać swoje mocne i słabe strony - dodaje Osyra. Obrońca unika jasnej deklaracji, jaki jest cel „Górali” w najbliższym sezonie. - Potwierdzać w każdym meczu, że Podbeskidzie to klub do którego warto trafić, można się rozwinąć i stanowi poważny klub na poziomie centralny, bo ostatnio było z tym ciężko. Spadek zawsze powoduje duży niepokój. Dla nas celem jest również, żeby ludzie związani z regionem mogli się identyfikować z drużyną i mogli przychodzić na mecze wiedząc, że to nie będzie tylko walka o przetrwanie, a drużyna z pasją i grającą ciekawą piłkę dla oka. Każdy, kto zna trenera Bredego i pamiętam jak graliśmy za jego czasów, pamięta że to jest trener, który chce sprawiać aby piłka była widowiskiem i dawała przyjemność. Teraz to już nasza rola, aby przerzucić ten pomysł na boisko - mówi obrońca.
Bartłomiej Kawalec