Polska liga dla obcokrajowców
Ekstraklasa w ostatnich sezonach nie potrafi wypromować polskiego bramkostrzelnego napastnika.
Fin Benjamin Kallman zdobył w tym sezonie 11 bramek. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus
Grosicki ratował
W poprzednich dwóch sezonach mieliśmy do czynienia z takim samym problemem. Nie było ani jednego snajpera z Polski, który mógłby zbliżyć się do miana króla strzelców. W rozgrywkach 2023/24 najwięcej bramek spośród naszych rodaków zdobył Kamil Grosicki, czyli skrzydłowy. Zawodnik Pogoni Szczecin zdobył 13 goli, zajmując pod tym względem 3. miejsce za Erikiem Exposito z Hiszpanii (19 bramek) i Ilją Szkurinem z Białorusi (16). Za Grosickim uplasował się napastnik Zagłębia Lubin Dawid Kurminowski, który tracił 7 trafień do lidera. Rok wcześniej znów polski honor ratował Grosicki, który także strzelił 13 goli i zajął 3. lokatę w klasyfikacji strzelców. Najlepszym zawodnikiem grającym na pozycji napastnika w tamtym okresie był Szymon Włodarczyk z Górnika Zabrze, który strzelił… 9 goli.
Napastników nie ma
W ten sposób w dwóch poprzednich sezonach żaden z polskich napastników nie był zamieszany w walkę o bycie najlepszym snajperem, a na polskiego króla strzelców w ekstraklasie czekamy od 2017 roku. Wtedy najskuteczniejszy okazał się Marcin Robak, który zdobył 18 goli, grając dla Lecha Poznań. Warto jednak zaznaczyć, że w późniejszych latach polscy napastnicy także potrafili zaskoczyć. Na przykład Krzysztof Piątek w sezonie 2017/18 zdobył 21 goli, ale królem strzelców nie został (zajął 3. miejsce za Carlitosem i Igorem Angulo). Nawet Karol Angielski w rozgrywkach 2021/22 potrafił zająć 2. miejsce z 18 golami (9 z nich zdobył z rzutów karnych). Dlaczego więc w ostatnim czasie w żadnym klubie nie ma polskiego snajpera, który mógłby dorównać obcokrajowcom? Odpowiedź jest prosta - polskich snajperów w ekstraklasie po prostu nie ma. Przeanalizujmy sytuację wszystkich klubów. W Lechu w roli napastnika jesienią występował Ishak, w Rakowie Jonathan Braut Brunes lub Ivi Lopez (Norwegia/Hiszpania; od wiosny za gole odpowiedzialny będzie Rocha), w Jagiellonii Afimico Pululu (Angola), w Legii Marc Gual (Hiszpania), w Cracovii Kallman, w Górniku Luka Zahović (Słowenia), w Motorze Mraz, w Pogoni Koulouris, w Widzewie Rondić, w Piaście Jorge Felix (Hiszpania), w Radomiaku był Rocha, a będzie Jonathan Junior (Brazylia), w Stali Szkurin, w Puszczy Michalis Kossidis (Grecja), w Koronie Adrian Dalmau (Hiszpania), a w Lechii Bogdan Wjunnyk (Ukraina). W ten sposób dochodzimy do wniosku, że polscy snajperzy na regularne występy mogą liczyć tylko w Zagłębiu Lubin (Kurminowski, który przez sporą część rundy walczył z kontuzją), GKS-ie Katowice (Bergier, który korzysta na urazie Adama Zrelaka) oraz w Śląsku Wrocław (Sebastian Musiolik, który zdobył tylko 3 gole w ekstraklasie).
Jeśli się zastanowimy nad sytuacją polskich napastników w ekstraklasie, możemy dojść do wniosku, że wiosną na boiskach może być ich jeszcze mniej. W końcu w Śląsku niby na „szpicy” grać mogą Musiolik i Jakub Świerczok, ale klub zimą sprowadził Szweda palestyńskiego pochodzenia, Assada Al-Hamlawiego. Możliwe więc, że wiosną w ekstraklasie będziemy cyklicznie mogli oglądać tylko dwóch (!) polskich nominalnych napastników. Tak będzie do momentu, gdy Zrelak (Słowacja) z GKS-u Katowice nie dojdzie do pełni sprawności.
Statystyka nie kłamie
Co więcej, problem (jeśli tę sytuację można nazwać „problemem”) z brakiem Polaków nie występuje tylko na pozycji napastnika. Obcokrajowcy przejęli ekstraklasę. Weźmy na tapet Raków. W ostatnim meczu jesienią, przeciwko Motorowi Lublin, Marek Papszun wystawił w pierwszym składzie jednego Polaka i był nim bramkarz Kacper Trelowski. To oczywiście najbardziej jaskrawy przykład, ale struktura narodowościowa naruszona jest w wielu polskich klubach. W tym sezonie o sile zespołu Polacy w mniej niż 30 proc. (pod względem czasu spędzonego na boisku) stanowili także w Cracovii, Lechii oraz Pogoni. Ogólnie, biorąc pod uwagę całą ligę, udział obcokrajowców w spotkaniach wynosił 52 proc. W ten sposób łatwiej - statystycznie -w ekstraklasie jest znaleźć zawodnika zagranicznego niż krajowego.
Kacper Janoszka