Pójść za ciosem
Raków przed meczem z Cracovią ma powody do optymizmu.
Częstochowianie na swoim stadionie zazwyczaj radzą sobie dobrze. Do tego ekipa z Krakowa nie pokazała się z dobrej strony w pierwszym meczu ligowym. Zespół trenera Marka Papszuna, co zresztą podkreślał na konferencji, ma jednak ciut inne zdanie o Cracovii - To solidny zespół, z ambicjami, czego od kilku lat nie ukrywa. Spodziewamy się rywala, który będzie chciał się postawić na naszym stadionie. Za nami jednak długi mikrocykl. Jestem pełen optymizmu przed meczem – powiedział szkoleniowiec.
Kadrowe zawirowania
Pełnej sielanki w Rakowie jednak nie ma. Cały czas dokonują się zmiany kadrowe. Do zespołu w piątek dołączył nowy napastnik. To Jonatan Braut Brunes, który został wypożyczony z belgijskiego OH Leuven do końca sezonu z opcją wykupu. Klasycznie, w ostatnim czasie, w klubowym przekazie można usłyszeć, że to gracz pasujący do klubowego DNA, jednak to kolejne mecze zweryfikują jego przydatność.
Podczas konferencji można było usłyszeć dobre informacje dotyczące stanu zdrowia niektórych zawodników. Mowa o Ivanie Lopezie i Zoranie Arseniciu, na powrót których w klubie czekają z ogromnym wręcz zniecierpliwieniem. - Ivi trenuje indywidualnie. Za kilka dni, a przynajmniej na to liczę, powinien wejść w proces treningowy z drużyną. W przypadku Zorana wszystko przebiega zgodnie z planem. Za kilka tygodni powinien wrócić do drużyny – powiedział trener Papszun.
Otrzymał jednak także pytania o graczy, którzy są na „wylocie” z klubu, a więc o Sonny'ego Kittela, Adnana Kovaczevicia czy choćby Deiana Sorescu. Szkoleniowiec uciął jednak dyskusję na ich temat. - Może figurować lub nie. To nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Jest zawodnikiem Rakowa, ma tutaj kontrakt i jest do dyspozycji jak pozostali zawodnicy. Do tego czasu, jeżeli będą potrzebni, to będą brani pod uwagę. W innym przypadku w kadrze meczowej ich nie będzie – mówił trener, który najprawdopodobniej ma jeszcze inne problemy z zawodnikami.
Presja ma sens?
Od kilku dni można zastanawiać się co dzieje się z Johnem Yeboahem. Zawodnik po powrocie z Copa America rozpłynął się w powietrzu. Jeden z lepszych graczy ofensywy częstochowian oraz reprezentant Ekwadoru nie znalazł się nawet na ławce w meczu z Motorem Lublin. - Yeboah miał wolne po Copa America. Później był chory. Zobaczymy ile czasu będzie trwał jego powrót i jak będzie postępował – komentował sytuację szkoleniowiec Rakowa.
W przekazie medialnym pojawiają się informacje, jakoby Yeboah próbował wymusić na szkoleniowcu i władzach klubu zgodę na transfer. W ostatnich tygodniach, szczególnie po meczach w ramach turnieju, zainteresowanie jego usługami wzrosło. Jednym z klubów miała być Venezia FC. Nie jest więc wykluczone, że presja ze strony pomocnika będzie tylko rosnąć. Nikt jednak nie będzie nadmiernie płakał po ekwadorskim pomocniku, nawet pomimo jego niewątpliwych umiejętności piłkarskich.
Częstochowianie w praktyce zbudowali kadrę na nowy sezon, przynajmniej w ofensywie. Jej jakość zostanie poddana ocenie w kolejnych meczach, jak choćby tym z Cracovią. Jeżeli jednak utrzyma poziom z pierwszego spotkania, to kibice Rakowa nie będą mieli powodów do obaw, a brak Yeboaha nie będzie nawet widoczny. Pod Jasną Górą liczą jednak, że jeżeli zawodnik ma odejść, to tylko za konkretne pieniądze. To jednak temat drugorzędny – teraz liczy się mecz z Cracovią.
(ptom)