Płomyk optymizmu
Po raz kolejny Ruch wybiegnie na boisko, by poszukać ligowego przełamania. Dzisiejszy rywal będzie z najwyższej półki, ale przy Cichej pojawiły się dobre wiadomości.
„Niebiescy” liczą, że z Miedzią uda im się nabrać odpowiedniego rozpędu. Fot. Marcin Bulanda/Press Focus
Pierwsze spotkanie z Miedzią w Legnicy nosiło znamiona... wiosny 2025. Do przerwy Ruch był bowiem zespołem nieco lepszym i konkretniejszym, ale nic nie strzelił. W drugiej połowie dał sobie strzelić 3 gole i zaliczył jedną z najdotkliwszych porażek w tym sezonie. Legniczanie stanowią pierwszoligowe top4 – obok Arki, Bruk-Betu i Wisły Płock. „Niebiescy” chcieliby doszlusować do tego grona, ale będąc na 10. miejscu mogą o tym - na razie - pomarzyć. Przed dzisiejszym meczem mają jednak optymistyczne przesłanki.
Wszyscy gotowi
– Uważam, że robimy dużo. Świadczy o tym to, jak wyglądał mecz w Łęcznej do 60 minuty i spotkanie z GKS-em Tychy, szczególnie początek drugiej połowy, kiedy dominowaliśmy. To najlepiej świadczy o naszym bojowym nastawieniu. Brakuje nam po prostu strzelenia pierwszego gola – powtórzył po raz kolejny trener Ruchu, Dawid Szulczek. – Wychodzimy z trudnego okresu, bo na treningu pracowaliśmy w pełnym składzie. Wydaje mi się, że przed nami lepszy czas – zapowiedział, coraz bardziej dobity serią 7 ligowych spotkań bez wygranej. Kłopoty kadrowe w większym czy mniejszym stopniu imały się chorzowian przez cały 2025 roku. Wybijały ich z rytmu, powodowały rotacje w składzie, brak ciągłości – tak przynajmniej argumentował to trener. To z kolei postawiło znak zapytania obok jakości składu, którym dysponuje. Absencje nie były liczne, ale zgodnie z jego słowami znaczące. Skoro jednak brak jednego- dwóch graczy miał bywać decydujący, to w takim razie jak oceniać działania pionu sportowego, który tych piłkarzy ściągał? Jeszcze niedawno wydawało się, że kadra ekstraklasowego spadkowicza stoi na bardzo wysokim poziomie, okazuje się, że może jednak nie? W spotkaniu z Miedzią okaże się wreszcie, co trener Szulczek ma na myśli mówiąc o „najsilniejszym zestawieniu”, o którym też wspominał wielokrotnie w trakcie trwającej serii.
Przede wszystkim pola karne
Ruch to druga najgorsza drużyna I ligi w 2025 roku (po nim tylko Warta), ale Miedź wiele lepsza nie jest – zajmuje 13. miejsce. Legniczanie stracili w tym czasie najwięcej bramek (13, tyle co Warta, Odra i Bruk-Bet, o jedną więcej niż Ruch), ale strzelili za to 9. Chcąc ich zaskoczyć, „Niebiescy” będą musieli wykazać się zabójczą konsekwencją w dolnośląskim polu karnym, jednocześnie prezentując pełne skupienie we własnej „szesnastce”. – Przez ostatnie dni nie robiliśmy nic innego, spędzaliśmy tylko czas w polu karnym. Wszystko co robimy, robimy w polach karnych, bo mieliśmy w nich w poprzednich meczach spore problemy. W naszej „szesnastce” przeciwnicy zawsze coś strzelili, natomiast nam w polu karnym przeciwnika brakowało iskry i zdobycia bramki. Takie okresy w życiu drużyn się po prostu zdarzają i my się akurat w takim znaleźliśmy. Przypuszczam, że w historii Ruchu też już były takie momenty, że przez 4-5 meczów zespół nic nie strzelał. Myślę, że inne drużyny w skali 2-3 sezonów także przeżywały takie chwile – nie ulega emocjom Szulczek.
Mniej niż 10 tysięcy?
Spokój od trenera jest absolutnie wymagany, bo myśleć sercem, a nie rozumem mogą kibice, a nie chcący wyjść z kryzysu szkoleniowiec. Co do fanów zaś, to nie można wykluczyć, że mecz z Miedzią będzie pierwszym (przynajmniej wg oficjalnych danych) od momentu przeprowadzki Ruchu na Stadion Śląski, w którym frekwencja spadnie poniżej 10 tysięcy widzów. Już derby z GKS-em Tychy na kolana nie rzuciły, bo na ciekawe spotkanie w ładną pogodę i w komfortowym terminie przyszło 10 898 kibiców, a z wyłączeniem fanów z sektora gości – 9 656. Z Miedzią Ruch zagra po kolejnej porażce, bardzo późno, bo o 20.45, na dodatek w czwartek. Jednak mimo że prognozy zapowiadają dość niską temperaturę, waga tego spotkania może rozgrzać Śląski do czerwoności.
Piotr Tubacki