Nie tak miał wyglądać początek Piasta w tym roku. Z lewej Damian Kądzior, z prawej Arkadiusz Pyrka. Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl


Powody do niepokoju

Dwa mecze, sześć straconych goli, zero punktów i tylko trzy punkty przewagi nad miejscem oznaczającym spadek z ligi. Nie tak w Gliwicach wyobrażano sobie początek rundy wiosennej…

 

PIAST GLIWICE

Terminarz 2024 roku ułożył się dla Piasta tak, że czekały go na początek prestiżowe mecze, a wygrane mogły dać „kopa” na dalszą część wiosny. Nie o takim jednak „kopie” myśleli fani gliwiczan, bo drużyna zamiast ruszyć z kopyta, to ugrzęzła na starcie.


Miało być inaczej

Porażkę 1:3 z Górnikiem tłumaczono falstartem, wypadkiem przy pracy i fatalnymi błędami w obronie. W Częstochowie, grając z mistrzem Polski po godzinie gry wszystko układało po myśli gości, ale im bliżej końca, tym wracały stare demony z jesieni. Albo i gorzej, bo zamiast zwycięstwa nie było remisu, a porażka. W dodatku obrona, która w osiemnastu meczach straciła czternaście goli, w dwóch wiosennych „dołożyła” sześć. Dlatego zamiast gonić czołówkę, gliwiczanie muszą zerkać najpierw w dół, bo do szesnastego miejsca oznaczającego spadek do I ligi i zajmowanego obecnie przez Puszczę, mają zaledwie trzy punkty więcej. Co prawda mają do odrobienia właśnie zaległy mecz z ekipą z Niepołomic, ale dystans jednego wygranego spotkania, to już granica.

Czy to już powód, żeby bić na alarm? W wielu aspektach tak. Po pierwsze dlatego, że defensywa, która było monolitem, wiosną tak nie wygląda. Zmiany, które serwuje trener Aleksandar Vuković wydawały się logiczne, ale nie przyniosły efektów, bo Piast nadal ma problemy ze zdobywaniem bramek, a na samych rzutach karnych Patryka Dziczka daleko nie zajdzie. Zdrowy Kamil Wilczek i pozyskany z Rakowa Fabian Piasecki nie tylko nie strzelają, ale nie mają też zbyt wielu okazji, by cieszyć się z goli.


10 dni prawdy

Przed Piastem piątkowy mecz u siebie z Cracovią, która zaczęła wiosnę zdecydowanie lepiej, ćwierćfinał rozgrywek o Puchar Polski z Rakowem przy Okrzei i wyjazd na Stadion Śląski, gdzie Ruch z nożem na gardle będzie walczył o zwycięstwo potrzebne jak tlen. Można więc powiedzieć, że przed gliwiczanami dziesięć dni prawdy, które pokażą o co walczą w drugiej części sezonu. Drużyna – przynajmniej w pomeczowych wywiadach - wygląda na zmotywowaną, by szybko zmazać plamę po dwóch pierwszych niepowodzeniach. - Do 79 minuty wygrywaliśmy na terenie mistrza Polski, który cały czas jest bardzo dobrym zespołem. Pokazaliśmy to o czym mówiliśmy w tygodniu. Wynik mamy taki sam jak tydzień temu, ale tych meczów nie da się porównać. W Częstochowie graliśmy jako kompakt. Nie przypominam sobie dobrych sytuacji Rakowa aż do samej końcówki. Nasze zaangażowanie i fragmenty, które w tym meczu pokazaliśmy, budują na przyszłość. Mamy przed sobą mecz z Cracovią i kilka dni później rewanż z Rakowem. Mam nadzieję, że będziemy wiedzieć jak z nimi zagrać – przekonuje Damian Kądzior.


Dziczek odpocznie

Nie tylko ten pomocnik Piasta uważa, że zespół ma na czym oprzeć wiarę w to, że wkrótce wyniki będą tylko lepsze. – Patrzymy do przodu, mamy kolejny mecz ligowy i puchar, więc na pewno będziemy chcieli zrewanżować się Rakowowi. Uważamy, że nie zasłużyliśmy na porażkę. Trzeba podnieść głowę i budować na tym jak to wyglądało, bo były też momenty dobrej gry – dodaje Patryk Dziczek, który akurat w piątkowym meczu z „Pasami” nie zagra z powodu nadmiaru żółtych kartek, co będzie sporym osłabieniem.


(KRIS)