Płotki pełne rekordów
Rzymska impreza to zaledwie preludium tego, co będzie się działo podczas igrzysk w Paryżu.
Pia Skrzyszowska poprawiła rekord życiowy i zdobyła brązowy medal
Płotki pełne rekordów
Rzymska impreza to zaledwie preludium tego, co będzie się działo podczas igrzysk w Paryżu.
Pia Skrzyszowska w biegu przez płotki oraz Michał Haratyk w pchnięciu kulą - otworzyli konto medalowe w 26. mistrzostwach Europy w stolicy Włoch. Obu konkurencjom towarzyszyły niesłychane emocje, zaś bieg płotkarek był najszybszy w historii tej imprezy. Francuzka Cyrena Samba-Mayela pokonała 100 m ppł. w czasie nowego rekordu Starego Kontynentu -12,31. Wicemistrzyni Szwajcarka Ditaji Kambundji uzyskała 12,40 i jest to najlepszy czas w kategorii młodzieżowej. Natomiast Skrzyszowska, broniąca tytułu z Monachium, tym razem musiała zadowolić się brązem, ale ustanowiła rekord życiowy - 12,42.
Zawirowania
Aż cztery nasze płotkarki miały prawo startować, ale trzy z nich - Marika Majewska i dwie Klaudie: Siciarz i Wojtaniuk - musiały zacząć od eliminacji Tylko Skrzyszowska miała zapewnione miejsce w półfinale. Siciarz uzyskała najlepszy czas w sezonie - 12,94, natomiast Majewska przebiegła 100 m ppł. w 13,11. Największe zawirowanie towarzyszyło Wojtaniuk, która popełniła falstart i została zdyskwalifikowana. Nasza płotkarka długo rozmawiała z sędziami, ale nie zmienili decyzji. Nasza ekipa złożyła protest, który został uwzględniony i doszło do niecodziennej sytuacji i Wojtaniuk przed półfinałami miała pobiec samotnie. By awansować do półfinału musiała uzyskać 13,23 sek., a była o 0,01 sek. szybsza. W półfinale spisała się bardzo dobrze, ale znów miała pecha. Poprawiła rekord życiowy - 12,84, ale do awansu do finału zabrakło jej zaledwie 0,01 sek. Siciarz przebiegła 100 m ppł. w 12,94, a Majewska w 13,08. Skrzyszowska, rzecz jasna, nie miała żadnych problemów z awansem do finału, uzyskując drugi czas - 12,62. Najszybsza była Samba-Mayela – 12,43 sek.
Piekielnie szybko
Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że płotkarka stołecznego AZS AWF-u stoi przed niezwykle trudnym zadaniem obrony tytułu mistrzyni. Na bieżni walczyła jak lwica, ale ostatecznie musiała ustąpić znakomicie dysponowanej Francuzce oraz Szwajcarce. Niemniej ustanowiła rekord życiowy 12,42 i szybciej w historii naszych płotków biegała tylko Grażyna Rabsztyn - 12,36 sek. To piąty wynik na świecie w tym sezonie.
- Ten medal smakuje inaczej niż złoto z gorszym rezultatem – wyjawiła brązowa medalistka przed kamerami TVP Sport. - Powoli zbliżam do rekordu kraju i niebawem będzie okazja go poprawić. Wydaje się, że stać mnie w tym sezonie by pobiec w granicach 12,30 sek. i już teraz myślę o igrzyskach. Najgroźniejsze rywalki biegają szybko i z niezwykłą precyzją. W Rzymie tak właśnie było, zaś w Paryżu pewnie będzie jeszcze szybciej.
Sympatyczna Pia miała mocne wsparcie na trybunach, bo oprócz taty i zarazem trenera, Jarosława, miała doping mamy, sióstr oraz wujostwa. Jednak nie była w stanie pokonać rywalek. Samba-Mayela w tym sezonie poprawiała się ze startu na start i w końcu ustanowiła rekord Europy - 12,31.
W konkurencji panów na 110 m ppł. też mieliśmy prawo oczekiwać dobrych biegów nie tylko ze strony Damiana Czykiera. A tymczasem spotkało nas spore rozczarowanie. Wprawdzie Jakub Szymański z czasem 13,53 sek. i Krzysztof Kiljan – 13,78 pewnie znaleźli się w półfinale, gdzie dołączyli do płotkarza Podlasia Białystok. Czykier uzyskał siódmy czas -13,44, Szymański – 13,71, ale później został zdyskwalifikowany, bowiem powalił Fina Santeriego Kuusiniemiego.
W finale początkowo Czykier był w czołówce, ale w drugiej części dystansu popełnił błąd, uderzył w płotek i nie ukończył konkurencji. Mistrzem Europy w Rzymie został Włoch Lorenzo Ndele Simonelli - 13,05, drugi był Hiszpan Enrique Llopis - 13,16, a trzeci Szwajcar Jason Joseph - 13,34. Brązowy medal był w zasięgu Czykiera, ale skończyło się na marzeniach...
