Sport

Płotkarzom kibicuję sercem, rękami i nogami

Rozmowa z Krzysztofem Mehlichem, olimpijczykiem z Atlanty (1996), byłym mistrzem Polski na 60 i 110 m przez płotki, zawodnikiem AZS AWF Katowice

Pia Skrzyszowska w Nankinie to absolutny top światowy, znakomity występ, zasługujący, by mówić o nim w samych superlatywach… Fot. PAP/EPA

Słodko-gorzki był występ polskich płotkarzy podczas halowych mistrzostw świata w Nankinie. Pia Skrzyszowska wynikiem 7,74 sek. pobiła 45-letni rekord kraju Zofii Bielczyk, ale do medalu zabrakło jej dwóch tysięcznych sekundy! Pech?

- Pia uzyskała bezwzględnie znakomity, światowej klasy wynik. Jasne, z perspektywy miejsca żal, że rekord Polski nie dał medalu, ale doszukiwanie się w tym starcie negatywów - że to tylko 4. miejsce, że wraca bez „blachy” - to robienie krzywdy naszej zawodniczce. Owszem, jest czwartą płotkarką na świecie, ale w bardzo silnie obsadzonej konkurencji, w której następuje wielka progresja wyników.

Faktycznie, niektóre konkurencje w Chinach miały - mówiąc eufemistycznie - średnią obsadę, ale akurat nie tyczy się to płotków…

- To rok temu padł halowy rekord świata wśród kobiet na niebotycznym poziomie - 7,65 Devynne Charlton, Bahamka zresztą wygrała w Nankinie. Konkurencja poszła bardzo mocno do przodu, a Europa trzyma się w niej mocno - Szwajcarka Ditaji Kambudji zdobyła srebro, wcześniej zbliżyła się na 2 setne do rekordu. Polka była czwarta, ale to absolutny top światowy, znakomity występ, zasługujący, by mówić o nim w samych superlatywach. Gonimy świat, oby tak dalej.

Słyszę, że Pia to pana ulubienica…

- Kibicuję jej sercem, rękami i nogami. Jest wspaniałą kontynuatorką znakomitych tradycji polskich płotków, znaczonej nazwiskami Teresy Sukniewicz, Grażyny Rabsztyn, Zofii Bielczyk czy Lucyny Langer-Kałek. Mieliśmy także niedawno utalentowane dziewczyny, jak Aurelia Trywiańska czy Karolina Kołeczek, ale w osobie Skrzyszowskiej idziemy krok dalej. Pia to wybitna zawodniczka, ma dwa medale mistrzostw Europy na 100 m przez płotki, ma podium pod dachem, ma wreszcie rekord Polski.

Na co stać będzie Skrzyszowską w tegorocznym sezonie letnim?

- Ona może i powinna nawet aspirować do największych splendorów, jest znakomicie prowadzona przez tatę Jarosława, pomimo wzlotów i upadków. Słuchając jej wypowiedzi, mam czasem wrażenie, że sama nie bardzo wierzy, że trener panuje nad sytuacją. Ale widać rok po roku progresję, że wszystko jest pod kontrolą, że nie ma przypadku. Nie należy zbytnio pompować balonika, ale można oczekiwać dobrych wyników także latem.

Rok temu Skrzyszowska zbliżyła się na 0,01 sekundy do innego długowiecznego rekordu, 12,36 Grażyny Rabsztyn na 100 m przez płotki, który również datuje się od 1980 roku. Czy 7,74 z hali może przełożyć się na lepszy od rekordowego rezultat na stadionie?

- Nie ma takiego bezpośredniego przelicznika czy wskaźnika, który by to gwarantował, natomiast jest to na pewno bardzo dobry prognostyk. Trzeba jednak zauważyć, że sezon halowy został mocno przeciągnięty, większość lekkoatletów jest już w ciężkim treningu do startów latem, więc przygotowania tych, którzy zdecydowali się na udział w HMŚ w Nankinie zostały zaburzone. Sezon na stadionie będzie inny od poprzednich, szczęście w nieszczęściu, że mistrzostwa świata mamy dopiero w połowie września.

Jakub Szymański w Halowych MŚ był wręcz murowanym kandydatem do medalu, ale w pechowych okolicznościach nie awansował do finału 60 m przez płotki. Popełnił rażący błąd czy to wypadek przy pracy?

