Powolny rozpęd
Ukraina dopiero pod koniec drugiego meczu pokazała duże możliwości i odwróciła niekorzystny wynik ze Słowacją.
Mykoła Szaparenko (z prawej) strzelił gola i asystował przy zwycięskim trafieniu. Fot. PressFocus
Powolny rozpęd
Ukraina dopiero pod koniec drugiego meczu pokazała duże możliwości i odwróciła wynik ze Słowacją.
Po inauguracji obaj nasi sąsiedzi byli odmiennych nastrojach. Słowacy - szczęśliwi, bo pokonali Belgów, teoretycznie najtrudniejszego rywala w grupie. Ukraińcy - przygnębieni laniem od Rumunów.
Po drugim meczu wszystko się zmieniło. Nikt nie jest pewny awansu, nikt nie musi pakować walizek. Ukraińcy po blamażu uznali, że trzeba wymienić ponad 1/3 składu, w tym bramkarza Andrija Łunina, który w pierwszym meczu grał katastrofalnie. Między słupki wskoczył więc Anatolij Trubin i szybko udowodnił, że trener podjął dobrą decyzję. Ratował drużynę, broniąc przede wszystkim uderzenia Lukasa Haraslina i Ivana Schranza. Jednak to właśnie ci dwaj zawodnicy praskich klubów przeprowadzili akcję, która dała Słowacji prowadzenie po sprytnym rozegraniu wyrzutu z autu. Piłkarz Sparty przedarł się lewą stroną, wrzucił piłkę na głowę gracza Slavii, a ten dopełnił formalności.
Schranz jest drugim słowackim zawodnikiem, który strzelił więcej niż jednego gola dla Słowacji podczas dużego turnieju. W 2010 roku, na mistrzostwach świata w RPA, udało się to Robertowi Vittkowi.
Przesądził rezerwowy
Ukraina się obudziła, atakowała dużo groźniej, ale strzelała gorzej od rywali. Próba Ołeksandra Tymczyka była niezła, jednak do szczęścia zabrakło mu kilkunastu centymetrów. Następcy Andrija Szewczenki, który jako szef związku, oglądał spotkanie na stadionie w Duesseldrofie, musieli być cierpliwi. W końcu na twarzy byłego świetnego napastnika pojawił się lekki uśmiech. W 54 minucie Ukraina wyrównała: koledzy poczekali na Ołeksandra Czeczenko, który z lewej strony zagrał po ziemi na 11 metr do niepilnowanego Mykoły Szaparenki, a ten doprowadził do remisu.W drugiej połowie podopieczni Siergieja Rebrowa byli dużo lepsi, z większym zaangażowaniem dążyli do objęcia prowadzenia. Gdy na murawie nie było już Artema Dowbyka, najlepszego strzelca ligi hiszpańskiej, z kontrą pomknęli Mychajło Mudryk i Roman Jaremczuk, który źle podał do szybkiego kolegi. Wyrzucił go na lewo i z ostrego kąta obił słupek. W 80 minucie Jaremczuk udowodnił, że jest klasowym graczem i oddał na wagę 3 punktów. Pokazał się Szaparence do długiego zagrania nad obrońcą, a potem przyjął trudną do opanowania piłkę i podeszwą, bez używania zbędnej siły, skierował ją do siatki.