Niektórzy mogli się zdziwić, że Filip Wilak z Legią zagrał tylko kwadrans. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Powrócić do gry

Sytuacja Ruchu Chorzów w walce o utrzymanie staje się coraz trudniejsza. „Niebiescy” muszą odpowiedzieć ligowym rywalom w meczu z Wartą Poznań.

 

Nastroje w Chorzowie po meczu z Legią Warszawa (0:1) optymizmem nie napawają. Porażkę z faworytem do mistrzostwa Polski wielu brało pod uwagę, ale chyba mało kto się spodziewał, że konkurenci w walce o utrzymanie niemal solidarnie wygrają. Korona Kielce, Warta, Cracovia… Ruch przed startem rundy wiosennej miał do bezpiecznej strefy 6 punktów straty – teraz jest to już 8.

 

Trzeba to przekuć

W kolejnym spotkaniu w sobotę chorzowianie podejmą Wartę. Mecz ten urasta do rangi wielkiego finału. W przypadku wygranej zbliżą się do Puszczy Niepołomice, będą mieć także lepszy bilans bezpośrednich meczów z Wartą, co na finiszu ligi może mieć znaczenie, ale przede wszystkim odzyskają wiarę w powodzenie misji i przełamią serię meczów bez wygranej. – Musimy wygrać. To, co pokazaliśmy w meczu z Legią, musimy teraz przekuć na trzy punkty w spotkaniu z Wartą – mówi Patryk Stępiński, jeden z trzech środkowych obrońców Ruchu, który wydaje się pewniakiem do gry w sobotnim spotkaniu.

 

Co z młodzieżowcem?

Zagadek personalnych w perspektywie sobotniego meczu jednak kilka jest. Jedną z nich jest obecność w składzie młodzieżowca. Ruch zimą wzmocnił się kilkoma młodymi zawodnikami. Mogli więc być delikatnie zaskoczeni niektórzy kibice, gdy w podstawowym składzie przeciwko Legii nie pojawił się żaden z nich – przede wszystkim Filip Wilak, który rozpoczął mecz na ławce rezerwowych, a na boisko wszedł jedynie na ostatni kwadrans. Mike Huras znalazł się z kolei poza meczową osiemnastką. – Wiemy jak brzmi przepis o młodzieżowcu. Czekamy aż zawodnicy, którzy do nas dołączyli, wejdą na optymalne tory. Czy to Wilak, czy też Mike Huras... Cieszę się, że niedawno wyzdrowiał Tomasz Wójtowicz, szybciej niż było to planowane. Rywalizacja na pozycjach będzie większa – wyjaśnił Janusz Niedźwiedź, który po raz kolejny daje sygnał, że wkrótce może w kadrze meczowej pojawić się Tomasz Wójtowicz.

 

Ciągle na liście płac

Potwierdzeniem tego był fakt, że młodzieżowy reprezentant Polski zagrał w sobotnim sparingu z drugoligowym GKS-em Jastrzębie (0:0), w którym wystąpili dublerzy. Wyszedł w pierwszym składzie, podobnie jak Filip Wilak oraz Bartłomiej Barański. Z kolei Mike Huras, podobnie jak i Ksawery Kwiatkowski, Daniel Myśliwiec oraz Krzysztof Przydacz, dostali szansę w drugiej połowie.

 Z kolei w rezerwach Ruchu z dobrej strony pokazali się chociażby Artur Pląskowski oraz Tomas Podstawski. Obaj w sparingu z AKS-em Mikołów wpisali się na listę strzelców. W klubie dostali jednak wolną rękę na odejście, podobnie jak Remigiusz Szywacz oraz Czech Jan Sedlak. Na razie jednak cała czwórka jest na liście płac „Niebieskich”. Żaden z nich nie znalazł nowego pracodawcy.

 

Jeszcze dwa transfery

Ruch nie ustaje w poszukiwaniu nowych graczy. Trener Janusz Niedźwiedź jeszcze przed meczem z Legią otwarcie mówił, że drużyna potrzebuje dwóch wzmocnień, chodzi o pozycję defensywnego pomocnika oraz napastnika, ale na razie nic konkretnego władze klubu kibicom nie mogą przekazać. – Staramy się działać w ramach naszego budżetu, w ramach naszych możliwości finansowych. Zrobiliśmy bardzo wiele w tym okienku, ale jeszcze czynimy kolejne starania – mówił przed spotkaniem z Legią prezes chorzowian Seweryn Siemianowski. Po meczu z Legią trener Ruchu już tak odważnie deklaracji odnośnie kolejnych transferów nie powtórzył. – Skupiamy się na tych zawodnikach, których mamy w kadrze i z nimi chcemy stawiać kolejne kroki do przodu – stwierdził.

 

(TD)