- Za moich czasów mówiło się, że płotki nie wybaczają, nie można lekceważyć ich do samego końca. To bieg błędów, kto popełni ich najmniej, ten wygrywa. U Kuby taki duży błąd się zdarzył. Widział w półfinale, że ma przewagę i chciał zluzować, za mocno poszedł do przodu i skończyło się zgubieniem rytmu. Mimo tego błędu wynik 7,63 i tak był przyzwoity, zabrakło dwóch setnych do finału.

Niektórym przeszkadza, że Szymański jest taki „mocny w gębie” - wali prosto z mostu, że przyjeżdża na zawody, by wszystkich pokonać, by wygrać. Pana to nie drażni?

- Nie osądzajmy mistrzów. Jeżeli zawodnik biega 7,39 sek., ma trzeci wynik na świecie, dlaczego miałby nie być pewny siebie? Oczywiście ta pewność też może zgubić, i trzeba liczyć się z różnym odbiorem, od peanów pochwalnych po krytykę i hejt na brutalnym poziomie. To jest wpisane dzisiaj w los sportowców z topu. Ale skupmy się na poziomie sportowym, on jest ważniejszy. Szymański znalazł się na etapie zmiany statusu z poziomu outsidera, do światowego topu właśnie, teraz to jego będą chcieli pokonać w myśl hasła „bij mistrza!”. To wciąż bardzo młody lekkoatleta i mam nadzieję, że polski płotkarz w końcu pobiegnie na 110 metrów poniżej 13,20. Start w HMŚ to na pewno dla niego i trenera potężna nauczka na przyszłość. W stawce finałowej nie założyłbym się, że nie będzie w pierwszej czwórce, i to w najbardziej pechowym scenariuszu.

Jak generalnie ocenić jeden medal - sztafety 4x400 kobiet - skromnej 14-osobowej polskiej ekipy w Nankinie, w mistrzostwach, w których zabrakło wielu gwiazd?

- Należy przejść nad tym do porządku dziennego, natomiast była to świetna okazja przetarcia dla młodych lekkoatletów, jak Matuszewicz w skoku w dal, czy dziewczyny w sztafecie - prawie wszystkie młodziutkie, a już przywiozą medal MŚ, nawet jeżeli konkurencja nie była zbyt silna.

Za rok w kolejnym czempionacie w Toruniu byłoby jednak trochę wstyd zdobyć tylko jeden medal…

- To prawda, ale absurdem będzie liczyć, że zdobędziemy ich od razu 20. Musimy patrzeć realnie, przez pryzmat finałów, miejsc 1-6. Lekka złapała trochę dołek, ale pojawiają się jaskółki, nowe pokolenie, mam nadzieję, że polskie mistrzostwa pokażą, że jesteśmy na krzywej wznoszącej. Ja się na nie już bardzo cieszę, wybieram się kibicować do Torunia z całą rodziną.

Gdyby miał pan jednym polskim nazwiskiem podsumować sezon halowy 2025, to kto by to był?

- Wymienię dwa, i nie będą to ani Skrzyszowska, ani Szymański. To Weronika Lizakowska i Maksymilian Szwed. Ta pierwsza ma olbrzymi potencjał na 1500 metrów, o czym świadczy skala progresu, a do tego bardzo zdrowe podejście do kariery, mądrość jej wypowiedzi. 20-letni Szwed to z kolei objawienie 400 metrów, młody chłopak, piękne bieganie, pobity halowy rekord Polski Marka Plawgi z 2002 roku. Trzymam za wszystkich kciuki!

Rozmawiał Tomasz Mucha


Krzysztof MEHLICH- 50 lat, zawodnik Victorii Racibórz i AZS-AWF Katowice. Mistrz Polski w biegu 110 m ppł (1996), 4-krotny wicemistrz (1994, 1995, 1997, 1998), 2-krotny halowy mistrz kraju na 60 m ppł. (2001, 2002), 4-krotny wicemistrz (1997-2000). Olimpijczyk z Atlanty (1996), uczestnik HMŚ (1997, 1999) i mistrzostw Europy (1998). Brązowy medalista Uniwersjady w biegu na 110 m ppł (1995, Fukuoka) i mistrzostw Europy juniorów z San Sebastian (1993) w sztafecie 4x400 m. Nauczyciel akademicki AWF Katowice, trener.


5. RAZ w historii halowych mistrzostw świata 3. i 4. zawodniczka uzyskały taki sam czas co do setnej sekundy - Skrzyszowska przegrała brąz z Jamajką Ackerą Nugent o 0,002 sek. Do niedzieli co najwyżej trzy lekkoatletki w jednym biegu na 60 m przez płotki złamały 7,80, w Nankinie dokonało tego aż 6 płotkarek.