Michał Haratyk „przebudził” się z letargu w odpowiednim momencie i wskoczył na najniższy stopień podium. Zdjęcia PAP/Adam Warżawa
Nieoczekiwane podium
To nie jest dobry czas dla naszych kulomiotów. Michał Haratyk borykał się nie tylko ze zdrowiem, ale miał również problemy techniczne w kole. Konrad Bukowiecki od dwóch lat ciągle się leczy, zaś Szymon Mazur to melodia przyszłości. Minimum kwalifikacyjne wynosiło 20,70 i wypełnił je tylko Włoch Leonardo Fabbri – 21,10. Bukowiecki uzyskał 19,20, a Mazur 18,76 i przepadli z kretesem. Haratyk uzyskał 19,79 i to był 10. wynik eliminacji. Po takim występie nie mieliśmy prawa oczekiwać oszałamiającego wyniku, a tymczasem kulomiot Sprintu Bielsko-Biała już w 1. serii pchnął na odległość 20,94 i osiągnął najlepszy wynik w sezonie. Do złota z Berlina '18 i srebra z Amsterdamu '16 teraz dołożył brąz.
- Powoli wracam i to pchnięcie było nieźle ułożone technicznie – mówił po zakończeniu konkursu. - Oczywiście, nie ustrzegłem się błędów, ale po takim „dole” z tego konkursu mogę być zadowolony. Ale czuję się potwornie zmęczony.
W konkursie pań Klaudia Kardasz awansowała do finału i zajęła w nim 10. miejsce - 17,66. Utalentowana Zuzanna Maślana osiągnęła 16,22 i został sklasyfikowana na 20. pozycji. Finał zakończył się sukcesem dwóch Holenderek Jessici Schilder - 18,77 i Jordiny van Klinken - 18,67.
Jednym radość...
Maher ben Hlima, 35-letni chodziarz tunezyjskiego pochodzenia, to ciekawa postać w naszej reprezentacji. W 2008 r. po nieudanych dla niego mistrzostwach świata juniorów w Bydgoszczy postanowił zostać w naszym kraju. Porzucił sport, założył przedsiębiorstwo transportowe i w 2019 r. otrzymał polskie obywatelstwo. W 2021 r. jednak powrócił do chodu i od końca maja 2023 r. może reprezentować nasz kraj. W ubiegłym roku zdobył mistrzostwo Polski, zaś w tym sezonie uzyskał kwalifikację olimpijską. Maher ben Hlima po raz pierwszy wystartował na takiej dużej imprezie i w chodzie na 20 km osiągnął 1.21:12, zajmując wysokie 7. miejsce. Natomiast Artur Ostrowski z czasem 1.23:05 był 15. Triumfował Szwed Perseus Karlstroem – 1.19:13. Maher ben Hlima, jak powiedział, firmę zamknął na dzień przed wyjazdem do Rzymu i teraz pragnie jak najlepiej przygotować się do olimpijskiego startu. Wcale nie ukrywa, że chciałby zająć jak najwyższe miejsce, a ten start potraktował jak próbę generalną. Zawsze uśmiechnięty ben Hlima liczy na „strzał życia” w Paryżu.
Katarzyna Zdziebło, lekarka-chodziarka, podwójna wicemistrzyni świata z Eugene oraz wicemistrzyni Europy z Monachium, po niedokończonym występie na 20 km miała powody do płaczu. Od ponad miesiąca walczyła z kontuzją i nie mogła się dobrze przygotować do tego startu. Dość szybko otrzymała trzy ostrzeżenia i udała się do strefy kar, ale po czwartym upomnieniu musiała zejść z trasy. Olga Chojecka zajęła 12. lokatę, a dwie czołowe zajęły Włoszki: Antonella Palmisano i Valentina Trapletti.
Zdecydowanie na więcej liczyliśmy w sztafecie mieszanej 4x400 m, jednak zespół w składzie: Karol Zalewski, Marika Popowicz-Drapała, Maksymilian Szwed i Aleksandra Formella czasem 3:15,32 przybył na metę jako ostatni. Jednak reprezentacja Francji została zdyskwalifikowana i zajęliśmy 7. lokatę. Zwyciężył zespół Irlandii (Christopher O'Donnell, Rhasidat Adeleke, Thomas Barr i Sharlene Mawdsley), ustanawiając nowy rekord Europy - 3:09,92. Ta konkurencja nie tak dawno została wprowadzona do programu najważniejszych imprez i wszystkie kraje szybko jej się uczą. Faworyzowana sztafeta holenderska musiała się zadowolić brązowym medalem i ustąpiła też rewelacyjnie biegającemu zespołowi gospodarzy.
(sow, pap)