Sport

Poprzeczki zawieszone wysoko

Zabrzanie postraszyli rywali, ale gdyby nie kapitalna postawa Kacpra Ligarzewskiego w bramce, wygrana Montpellier byłaby okazalsza.

Jakub Szyszko czterkrotnie znalazł drogę do francuskiej bramki. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

Przecież to jest grupa jak w Lidze Mistrzów – komentował wyniki losowania fazy grupowej Ligi Europejskiej trener Górnika, Tomasz Strząbała. Mówiąc te słowa, miał na myśli francuskie Montpellier, dwukrotnego (2003, 2018) zwycięzcę najbardziej prestiżowych rozgrywek Starego Kontynentu. Patrząc na dotychczasowe wyniki i dominację w LE, można odnieść wrażenie, że w drugich pod względem prestiżu zmaganiach występuje ona niejako za karę.

I właśnie z taką „kapelą” przyszło się zmierzyć zabrzanom. – To nie tyle faworyt grupy, co całej Ligi Europejskiej. We Francji liczą się obecnie Nantes, Paryż i właśnie Montpellier, gdzie zbudowano bardzo mocny skład. Niewykluczone, że w tym sezonie ten zespół wróci na szczyt – analizował szkoleniowiec zabrzan, a jego opinię potwierdza tabela Starligue. Na siedem meczów Montpellier wygrało sześć (z czego trzy z rzędu), tracąc najmniej (190) bramek z całej stawki. Nie ma się temu co dziwić, skoro między słupkami stoją podpory reprezentacji Francji. Nie tylko Charlesa Bolzingera i Remiego Desbonneta, lecz wszystkich... 24 zawodników można bez trudu odnaleźć w „sieci”, bo za gwiazdę tego zespołu „robi” Erick Mathe, współtwórca sukcesów „Trójkolorowych”, długoletni asystent Guillaume'a Gille. Mathe zastąpił w klubie Patrice'a Canayera, kończąc jego... 30-letnią erę.

– Kto wygra mecz? – zapytał spiker przed pierwszym gwizdkiem, a niezbyt liczna – ze względu na późną porę – publiczność krzyknęła nieśmiało: – Górnik! I początek faktycznie zapowiadał zwycięstwo zabrzan. Mocna obrona i świetnie dysponowany Kacper Ligarzewski sprawiły, że goście premierową bramkę zdobyli dopiero w 8 minucie (3:1), ale jak już zaczęli trafiać, to regularnie, a Bolzinger odbijał większość piłek. W 26 minucie było 7:9 i trener Strząbała poprosił o czas. Proste błędy w ataku, w tym zmarnowany przez Nikolę Ivanovicia rzut karny, nie pozwoliły jednak złapać kontaktu.

Po zmianie stron goście kontrolowali przebieg gry, trzymając bezpieczny dystans, lecz w 55 minucie – po dwóch z rzędu trafieniach zabrzan – zrobiło się tylko 22:25. Zwiastowało to emocjonującą końcówkę, ale bardziejdoświadczony zespół z Francji na nią nie pozwolił. „Górnikom” za ambitną postawę należą się jednak wielkie brawa. Poprzeczki zawieszonej przez Montpellier nie przeskoczyli, ale swoją zawiesili równie wysoko.

Marek Hajkowski

32 PROCENT z taką skutecznością bronił Kacper Ligarzewski. Charles Bolzinger uzyskał 40 procent, co przełożyło się na wynik.

Górnik Zabrze - Montpellier 23:27 (8:12)

GÓRNIK: Ligarzewski, Szczepanik - Szyszko 4/1, Czerkaszczenko 3, Morkowski 3, Ilczenko 1, Minocki 3, Artemenko 3/1, Krawczyk, Racotea 2, Ivanović, Bogacz, Komarzewski, Krępa 3, Wąsowski 1. Kary: 6 min. Trener Tomasz STRZĄBAŁA.

MONTPELLIER: Bolzinger - Karlsson 5, Porte 2, Villeminot 2, A. Lenne 3, Monte 3, Fernandez, Konan 1, Simonet 2, Nacinović 1, Pellas 3/2, Cikusa 1, Hesham 2, Prat, Y. Lenne 2. Kary: 4 min. Trener Erick MATHE.

Sędziowali: Boris Cipov i Zoran Klus (Słowacja). Widzów 450.


GRUPA B

Granollers - Silkeborg 36:27 (16:19)

1. Montpellier

3

6

95:73

2. Granollers

3

4

96:87

3. Silkeborg

3

2

83:102

4. Zabrze

3

0

81:93