Potrójna korona
Tyrrell Hatton wygrał w szkockim Alfred Dunhill Links Championship, zostając pierwszym potrójnym triumfatorem tego turnieju.
Dla tego Anglika, któremu po piętach deptał dziewięć lat starszy, wracający do gry belgijski weteran po przejściach – Nicolas Colsaerts, był to siódmy tytuł DP World Tour, wywalczony w 196. starcie, pierwszy od Abu Dhabi HSBC Championship 2021. Dzięki niemu grający od początku tego sezonu w saudyjskiej lidze LIV 32-latek awansował na 16. pozycję (z 83.) w rankingu Race to Dubai oraz na 20. miejsce (z 38.) w rankingu światowym. Został dziesiątym angielskim zwycięzcą Dunhill Links i pierwszym od czasu Danny’ego Willetta w 2021 roku. Jest teraz piątym Anglikiem, który wygrał w tym sezonie w lidze. Wcześniej triumfowali: Tommy Fleetwood (Dubai Invitational), Laurie Canter (European Open), Harry Hall (ISCO Championship) i Matt Wallace (Omega European Masters). Było to 375. zwycięstwo zawodnika z Anglii na DP World Tour.
Rekordzista
To właśnie tutaj podnosił swoje pierwsze trofeum w lidze. Było to w 2016, a rok później obronił tytuł, dołączając do Irlandczyka Pádraiga Harringtona jako dwukrotnego zwycięzcy i stając się pierwszym, który wygrał tę imprezę w kolejnych sezonach. Najpierw pokonał czterema uderzeniami duet Ross Fisher i Richard Sterne, by za rok wygrać trzema strzałami przed Fisherem. Teraz w pokonanym polu pozostawił wicekapitana rzymskiej drużyny Ryder Cup, Nico Colsaertsa, któremu do dogrywki zabrakło bardzo niewiele.
Tyrrell, który – jak sam przyznawał – trudną i zaskakującą decyzję o przejściu do LIV podjął w ostatniej chwili, zdając się na wynik rzutu monetą, ewidentnie lubi grać w tym turnieju. Oprócz trzech wygranych na rozgrywanych na trzech różnych polach mistrzostwach, w Carnoustie Golf Links, Kingsbarns i w kolebce golfa – Old Course w St Andrews, dwukrotnie był tam drugi, w latach 2018 i 2021. W sobotę wyrównał rekord Old Course, trafiając dziewięć birdie i eagle’a i zapisując na karcie 61 uderzeń. Dało mu to jeden punkt przewagi nad Nicolasem, która wzrosła do trzech po czterech birdie na pierwszych jedenastu dołkach. Tyrrell zachwiał się na trzynastce i czternastce, notując tam duble’a i bogey’a, a Nico trafił birdie na piętnastce i nagle zrobił się remis. Ostatecznie to birdie na ostatnim dołku przesądziło o jednopunktowym zwycięstwie Anglika.
– To dobre uczucie. To pierwszy turniej, który wygrałem tutaj z tatą. To wiele dla mnie znaczy, a zrobienie tego w ojczyźnie golfa jest naprawdę wyjątkowe. Szczerze mówiąc, staram się nie płakać, trochę brak mi słów – przyznał wyraźnie wzruszony. Trzecie miejsce zajął jak zwykle grający świetnie w niedzielę Tommy Fleetwood, srebrny medalista paryskich igrzysk.
