Claude Goncalves to 30-letni Portugalczyk, który podpisał z Legią 3-letni kontrakt. Fot. Wojciech Dobrzyński/Press Focus


Portugalskie sznyty

Poprzedni sezon nie był w wykonaniu „wojskowych” idealny. W stolicy odczuwano ogromny niedosyt, który teraz czasowo mają zaspokoić letnie wzmocnienia.


LEGIA WARSZAWA

Do początku rozgrywek zostało jeszcze trochę czasu, ale kadra Legii ma już wyraźny kształt. Od jakiegoś czasu działacze z Warszawy duży nacisk kładą na graczy portugalskich i nie inaczej jest w tym okienku.

Kolega Piotrowskiego

Tego lata zespół opuściło trzech Portugalczyków – lider Josue, solidny Yuri Ribeiro i niewypał Gil Dias. Dodatkowo wykupiony przez portugalskie Rio Ave został Cezary Miszta (ostatnio był tam wypożyczony), co wzmocniło budżet „wojskowych” o ok. milion euro. To dla nich dobra wiadomość, choć i tak działacze zapowiadali porządne ruchy transferowe i kilka milionów na wydatki. W Legii pojawiły się ciekawe nazwiska, z których na czoło wysuwają się przede wszystkim dwa – Claude Goncalves oraz Jean-Pierre Nsame.

Ten pierwszy (urodzony we Francji Portugalczyk) reprezentował ostatnio Łudogorec Razgrad, gdzie jako zazwyczaj podstawowy zawodnik drugiej linii występował obok reprezentanta Polski Jakuba Piotrowskiego, będącego zresztą kapitanem. Ten drugi z kolei to kameruński napastnik, trzykrotny król strzelców ligi szwajcarskiej z Young Boys Berno z lat 2020, 2021 i 2023. Również w minionym sezonie sporo strzelał dla YBB, grał w Lidze Mistrzów, ale w połowie rozgrywek przeniósł się do drugoligowego włoskiego Como, gdzie zupełnie się nie sprawdził. W Warszawie liczą, że nawiąże do swoich najlepszych sezonów i będzie nową gwiazdą ekstraklasy – w weekend strzelił w sparingu z Jagiellonią.

Postrach razem z Dalotem

Nsame nie ma żadnych związków z lubianą w stolicy Portugalią, ale Portugalczykiem jest najnowszy nabytek Legii Ruben Vinagre. Dwa lata temu Sporting płacił za niego Wolverhampton 10 mln euro, a jeszcze kilka lat wcześniej stanowił on postrach skrzydeł w młodzieżowych reprezentacjach kraju razem ze swoim rówieśnikiem z drugiej flanki, występującym aktualnie w Manchesterze United Diogo Dalotem. W CV ma nie byle jakie kluby – bo jeszcze Monaco, Olympiakos, Everton, Hull, Hellas, lecz... w większości przypadków odbijał się tam od ścian. Zaliczył 37 występów w Premier League. Nie jest to jednak piłkarz stary, ma 25 lat, a Sporting ciągle w niego wierzy, stąd tylko wypożyczenie do Polski. – Rozmawiałem o Legii z portugalskimi piłkarzami z przeszłością w klubie i wszyscy ją zachwalali. Jestem graczem zespołowym, dobrze się czuję z piłką przy nodze, chcę wygrywać i nienawidzę przegrywać. Zawsze daję z siebie wszystko – zaznaczył Vinagre.

Potencjał (nie)sprzedażowy

PonadtoLegia ściągnęła 19-letniego młodzieżowego reprezentanta Polski Marcela Mendesa-Dudzińskiego, mającego także brazylijski paszport i ostatnio grającego w Benfice. Do Warszawy wrócił też były kapitan „wojskowych” Luquinhas, kolejny gracz portugalskojęzyczny, bo w końcu Brazylijczyk. Kilkaset tysięcy euro zapłaciła zaś Legia Zagłębiu Lubin za 25-letniego Kacpra Chodynę. Na papierze ruchy mają więc rozmach, ale... budzą też pewne wątpliwości.

Stołecznym zarzucano ostatnio mało perspektywiczne transfery – branie graczy ogranych, doświadczonych, których trudno potem sprzedać z zyskiem. Działacze mają środki na zakupy, ale to nie znaczy, że sytuacja finansowa klubu jest idealna – bo nie jest. Nsame, Luquinhas i Vinagre są wypożyczeni, więc żeby Legia coś na nich zarobiła, musiałaby ich najpierw wykupić. W teorii jest to możliwe, ale np. klauzula tego ostatniego to aż 2,4 mln euro. Poza tym rodzi się pytanie, czy gdyby „wojskowi” chcieli ich później sprzedać, to znaleźliby nabywców. Nsame ma 31 lat, Goncalves 30, Luquinhas 27. Młodszy jest Chodyna, ale on musi jeszcze na transfer zapracować (najlepiej szybko). Nabywcy najwyraźniej zrazili się nieco do Kacpra Tobiasza i aktualnie trudno znaleźć w Legii kogoś, na kim można z dużym prawdopodobieństwem zarobić. To budzi niepokój kibiców.

Piotr Tubacki


Legia Warszawa – Jagiellonia Białystok 2:0 (1:0)
1:0 – Nsame, 31 min, 2:0 – Gual, 46 min
LEGIA: Kobylak (46. Tobiasz) – Leszczyński (57. Adkonis), Augustyniak, Kapuadi – Wszołek, Elitim, Goncalves, Kapustka (79. Szczepaniak), Morishita (68. Vinagre) – Gual, Nsame. Trener Goncalo FEIO.
JAGIELLONIA: Abramowicz (65. Piekutowski) – Sacek (57. Stojinović), Skrzypczak (32. Haliti), Dieguez (65. Skrzypczak), Nguiamba (78. Stypułkowski) – Marczuk (65. Olszewski), Kubicki (32. Lewicki), Nene (65. Pietuszewski), Imaz (65. Diaby-Fadiga), Hansen (65. Łaski) – Pululu (42. Kubicki, 78. Sacek). Trener Adrian SIEMIENIEC.
Żółte kartki: Imaz, Pululu, Nguiamba. Czerwona kartka: Pululu (41. faul)


Legia Warszawa – Lechia Gdańsk 1:1 (0:1)
0:1 – Mena (18), 1:1 – Majchrzak (55)
LEGIA: Mendes-Dudziński (46. Hładun) – Jędrzejczyk, Ziółkowski, Karolak – Chodyna, Strzałek, Urbański, Luquinhas (60. Adkonis), Baku (53. Szczepaniak) – Majchrzak, Kramer (60. Rosołek). Trener Goncalo FEIO.
LECHIA: Sarnawskyj (60. Weirauch) – Piła, Chindris, Olsson, Kałahur (79. Bajko) – Mena (71. Wjunnyk), Żelizko, Biegański (79. Kardaś), Neugebauer (60. D'Arrigo), Chłań – Sezonienko. Trener Szymon GRABOWSKI
Żółte kartki: Ziółkowski, Chodyna – Sezonienko