Skład reprezentacji na igrzyska w Tokio poznamy dopiero za kilka dni. Fot. Artur Kraszewski/PressFocus


Pomysły i wątpliwości selekcjonera

Nikola Grbić miał podać skład na igrzyska olimpijskie w Paryżu po zakończeniu turnieju finałowego Ligi Narodów w Łodzi, ale tego nie zrobił.

Szkoleniowiec polskich siatkarzy po raz drugi przesunął termin ostatecznego ogłoszenia wąskiego składu 12 zawodników na igrzyska. Pierwotnie miał to zrobić po ostatnim turnieju fazy zasadniczej LN w Lublanie (19-23 czerwca), jednak ze względu na dobrą postawę wszystkich siatkarzy w Słowenii postanowił dać sobie jeszcze kilka kolejnych dni i meczów na podjęcie decyzji. Po finałach LN Grbic przyznał, że potrzebuje dodatkowego czasu na analizę tego, co wydarzyło się w spotkaniach z Brazylią, Francją oraz Słowenią.

- Nie ogłoszę listy 12 zawodników teraz. Musimy usiąść i porozmawiać z chłopakami, ja będę musiał im wytłumaczyć, dlaczego podjąłem taką, a nie inną decyzję. Chłopaki nie mogą się doczekać, aż pojadą do domu, więc nie będę ich wszystkich tutaj trzymał. Będziemy mieli kilka dni wolnego i prawdopodobnie w kolejnym tygodniu ogłoszę, kto pojedzie do Paryża - powiedział Grbic po meczu o brązowy medal LN.

Do Łodzi przyjechało tych samych 17 zawodników, którzy zostali zgłoszeni do gry w Lublanie. Szansy na występ nie dostali jednak rozgrywający Marcin Komenda i środkowy Karol Kłos. Można się więc spodziewać, że ta dwójka straciła szansę na udział turnieju olimpijskim.

- Każdy chłopak, nie tylko z tej grupy 17 zawodników, zasługuje na to, żeby pojechać na igrzyska. Każdy z nich jest w stanie pomóc zespołowi, w taki czy inny sposób. Teraz muszę zobaczyć wszystkie mecze z Ligi Narodów, wszystkie statystyki i analizy wideo, muszę przedyskutować ze sztabem to, co wydarzyło się w tym sezonie i w poprzednich latach - zapowiedział szkoleniowiec. - Kiedy przejąłem reprezentację (w 2022 roku - PAP) powiedziałem: „teraz zaczynamy przygotowania do Paryża, nie w ostatnim lecie przed tą imprezą”. Potrzebna jest burza mózgów, chcę pokazać chłopakom, że poważnie potraktowałem decyzję, kto pojedzie, a kto nie - dodał Serb.

Sami zawodnicy przyznawali podczas i już po turnieju, że oni wykonali swoją pracę i zrobili wszystko, co mogli, by znaleźć się w składzie na igrzyska, a teraz wybór należy do trenera. Szkoleniowiec zgodził się, że teraz najtrudniejsze zadanie przed nim. - Teraz przede mną najgorsza część, czas, żebym podjął decyzję. Mam swoje pomysły, mam pewne wrażenia, ale kiedy robisz burzę mózgów z innymi osobami, oglądasz mecze, ważne momenty gry, statystyki, to przypominasz sobie niektóre bardzo ważne sytuacje. Mam kilka pomysłów, ale mam też wątpliwości - zaznaczył Grbić.

Temat selekcji zawodników na najważniejszą imprezę ostatnich trzech lat, jedyną, z której utytułowani biało-czerwoni nie przywieźli medalu w XXI wieku, był na pierwszym planie podczas turnieju w Łodzi. Każda rozmowa z polskimi siatkarzami oraz ich trenerem zaczynała się od pytań o wybór olimpijskiego składu. Sami zawodnicy przyznawali po meczu o brąz, że czują ulgę, że turniej już się skończył.

- Można mówić, że wypieramy tę rywalizację z głowy, że nie myślimy o tej niechybnej decyzji trenera, ale ja jeszcze nie grałem w turnieju w takiej atmosferze. Obserwując grę swoich kolegów i wchodząc na boisko wszyscy zdawali sobie sprawę, że to są ostatnie chwile, żeby pokazać trenerowi, że może na niego postawić. Sam jestem zmęczony tym procesem selekcji - powiedział kapitan reprezentacji, Bartosz Kurek.

- Zawsze jest to dodatkowy stres związany z tym, kto pojedzie na turniej. Jest nas 17, każdy z nas prezentuje bardzo wysoki poziom i daje bardzo dużo tej drużynie. Nikt nie wie, jaką dwunastkę ostatecznie wybierze trener, ale ufamy mu w pełni, bo przez ostatnie lata osiągamy wiele sukcesów. Idziemy cały czas tą samą drogą, utrzymujemy dobrą atmosferę i zdrową rywalizację między nami. Wierzymy, że drużyna, która pojedzie do Paryża, będzie tą najlepszą, z największą szansą zdobycia medalu - podkreślił przyjmujący Aleksander Śliwka.

Polskich siatkarzy czeka więc kolejne kilka dni niepewności. Biorąc pod uwagę, że pierwotnie skład miał być znany ok. 23 czerwca, będą to w sumie blisko dwa tygodnie dodatkowego stresu i presji, co z pewnością nie jest dla graczy przyjemne i może działać na niekorzyść zespołu.

- Mam nadzieję, że ci zawodnicy na tyle długo są w tym świecie (profesjonalnego sportu - PAP), że potrafią już sobie radzić z grą pod presją. Jeśli nie jesteś w stanie wytrzymać presji ćwierćfinału Ligi Narodów, to jak można oczekiwać, że wytrzymasz grę w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich? Każda sytuacja meczowa jest testem, takiego rodzaju presji nie da się wytworzyć podczas treningu. Dla mnie to była okazja, żeby zobaczyć, kto i jak sobie poradzi w takiej sytuacji - zauważył trener.

Ostateczny termin oficjalnego podania olimpijskiego składu mija 8 lipca. Później szkoleniowiec będzie mógł dokonać zmian jedynie w przypadku kontuzji któregoś z wybranych zawodników.

PAP/Monika Sapela