Sport

Powinni wygrać

GieKSa będzie miała dwa tygodnie, żeby odbudować się po porażce z Zagłębiem Lubin.

Adrian Błąd (z lewej) robił, co mógł, żeby GKS wygrał w Lubinie. Fot. Tomasz Folta/PressFocus

Sobotnie spotkanie Zagłębia Lubin z GKS-em Katowice zapowiadaliśmy, przypominając w poprzednim tygodniu historię Adriana Błąda. Zawodnik urodził się w Lubinie, jest wychowankiem Zagłębia i powrócił na stare śmieci po ośmiu latach przerwy. Po raz ostatni wystąpił na stadionie przy ulicy Marii Skłodowskiej-Curie w oficjalnym meczu w kwietniu 2016 roku. W końcu znów mógł pokazać się przed kibicami „miedziowych”, ale już w innych barwach. Zawodnik od siedmiu lat jest piłkarzem GKS-u. Mimo wszystko trudno wymazać wspomnienia związane z klubem, w którym się wychował. - Emocje oczywiście były. Jestem wychowankiem Zagłębia i był to mój pierwszy powrót do Lubina po całkowitym odejściu z klubu. Fajne to było przeżycie. Puenta historii jest jednak taka, że teraz jestem już dłużej w GKS-ie niż w Zagłębiu w trakcie seniorskiej kariery. Robiłem więc wszystko, żeby GieKSa wygrała. Cieszę się, że dane mi było wrócić do ekstraklasy i do Lubina, żeby zagrać na tym stadionie – powiedział po spotkaniu Błąd.

Brakowało wykończenia

Nie mógł być jednak zadowolony z tego, jak potoczył się mecz. Katowiczanie byli stroną dominującą, mieli mnóstwo okazji do zdobycia gola. Skończyło się na tym, że bramkarz Dominik Hładun zachował czyste konto, a golkiper GieKSy Dawid Kudła w końcówce meczu został zmuszony do wyciągnięcia piłki z siatki. Wynik spotkania, czyli porażka 0:1 przyjezdnych z Górnego Śląska, nie był sprawiedliwy, bo podopieczni Rafała Góraka zdecydowanie zasłużyli na więcej. Brakowało im tylko wykończenia. - Brakuje nam wyrachowania w sytuacjach podbramkowych. Mieliśmy w sobotę tyle okazji, że spokojnie powinniśmy wygrać ten mecz. Piłkarze Zagłębia nie grali rewelacyjnego spotkania. Wystarczyła im jedna sytuacja. Nad tym musimy pracować, bo naprawdę gramy nieźle, ale musimy strzelać gole, bo ekstraklasa tego wymaga – wytłumaczył porażkę zawodnik GKS-u z największym stażem w zespole. Mimo wszystko pod względem strzelonych bramek katowiczanie nie wypadają tak źle. W bilansie mają siedem trafień, więcej od Rakowa, Zagłębia, Motoru, Korony, Śląska i Stali.

Niech nas dalej skreślają

Mimo utraty punktów Błąd starał się doszukiwać pozytywów. W końcu GKS wcale nie grał słabo. - Pokazujemy, że pasujemy do ekstraklasy. Udowadniamy, że rywale będą musieli się mocno starać w meczach z nami. Tego się musimy trzymać – zaznaczył 33-latek, który z pewnością miał jeszcze w głowie wygraną w 6. kolejce z mistrzem z Białegostoku. – Robimy swoje. Kontynuujemy od dłuższego czasu pracę nad swoim modelem gry. Dołączają do nas jakościowi zawodnicy, co nas bardzo cieszy. Nasz poziom wewnątrz szatni jest bardzo duży. Jeśli ktoś dalej nas skreśla, niech robi to dalej… Może to nam służy – wypowiedział się Adrian Błąd, zwracając się do ludzi, którzy przed sezonem skazywali katowiczan na pożarcie. Tymczasem GieKSa przerwę reprezentacyjną spędzi w środku tabeli, w bardzo spokojnym miejscu.

Dwóch kadrowiczów

Wychowanek Zagłębia stwierdził po meczu, że przerwa na mecze kadry zdecydowanie się przyda. Nie chodzi tylko o chwilę na zapomnienie o porażce z Zagłębiem. – Może jest to dobry moment dla nas na refleksję. Na przemyślenie, co można było zrobić lepiej. Jest to optymalna chwila na to, żeby się zregenerować po siedmiu meczach. Będziemy utrwalać to, co mamy najlepsze i poprawiać się, żeby mecze nie kończyły się tak, jak ten w Lubinie – zapewnił Błąd.

Katowiczanie będą przygotowywać się przez najbliższe dni bez dwóch zawodników. Marten Kuusk udał się na zgrupowanie reprezentacji Estonii, która zmierzy się w Lidze Narodów ze Słowacją i Szwecją. Mateusz Kowalczyk dostał natomiast powołanie do kadry Michała Probierza.

Kacper Janoszka