Porażka na życzenie
W Zabrzu nie mogą dojść do siebie po porażce z Cracovią. Z „Pasami” zabrzanie absolutnie nie musieli polec!
Przed meczem „górników” z „Pasami” pisaliśmy w zapowiedzi o szalonych meczach przy ulicy Kałuży, jakie jedenastka z Zabrza w ostatnich latach tam toczyła (sobotnie wydanie).
Miłe złego początki
Dla 14-krotnego mistrza Polski wyjazdy pod Wawel nie kończyły się happy endem. Tak też było w sobotę. Wspominając jeszcze mecze z Puszczą, która również gra przecież na Stadionie im. Józefa Piłsudskiego, to można powiedzieć, że nad zabrzanami grającymi na Cracovii wisi ostatnio jakieś fatum. Albo inaczej, sami zawodnicy zespołu z Zabrza nie stają na wysokości zadania. Prowadzą, do pewnego momentu grają dobrze, a potem wszystko bierze szlag. Tak też było w konfrontacji w 6. kolejce. - Kolejny raz nie udało się zdobyć boiska Cracovii – podsumował wszystko trener Jan Urban.
Przez godzinę zabrzanie mieli wszystko pod kontrolą, prowadzili, żeby po czerwonej kartce dla Rafała Janickiego wszystko zaprzepaścić. - Do tego momentu nic nie zapowiadało, że tak się to wszystko potoczy. Choć na początku 2. połowy gospodarze mocno zaatakowali, były anulowane bramki, to jednak potem się uspokoiło. Tak było do momentu pierwszej czerwonej kartki, kiedy wszystko zaczęło się potem sypać. Rozegraliśmy dobrą pierwszą połowę, kontrolując spotkanie. Potrafiliśmy odpowiedzieć Cracovii na ich wyrównującą bramkę. Powiedziałbym tak, to porażka na swoje życzenie. Po tym jak straciliśmy jednego zawodnika, a potem drugiego, to z czasem ta przewaga krakowian była coraz większa – podsumowuje trener Górnika.
Stałe fragmenty gry
Doświadczony szkoleniowiec zwrócił też uwagę na jeszcze jedna rzecz, a mianowicie na tracone przez jego zespół gole w przegranym 2:3 spotkaniu. - Powtórzyło się to co było w poprzednim sezonie, w meczu rozegranym w maju, kiedy trzy z pięciu straconych goli straciliśmy po stałych fragmentach. Teraz w taki sposób straciliśmy jedną z bramek. Mamy gorsze warunki fizyczne jeśli chodzi o wzrost, a Cracovia w ten sposób zdobywa dużo bramek. Z nami też Ghita wykorzystał swoją sytuację, gdzie zachował się znakomicie mimo tego, że był kryty. Będziemy musieli czekać na kolejną szansę, żeby w Krakowie wygrać – mówił trener Urban. Cracovia bramki w ten sposób, ze stałych fragmentów gry, zdobywała już w pięciu kolejnych grach!
Ewentualna wygrana czy nawet remis usytuowałaby „górników” w górnej części tabeli. Tak jest jej środek, a przed jedenastką z Zabrza jest choćby beniaminek z Katowic, co można uznać za niespodziankę. Teraz przed zabrzanami starcie z Lechią u siebie w niedzielę. Beniaminek z Gdańska jest na razie na dnie ligowej tabeli, ma straconych aż 13 bramek, ale mecz z Rakowem pokazał, że „biało-zielonych” nie można spisywać na straty. Z częstochowianami punkty gdańszczanom wymknęły się przecież w samej końcówce. Nie będzie to dla Górnika łatwy mecz zważywszy na pauzy obrońców za czerwone kartki (Janicki, Szcześniak).
Michał Zichlarz
5
BRAMEK
w tym sezonie „górnicy” stracili na stadionie przy ulicy Kałuży. W pozostałych pięciu ligowych meczach zabrzanie dali się pokonać ledwie trzy razy. Trzy bramki na Stadionie im. Józefa Piłsudskiego stracili w sobotę, dwie w spotkaniu 2. kolejki z Puszczą Niepołomice (2:2) miesiąc temu.
DWA PYTANIA DO…
MICHAŁA SZROMNIKA, bramkarza Górnika Zabrze
1. Czy pana zdaniem czerwona kartka dla Rafała Janickiego była pokazana prawidłowo?
- Z boiska ciężko powiedzieć. Wydawało się, że była to walka o piłkę. Rafał jest silny, Kallman jest silny. Ja zostawiłbym to jako zwycięski pojedynek Rafała.
2. Po pierwszej czerwonej kartce było trudno, po kolejnej mieliście już spętane nogi. Da się z takiego meczu wyciągnąć coś pozytywnego do analizy?
- Nie wiem, ciężko coś powiedzieć. Na spokojnie trzeba przeanalizować to, co się stało. Na pewno te dwie czerwone kartki wszystko ustawiły. Pierwsza połowa to bardzo dobra gra w naszym wykonaniu, ale potem po przerwie wszystko to się posypało. Szkoda, że tak się stało.