Twarda obrona Polaków spowodowała, że faworyzowani Rumuni często znajdowali się w opałach. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus


Postęp jest widoczny

Jestem zadowolony, co nie znaczy, że cieszy mnie przegrana - powiedział po pierwszym meczu Rugby Europe Championship trener biało-czerwonych, Christian Hitt.


RUGBY

Na inaugurację 2. edycji Rugby Europe Championship Polacy ulegli w Gdyni 3. w ubiegłym roku Rumunii 8:20 (3:17); rok temu w Bukareszcie polegli 27:67. - Wiedzieliśmy, że będzie to bardzo fizyczne spotkanie i w tygodniu je poprzedzającym właśnie fizyczność i pewność siebie była głównym tematem naszych rozmów z drużyną. Porównując spotkanie sprzed roku uważam, że zrobiliśmy spory postęp. Wówczas był to pierwszy występ polskiej reprezentacji na tym poziomie po ponad 20-letniej przerwie. Jestem zadowolony, co nie znaczy, że cieszy mnie przegrana. Gra się po to, aby zwyciężyć i postaramy się tego dokonać w kolejnych potyczkach - skomentował Christian Hitt.

Z kolei kapitan zespłu podkreślił, że Rumunia, etatowy uczestnik Pucharu Świata, po raz kolejny pokazała, że jest klasową i lepszą od biało-czerwonych drużyną. - Widać to było zwłaszcza w formacjach maula po autach i młyna, których nie potrafiliśmy zatrzymać, szczególnie w pierwszej połowie. To na nas wystarczyło i dzięki temu goście odnieśli zwycięstwo. Ale i tak jestem dumny z chłopaków za obronę, za sposób jaki zatrzymywaliśmy ataki, jak walczyliśmy i jak mocno wychodziliśmy na rywali - zauważył Piotr Zeszutek.

Zawodnik Ogniwa Sopot przekonuje, że niska porażka Polaków, którzy rok temu uplasowali się w REC na ostatnim, 8. miejscu, może być sporym zaskoczeniem. - Wynik jest zupełnie inny od tego, jakiego wiele osób się spodziewało, a także zdecydowanie lepszy niż rok temu w stolicy Rumunii. Mamy jednak nad czym pracować i mamy jednocześnie 1,5 miesiąca, aby utrzymać się na tym poziomie. Taki jest nasz cel - dodał wiązacz formacji młyna.

W drugim spotkaniu grupy B Polacy zmierzą się w sobotę w Lizbonie z kolejnym uczestnikiem ostatniego Pucharu Świata Portugalią, która w sobotę niespodziewanie przegrała na wyjeździe z Belgią 6:10. - Po meczu z Rumunią zespół dostał dwa dni wolnego. W środę lecimy do Portugalii, po meczu zostajemy na Półwyspie Iberyjskim i w kolejną środę mamy samolot do Brukseli, gdzie w sobotę, w ostatniej grupowej konfrontacji, zagramy z Belgią - wyjaśnił rzecznik Polskiego Związku Rugby, Kajetan Cyganik.

Po potyczce z Rumunią nikt w polskiej drużynie nie narzeka na kontuzje. - Co prawda mocniej po żebrach oberwał Piotrek Zeszutek, ale nic mu się nie stało. Do Lizbony udaje się z nami występujący na co dzień w Australii skrzydłowy Malakai Watene-Zelezniak. Niewykluczone, że do ekipy dołączy również doświadczony filar młyna Zenon Szwagrzak - podsumował Cyganik.


(PAP, m)