Powrót
Nicolas Colsaerts był pierwszym Belgiem, który został wybrany do drużyny Ryder Cup. Te historyczne wydarzenia miały miejsce w 2012 roku w Medinah Country Club, a Europa dokonała wówczas niemożliwego, pokonując Amerykanów 14.5 – 13.5, podnosząc się ze stanu 6 – 10 po meczach parami. Nico przegrał pojedynek z Dustinem Johnsonem, wcześniej dorzucając w swoim debiucie jeden punkt wywalczony w parze z Lee Westwoodem. Jest dwukrotnym zwycięzcą na Challenge Tour i trzykrotnym na DP World Tour, triumfując w Volvo China Open 2011, Volvo World Match Play Championship 2012 i po raz ostatni jak do tej pory w Amundi Open de France, w październiku 2019 roku. Teraz zajmuje 695. miejsce na świecie i walczy o powrót do zdrowia i do dawnej formy, po zdiagnozowaniu u niego w 2022 roku rzadkiej choroby nerek. Fantastyczny występ w Szkocji być może wystarczy, aby odzyskać kartę na DP World Tour w przyszłym roku, po tym jak jego kariera pogrążyła się w kryzysie po tamtej diagnozie. – To w pewnym sensie dowód, że nadal to mam – powiedział Colsaerts, który we wrześniu ubiegłego roku zajmował 1349. miejsce na świecie. – Wciąż czuję się częścią tego świata – takie jest moje życie od ponad dwudziestu lat, więc wygląda na to, że wrócę na tę karuzelę – dodał.
– Jestem naprawdę dumny. Dobrze grałem już wcześniej w tym turnieju, ale możliwość rozegrania kilku dobrych rund i dotarcia do końca na pozycji, na której nie byłem przez ostatnie kilka lat, jest całkiem niezłe. Kiedy kończysz w ten sposób, jest to trochę słodko-gorzkie. Ludzie mogą patrzeć na ostatni dołek, ale być może mogłem spisać się trochę lepiej w środku rundy – zastanawiał się Belg. – Kiedy nie byłeś w takiej pozycji przez jakiś czas, w pewnym sensie zapominasz, jak bardzo cię to chwyta. Stajesz się trochę niespokojny, ale jednocześnie skupiasz się i naprawdę się dostrajasz. Udało mi się oddać niesamowite strzały na ostatnich kilku dołkach – cieszył się Colsaerts.
W czwartek na słynnym polu Le Golf National, arenie Ryder Cup z 2018 roku i tegorocznych igrzysk olimpijskich, rozpoczyna się 106. edycja Open de France. Pięć lat temu to w tym turnieju i na tym samym polu po raz ostatni wygrywał Nico. Finałowa transmisja z Paryża w niedzielę na antenie Polsatu Sport. Komentują: Jacek Person i Mateusz Kniaginin.
Nie tylko gwiazdy
W rozgrywanym równolegle Pro-Am Alfred Dunhill Links Championship duet taty i syna Hattonów też nieźle sobie poradził. Zespół Hatton & Hatton zajął drugie miejsce, dwa uderzenia za drużyną Olesen & Desmond i trzy przed ekipą Saddier & Bucheton. W pro-amie wystąpiło mnóstwo gwiazd. Kino reprezentowali między innymi Michael Douglas, Bill Murray, Andy Garcia, czy Kathryn Newton. Ze świata muzyki pojawili się basista Linkin Park, Dave Farrell, perkusista Bon Jovi, Tico Torres czy sam Huey Lewis. Byli też słynni sportowcy, gracze krykieta, rugbiści czy byli piłkarze – zapalony golfista Gareth Bale, były holenderski pomocnik i menedżer Chelsea, Ruud Gullit oraz były angielski pomocnik, Jamie Redknapp. W dość zaskakujących konfiguracjach, w różne dni zagrali ze sobą Jay Monahan – komisarz PGA Tour i Yasir Al Rumayyan – boss saudyjskiego PIF, czyli właściciel LIV czy też Yasir w parze z Deanem Burmesterem wraz z … Rorym McIlroy’em w duecie ze swoim tatą. Rozmowy na temat jakiejś formy potencjalnej współpracy PGA Tour i LIV Golf wciąż trwają, nie mogą się zakończyć i ewidentnie toczyły się również w Szkocji.
Kasia Nieciak
Nicolas Colsaerts w wielkim stylu wrócił na pola golfowe. Fot. Facebook