Robin Hranacz (w środku) niefortunnie skierował futbolówkę do własnej bramki... Fot. PAP/EPA


Dramat Hranacza...

Stoper reprezentacji Czech najpierw strzelił samobójczego gola, a w decydującym momencie dopuścił Portugalię do strzelenia decydującej bramki.


Czeskie spojrzenie na spotkanie rozgrywane w Lipsku zmieniło się o 180 stopni po poprzedniej grze w grupie. Turcja długimi minutami męczyła się w niej z Gruzją. Tak więc perspektywa na awans do fazy pucharowej nie jest już tak przyjemna, jak kilka godzin wcześniej. Podopieczni Ivana Haszka musieli więc wyjść na spotkanie z Portugalią wyjątkowo zmotywowani.

Boiskowe wydarzenie doskonale to pokazywały. Czesi ograniczali się do solidnej gry w defensywie. Próbowali neutralizować kolejne, wzmagające się z minuty na minutę ataki Portugalczyków. Czasami podopieczni Ivana Haszka starali się wyprowadzić morderczy kontratak. Te jednak rozbijały się o wiekową „skałę”, czyli 41-letniego Pepe. Lider defensywy mistrzów Europy z 2016 roku był nie do pokonania. Podobnie zresztą jak Jindrich Stanek. 28-latek miał kilka dobrych interwencji.

Jeżeli kibice mieli wysokie wymagania względem Portugalii i oczekiwali przede wszystkim ofensywnego, wręcz „wesołego” stylu gry, to mogli czuć ogromne rozczarowanie. Cristiano Ronaldo i spółka nie forsowali tempa. Zdawali sobie sprawę z tego, że są zespołem sportowo lepszym od Czechów i w każdej akcji było to widoczne. Budowali ataki swobodnie, przedzierali się przez kolejne zasieki czeskie, jednak brakowało im dwóch kluczowych elementów. Szwankowało ostatnie podanie lub wykończenie. Portugalczycy, jak to mają w zwyczaju, poszukiwali na boisku swojego kapitana. Podania do Ronaldo nie zawsze były dobrym rozwiązaniem, jednak niezwykle często wybieranym.

Ostatecznie takie działania działania zakończyły się źle dla Portugalczyków. Czesi konsekwentnie pracowali nad tym, by wyjść na prowadzenie i ostatecznie do tego doszło! Czeskim bohaterem został Lukas Provod. 27-latek wykorzystał zamieszanie w polu karnym i odbitą pod jego nogi piłkę. Przymierzył idealnie, z chirurgiczną precyzją sprzed pola karnego i wyprowadził swoją kadrę na prowadzenie! Radość na trybunach po stronie czeskiej była ogromna... Trwała jednak siedem minut. Portugalia napierała i zmusiła do błędu Robina Hranacza. Czeski stoper omyłkowo dobił uderzenie sparowane przez Stanka i doprowadził do wyrównania. W końcówce trafił jeszcze Diogo Jota, jednak sędzia dopatrzył się spalonego. Bohaterem Portugalii został Francisco Conceicao. 21-latek wykorzystał odbitą od nóg Hranacza piłkę i zadecydował o triumfie Portugalii. Jedynie Czechów żal, bo heroicznie walczyli o punkt...

(ptom)