Sport

Powrót do normalności

Polonia Bytom wygrała 8. kolejny mecz u siebie i zmniejszyła dystans do 1. miejsca.

Konrad Andrzejczak (z prawej) jest bardzo trudny do rozszyfrownia. Fot. Sebastian Sienkiewicz/PressFocus

Po dość brutalnym zakończeniu bytomskiej serii 12 zwycięstw - 1:3 i dwie czerwone kartki w Krakowie - „podbudowanej” później porażką 0:1 w Chojnicach „Niebiesko-czerwoni” zapewne postanowili... wieczyście tego nie rozpamiętywać, tym bardziej że zbliżał się powrót na Piłkarską 8, gdzie po długiej podróży miała pojawić się Olimpia Elbląg. Polonii pozostała jeszcze znakomita seria kolejnych zwycięstw na własnym boisku, co zwykle jest mocnym fundamentem pod oczekiwane sukcesy.

Dość niespodziewanie bramkarz-snajper Olimpii, Andrzej Witan (mąż naszej medalistki olimpijskiej, Igi Baumgart, który chyba na zawsze przeszedł do niechlubnej części historii GKS-u Katowice) przesiedział mecz na ławce, a czoło bytomskiej ofensywie stawiał Kacper Tułowiecki. Skoncentrowany musiał być od początku, gdyż Polonia zwykle rusza do mocnego pressingu i szukania szybkiego prowadzenia. Gospodarze zdominowali lewą flankę boiska i stamtąd szły mocne dogrania - już w 2 min Mikołaja Łabojki (grał w rękawiczkach, ale początkowolistopadowy wieczór był chłodny) do wahadłowego Grzegorza Szymusika, który głową dogrywał „skąd przyszła”, ale goście wybili sprzed bramki; w 11 min Olivier Wypart posłał do końcowej linii Tomasza Gajdę, który znów „odnalazł” Szymusika, a ten „główkował” w poprzeczkę, po czym bilard w polu bramkowym przerwał sędzia rzutem wolnym dla elblążan; w 22 min Wypart znów wykorzystał wielką aktywność Szymusika, tym razem jego „główkę” zatrzymał bramkarz. W 24 min ciągle z tej samej strony, tyle że z „rogu”, Daniel Ściślak zagrał piłkę na linię „piątki”, skąd Gajda głową zdobył prowadzenie. Jeśli w ofensywie gospodarzy wszystko dotąd było OK, to w defensywie trochę się zagotowało i Michał Kuczałek doszedł do dobrej pozycji, ale jego strzał został zablokowany, a za moment strzał Marcina Czernisa obronił Axel Holewiński. Niezrażeni jednak taką chwilą nieuwagi bytomianie znów poszli do przodu i Kamil Wojtyra został sfaulowany w polu karnym, ale „wapno” złapał mu Tułowiecki! Bytomski snajper długo tego nie rozpamiętywał i jeszcze przed przerwą stanął oko w oko z elbląskim golkiperem, przerzucił go podcinką, ale z linii wybił Dawid Wierzba.

Po zmianie stron norma - nacisk Polonii od pierwszego gwizdka, który w 56 min przyniósł efekt. Konrad Andrzejczak po linii „16” zagrał do Wojtyry, ten uderzył, Tułowiecki odbił, a Andrzejczak z powietrza wykończył tę akcję na 2:0. Goście długo dochodzili do siebie i dopiero w końcówce „przepytali” Holewińskiego, czym podrażnili gospodarzy, bo w doliczonym czasie Szymusik zagrał na dobieg do Filipa Żagla, ten przymierzył, Tułowiecki znów odbił, a Wojciech Szumilas z 12 metrów okazał się bezbłędny.

- Mieliśmy pomysł na ten mecz - powiedział trener gości, Karol Przybyła - i gdybyśmy wykorzystali doskonałe sytuacje, mogłoby to inaczej wyglądać. Gorzej weszliśmy w drugą połowę i dopiero w końcówce znów mieliśmy sytuacje. Wynik jest zasłużony, ale zbyt wysoki...

Opiekun Polonii, Łukasz Tomczyk, był bardziej zdecydowany: - Mecz pod naszą kontrolą, choć lekko szarpany. O wyniku przesądziło bardzo dobre nasze wejście w drugą połowę. Chciałbym podziękować kibicom za liczne przybycie, doping i życzenia po ostatnim gwizdku.