Gdy trzy tygodnie temu w ostatniej akcji meczu Jagiellonia doprowadziła do wyrównania z Ruchem, pokusiłem się o stwierdzenie, że drużyna Niebieskich jest przeklęta bo pech jaki ją prześladuje w tym sezonie jest wręcz absurdalny. Naiwnie jednak sądziłem, że limit nieszczęść powoli się wyczerpuje. No bo co niby więcej może się zdarzyć, co mogłoby zaskoczyć kibiców Ruchu? Były stracone bramki w ostatnich sekundach, była trzykrotna utrata prowadzenia mimo grania w przewadze, były kontuzje, odwoływane mecze ze zdziesiątkowanym urazami rywalem. Co niby mogłoby się zdarzyć więcej? Jak się okazuje nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej i do listy „plag chorzowskich” doszła masowa jelitówka, która zdziesiątkowała drużynę trenera Niedźwiedzia przed meczem ze Stalą. 

W związku z tymi wydarzeniami o niedzielnym meczu w Mielcu można napisać tylko jedno, że się odbył. Wyciąganie jakichś daleko idących wniosków nie ma żadnego sensu. Dzisiaj głównym zmartwieniem kibiców Ruchu jest to, czy do najważniejszego meczu w sezonie czyli Wielkich Derbów Śląska z Górnikiem drużyna przystąpi już w pełni sił. Piłkarze po meczu z Piastem pokazali, że jest w tym zespole jakość i mogą rywalizować jak równy z równym nawet z czołowymi zespołami w tym kraju. Górnik też jest na fali wznoszącej, możemy więc w sobotę mieć na Stadionie Śląskim widowisko na wysokim poziomie, pod jednym warunkiem, że u piłkarzy Ruchu nie będzie już śladu problemów zdrowotnych.

Mam nadzieję, że tak będzie bo kibice Ruchu po tym pełnym cierpień sezonie zasłużyli choć na chwilę szczęścia. Mimo pozycji drużyny w tabeli szczelnie wypełniają ogromny Stadion Śląski. Nawet więc jeśli finalnie nie udałoby się utrzymać, to wygrana przy 38 000 widzów z odwiecznym rywalem byłaby miłą osłodą i paliwem do działania na kolejny sezon dla całej społeczności.

 

Iwo Raczek