Porażka niczym wyrok
Mało kto wierzy, że Sparta Wrocław odrobi straty w rewanżowym meczu w Lublinie.
Motor Lublin udowodnił swoją dominację w ekstralidze. Mistrz Polski w pierwszym meczu finałowym spotkał się ze Spartą Wrocław i bezproblemowo zwyciężył. Co ważniejsze, pokonał ekipę Dariusza Śledzia na wyjeździe. Przed meczem wydawało się, że Sparta będzie toczyła wyrównany bój, bo na swoim terenie w tym sezonie jeszcze nie przegrała. Tymczasem została zdeklasowana przez ekipę z Lubelszczyzny. – Stadion Olimpijski upadł, ale walczył! Po raz pierwszy w sezonie zostaliśmy pokonani u siebie. Niestety, na tyle nas było dzisiaj stać – powiedział po spotkaniu szkoleniowiec Sparty. „Na tyle” w tym przypadku oznaczało 43:47.
Choć różnica punktów do nadrobienia nie wydaje się duża, plan wygrania finału znacząco się skomplikował. Motor był lepszy pod każdym względem, a wrocławianie nie trafili z formą na pierwszą osłonę zmagań o mistrzostwo Polski. Słabo zaprezentował się Bartłomiej Kowalski, który w czterech wyścigach zdobył zaledwie punkt. Nie najlepiej na torze wyglądał także Maciej Janowski (6 pkt). Natomiast Jakub Krawczyk, który uległ groźnemu wypadkowi podczas Grand Prix 2, wziął udział w meczu, ale już w swoim drugim wyjeździe na tor musiał się poddać, ponieważ odczuwał duży ból w klatce piersiowej. Dlatego pełna odpowiedzialność za wynik Spartan spoczywała na barkach Artioma Łaguty i Daniela Bewleya. Ten duet był niezwykle silny, ale nie był w stanie poprowadzić gospodarzy do wygranej.
Porażka w praktyce oznacza dla Sparty wyrok. Wygranie dwumeczu po starciu w Lublinie będzie bardzo trudne do zrealizowania. Motor w aktualnej dyspozycji wydaje się ekipą nie do pokonania na swoim stadionie. Dlatego w dolnośląskiej drużynie zdają sobie sprawę z tego, jaką szansę utracili. - Liczyliśmy na zwycięstwo, bo wierzyliśmy, że do Lublina pojedziemy bronić wywalczonej przewagi. Tak się nie stało - stwierdził Dariusz Śledź, który szukał jednak optymizmu. - Nie poddajemy się. Przed nami 15 biegów. Obiecujemy walkę – dodał, choć z całą pewnością trudno będzie przekonać kibiców z Wrocławia do patrzenia przez różowe okulary.
Nawet jeśli w ekipie Motoru Bartosz Zmarzlik nie będzie w najlepszej formie (tak było na początku meczu we Wrocławiu, gdy w dwóch biegach zdobył zaledwie 2 pkt), to nadrabiać będą za niego inni. W doskonałej dyspozycji są Dominik Kubera, Fredrik Lindgren czy Mateusz Cierniak. Kadra Sparty w porównaniu do ekipy z Lublina wygląda po prostu przeciętnie.
Spartanie mogą żałować, że urazu doznał Tai Woffinden i nie może wziąć udziału w finale. Powtórzył się scenariusz z poprzedniego roku, gdy na koniec sezonu kontuzjowany był Maciej Janowski, przez co Sparta musiała uznać wyższość lublinian. Utrata tak ważnego zawodnika nie może pozostać niezauważona, nawet jeśli Woffinden nie prezentował formy, do której przyzwyczaił fanów z Dolnego Śląska przez 12 ostatnich lat.
Kacper Janoszka