Poszukiwanie chętnego
„Dumie Katalonii” zależy, aby kilku piłkarzy odeszło z klubu, przynajmniej na sezon.
Przyjście do Barcelony Daniego Olmo jest jednym z najważniejszych ruchów transferowych w Europie. Hiszpan, który był wyróżniającym się piłkarzem na mistrzostwach Europy, w nowym klubie będzie miał poważnych konkurentów do miejsca w wyjściowej 11. Olmo nie miał być jedynym hitowym transferem Barcelony. Dyrektor sportowy klubu Deco robił wszystko, żeby przekonać do podpisania kontraktu Nico Williamsa. Na razie jego próby nie przyniosły zamierzonego skutku. Skrzydłowy chyba nie ma zamiaru opuszczać Athleticu.
Za dużo zarabia
Barcelona chce nie tylko kupować graczy, ale także pozbywać się tych, którzy są jej niepotrzebni. Trener Hansi Flick miał już odpowiednią ilość czasu, żeby zapoznać się z zespołem. Wie, jakie są jego mocne i słabe strony. Jednym z pierwszych kandydatów do odejścia ma być Clement Lenglet. Ostatni sezon zawodnik spędził na wypożyczeniu w Aston Villi, więc niektórzy mogli o nim zapomnieć. Wrócił jednak do Hiszpanii, z Barcą ma podpisany kontrakt do 2026 roku. Klub najchętniej sprzedałby go. Na rynku znaleźli się nawet chętni (Atletico oraz Villarreal). Problem stanowi jednak pensja zawodnika. W Barcelonie zarabia 16 milionów euro brutto rocznie, co jest sporym obciążeniem dla „Blaugrany. Żaden z klubów nie chce Francuzowi płacić tak wysokiej pensji, więc najwygodniej będzie mu zostać w Katalonii przez kolejny rok.
Są już dogadani
Prostsza wydaje się sprawa Juliana Araujo. Meksykanin ostatni rok spędził – tak jak Lenglet – na wypożyczeniu. Reprezentował beniaminka z Las Palmas. W trakcie rozgrywek zmagał się jednak z kontuzjami, ponadto został także zawieszony na pięć meczów z uwagi na czerwoną kartkę. Stracił więc sporą część rozgrywek. Hansi Flick nie widzi dla niego miejsca, więc nie ma nic przeciwko temu, żeby opuścił Katalonię. Tym bardziej, że znalazł się kupiec. Zainteresowanie Araujo zgłosiło angielskie Bournemouth (Premier League). Klub z południa Wielkiej Brytanii ma przelać na konto Barcelony ok. 10 milionów euro za transfer. Wczoraj zawodnik miał przejść testy medyczne w Anglii.
Zwrot akcji
Bardziej złożony jest problem związany z przyszłością Vitora Roque. Pod koniec poprzedniego sezonu jego menedżer wywołał w iberyjskich mediach burzę, twierdząc, że jego podopieczny jest źle traktowany w Barcelonie. Były trener Xavi miał w ogóle z nim nie rozmawiać. Snajper został błyskawicznie ściągnięty do Katalonii zimą (finalizacja transferu zaplanowana była początkowo na lato 2024 roku), żeby pomóc drużynie w zażegnaniu kryzysu, a praktycznie nie dostawał szans na boisku. Agent piłkarza miał więc pretensje, że jego piłkarz głównie siedzi na ławce. Wtedy widział dwa wyjścia – albo Roque zacznie dostawać więcej szans, albo powinien opuścić Barcelonę. Wypożyczenie nie wchodziło w grę. Tymczasem sytuacja uległa zmianie. Klub, a przede wszystkim Deco, był przekonany, że zawodnik powinien udać się na wypożyczenie. Zaproponowano to piłkarzowi, który po negocjacjach się na to zgodził. Podpisano wstępne porozumienie i rozpoczęło się poszukiwania klubu, w którym Brazylijczyk mógłby się rozwinąć. Klub i piłkarz są pewni, że najlepszym wyborem byłyby roczne przenosiny do innego zespołu z ligi hiszpańskiej.
Kacper Janoszka