Powiedział, że mnie zabije!
Ruch zaskakująco słabo zaprezentował się w wyjazdowym meczu z Polonią Warszawa. Nic nie wskazywało na taki obrót spraw.
RUCH CHORZÓW
Mecz w Warszawie był w wykonaniu Ruchu nijaki. Przypomniał się początek sezonu i spotkania, w których chorzowianie grali apatycznie, bez polotu i pomysłu. Trudno stwierdzić, czym było spowodowane nagłe załamanie formy.
Brawo dla sztabu
Można zwrócić uwagę na wybicie z rytmu przez przerwę reprezentacyjną, ale w dwóch wcześniejszych przypadkach nie robiło to zawodnikom wielkiej różnicy. Murawa przy Konwiktorskiej na pewno nie przypominała równego stołu, ale jak na weekendowe warunki pogodowe była przygotowana poprawnie, a również sam trener Dawid Szulczek nie miał zamiaru na nią narzekać. Chorzowianie udali się do stolicy w komfortowej sytuacji kadrowej, bo zabrakło tylko kontuzjowanych Patryka Sikory i odgrywającego nikłą rolę Wojciecha Łaskiego. Do kadry meczowej nie załapał się natomiast Nono. W teorii więc wszystko sprzyjało 14-krotnym mistrzom Polski, ale w praktyce... nie sprzyjali sami sobie. Grali za wolno i nie potrafili zaskoczyć przeciwnika, który bronił się bardzo inteligentnie. – Chcieliśmy utrzymywać Ruch daleko od naszej połowy i od naszego pola karnego. Mój sztab mocno pracował nad planem, jak mamy rozegrać ten mecz i duża była w tym jego zasługa – pochwalił współpracowników trener „Czarnych koszul” Mariusz Pawlak.
Duet nie dał rady
– Jesteśmy zasmuceni wynikiem. Mamy teraz niewiele czasu do kolejnego meczu z Odrą Opole u siebie. Musimy osiągnąć lepszy wynik i zapomnieć o spotkaniu z Polonią – powiedział napastnik Ruchu Soma Novothny, który w walczył i nie odstawiał stopy, ale niewiele było z tego efektu. Marazm w grze zespołu próbował rozwiać Szulczek, dwukrotnie zmieniając ustawienie drużyny -w przerwie i po 20 minutach drugiej połowy. Na drugą część meczu wysłał napastnika Daniela Szczepana, lecz również i z tego nie było wielkiego pożytku. – Próbowaliśmy grać na dwóch napastników, naciskać rywali i jak najszybciej strzelić wyrównującego gola, może nawet wygrać. Nie potrafiliśmy jednak wykreować odpowiedniej liczby sytuacji, mieliśmy może jedną czy dwie. To był dla nas zły dzień, za co przepraszamy – stwierdził Novothny.
Szur zmienił zdanie
Węgier przez całe spotkanie musiał rywalizować z Przemysławem Szurem, z którym na wiosnę był w jednej szatni w Chorzowie. – Mam z nim dobre relacje. Przed meczem powiedział mi, że mnie zabije, a po 20 minutach grania stwierdził: „nie, to jednak ty mnie zabijesz” (śmiech). Mamy fajny kontakt, ale w tym spotkaniu był przeciwnikiem i musieliśmy ze sobą walczyć – ocenił Novothny. Szur dobrze radził sobie z dowodzeniem polonijną defensywą, ale w pierwszej połowie przegrał jeden pojedynek z Węgrem, który wywalczył pozycję i ruszył z piłką przed siebie. Napastnik nie wytrzymał jednak napięcia i uderzył za szybko, marnując niezłą sytuację. Poza tym okazji praktycznie nie miał, co też nie do końca było jego winą, bo – jak sam wspomniał – problemy z kreacją mieli gracze linii pomocy. Niewiele działo się na skrzydłach, a słabiej funkcjonował też środek pola. Trener Szulczek będzie miał co analizować, by po serii udanych meczów pokazać piłkarzom, czego na boisku robić nie należy.
Piotr Tubacki
Wydali zgodę
Pojawiło się pozwolenie na modernizację obiektów Polonii Warszawa przy ul. Konwiktorskiej 6. W ramach inwestycji powstanie 16-tysięczny stadion, hala sportowa, Centrum Wsparcia Sportu, plac miejski z fontanną, kawiarniami oraz parking. Inwestycję podzielono na 3 etapy i zostanie zrealizowana w formule partnerstwa publiczno-prywatnego. Jej koszt to 500 mln zł, ale miasto poniesie tylko 20 procent kosztów. Resztę pokryje prywatny inwestor, który będzie mógł zarządzać obiektami przez 30 lat.