Płotki wśród rekinów
LIGOWIEC - Bogdan Nather
Ładnie to musi grać orkiestra na weselu, a piłkarze i przedstawiciele innych dyscyplin sportu powinni grać skutecznie, jeżeli marzą o sukcesach. Gorzej, gdy serwują widzom mierny spektakl, w którym nie ma ani jakości, ani finezji.
W konfrontacji z urzędującym mistrzem Polski piłkarze Radomiaka zapewne czuli się jak płotka pływająca wśród rekinów. Pięć goli straconych w ciągu trzech kwadransów to „dorobek”, który mógłby zwalić z nóg nawet Goliata. Nie wiem, jaki program naprawczy w ciągu kilku dni wdroży portugalski trener jedenastki z Radomia Joao Henriques, ale musi to zrobić czym prędzej. W Białymstoku jego zespół przypominał faceta ogolonego na łyso, który na wszelki wypadek nosi przy sobie żel do układania włosów. Nie ma bata, by zrobić tym sposobem fryzurę!
Swojego przeciwnika, Widzewa Łódź, potraktował z buta również lider tabeli. W tym konkretnym przypadku błysnęli przede wszystkim Portugalczyk Afonso Sousa i Szwed Mikael Ishak. Szkoleniowiec łodzian Daniel Myśliwiec po zakończeniu spektaklu na Bułgarskiej robił dobrą minę do złej gry, argumentując, że „rok temu zaczynaliśmy rundę rewanżową od porażki z Jagiellonią Białystok, która później została mistrzem Polski. Teraz zaczęliśmy od porażki z Lechem i wiele wskazuje na to, że ten scenariusz może się powtórzyć. Rok temu po meczu z Jagiellonią zanotowaliśmy serię dobrych wyników i liczę, że to znów się powtórzy”. Nie zamierzam pozbawiać szkoleniowca Widzewa nadziei na zwrot sytuacji, tylko dlaczego po końcowym gwizdku arbitra wyglądał, jakby połknął szerszenia?
Rozczarowali, zapewne nie tylko mnie, mający wysokie aspiracje piłkarze Legii Warszawa. Zgoda, od 23 minuty musieli radzić sobie na boisku w dziesiątkę, mimo to mieli kilka okazji, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ze zmarnowanym rzutem karnym przez Rafała Augustyniaka włącznie. Czyżby trener Goncalo Feio i jego podopieczni jeszcze przed pierwszym gwizdkiem arbitra uznali, że mecz z Koroną Kielce będzie prosty jak spacer po lesie?
Nie zgodzę się z opinią redakcyjnego kolegi, że remis Górnika Zabrze z Puszczą Niepołomice nie jest niespodzianką. Dla mnie jest, niezależnie od tego, czy drużyna trenera Tomasza Tułacza gra antyfutbol, czy też nie. Jeżeli nie jesteś lwem, zamień się w lisa, który przechytrzy przeciwnika. Zresztą kilka drużyn pokazało w tym sezonie, że zespół z Niepołomic jest „do ugryzienia”. Górnik tego nie potrafił, ale to już zmartwienie trenera Jana Urbana i jego piłkarzy.