Pokazać inną twarz
W tym sezonie piłkarze „Dumy Pomorza” jeszcze nie wygrali na wyjeździe, ale chcą to zmienić w niedzielę.
Nie da się ukryć, że piętą achillesową „Granatowo-bordowych” są w tym sezonie wyjazdy. W pięciu potyczkach rozegranych na obcych boiskach podopieczni - najpierw Jensa Gustafssona, a teraz Roberta Kolendowicza - zdobyli zaledwie punkt, remisując 2:2 z Zagłębiem Lubin. Nie dali natomiast rady Lechowi Poznań (0:2), Cracovii (1:2), GKS-owi Katowice (1:3) i Górnikowi Zabrze (0:1). W niedzielę poprzeczka również będzie zawieszona bardzo wysoko, bo „Portowców” przyjmie zajmujący pozycję wicelidera Raków Częstochowa.
Pora na zmiany
- Za nami dobry tydzień przerwy reprezentacyjnej - powiedział dla klubowej telewizji 34-letni obrońca „Dumy Pomorza”, Benedikt Zech. - Pojechaliśmy do Berlina zmierzyć się z silnym przeciwnikiem, bo z drużyną z Bundesligi. Myślę, że każdy kto oglądał ten mecz widział, że zagraliśmy bardzo dobrze. Moim zdaniem wynik 3:1 nie oddaje obrazu tego pojedynku, bo mogliśmy strzelić więcej goli. Stworzyliśmy wiele okazji i właśnie tak chcemy grać. W końcu, poza Pucharem Polski, udało nam się wygrać na wyjeździe. Teraz nie jedziemy na nasz ulubiony stadion, ale chcemy to zmienić. Nasze ostatnie ligowe wyjazdy ani trochę nie były udane. Chcemy pokazać inną wyjazdową twarz, powtarzamy to sobie w kółko. Planujemy zagrać jak u siebie (na własnym boisku „Portowcy” wygrali wszystkie 6 meczów, przy bilansie bramkowym 13:3 - przyp. BN). Pomijając wyjazdową formę, Częstochowa to nie jest nasz ulubiony kierunek, ale nie widzę powodów, by tym razem tego nie zmienić.
Temat „do zrobienia”
- Brak zwycięstwa z Rakowem na jego boisku to oczywiście coś, czego mi brakuje - kontynuuje Austriak. - Myślę, że wygrałem już prawie w każdym mieście i na prawie każdym stadionie, ale nie tam. Dlatego jest on na mojej liście „do zrobienia”. Gdybyśmy znali rozwiązanie tej zagadki, zmiana zaszłaby cztery tygodnie temu. Trudno powiedzieć, dlaczego mamy dwa oblicza, w domu i na wyjeździe. Prawdopodobnie na własnym boisku czujemy się bardzo komfortowo. Mamy za sobą swój stadion, swoje boisko, swoich kibiców i zawsze bardzo mocno zaczynamy. Na wyjazdach mówimy sobie, by zacząć mocno, ale potem przeciwnik potrafi nas zaskoczyć. Ale chcemy to zmienić, bo jeżeli chcesz się utrzymać w czołówce, to dobrze jest wygrywać wszystko u siebie, ale musisz również punktować na wyjazdach.
Niekorzystna statystyka
Mimo „osiągnięć” w meczach wyjazdowych, przed potyczką z Rakowem optymistą pozostaje trener „Portowców”, Robert Kolendowicz. - Raków to jakościowy zespół i ma dużo indywidualności - przyznał 44-letni szkoleniowiec. - Po poprzednim nieudanym sezonie doszło u częstochowian do zmian. Wrócił trener Marek Papszun, widać, że pod jego wodzą zespół wraca do wcześniejszych zachowań. Po kontuzji wrócił Ivi Lopez, to fantastyczny piłkarz i świetnie pasowałby do nas. Raków to mocno taktyczna, intensywna drużyna, z różnymi rozwiązaniami w budowaniu akcji. To podobny obraz do tego sprzed odejścia trenera Papszuna. Spodziewamy się mocnego intensywnie meczu, ale też mocnego taktycznie. Nasi rywale mają bardzo mocny środek, ale mogą być momenty w tym meczu, że możemy osiągnąć przewagę. Trudne zadanie przed nami, leczsą rozwiązania, byśmy byli dłużej przy piłce. Raków jest powtarzalny w fazie defensywnej, ma kilka nowych rozwiązań w ofensywie. W teorii łatwo się ten zespół analizuje, ale w praktyce trudno się gra przeciwko niemu. Nie wygraliśmy ostatnich ośmiu meczów z Rakowem, więc ta statystyka nie jest korzystna. Były mecze, gdy Raków nas zdominował, były też takie, gdy my przeważaliśmy. W niedzielę będzie nowy mecz i nowa historia. Jestem bardzo zainteresowany tym, co zobaczę na boisku.
Bogdan Nather