Sport

Pojedynek gladiatorów

Z DRUGIEJ STRONY - Bogdan Nather

Kapitan naszej reprezentacji Robert Lewandowski nie pęka przed bezpośrednim starciem z Cristiano Ronaldo. Fot. Paweł Bejnarowicz/PressFocus

Złośliwi mówią o nich „wyleniałe rumaki wyścigowe”, bo jeden 21 sierpnia skończył 36 lat, a drugiemu 5 lutego przyszłego roku stuknie czterdziestka. Widziałem już jednak mnóstwo bramkarzy, którzy po ich „kopnięciu” byli doprowadzani do rozpaczy i niemal rwali sobie włosy z głowy. Mowa oczywiście o Robercie Lewandowskim i Cristiano Ronaldo, którzy w sobotę na PGE Narodowym w Warszawie (kto jeszcze pamięta, że Stadion Narodowy w stolicy nosi imię Kazimierza Górskiego?) staną do walki niczym rzymscy gladiatorzy.

Ich bezpośredni pojedynek na pewno elektryzuje nie tylko kibiców reprezentacji Polski i Portugalii, ale również wielu sympatyków futbolu na całym świecie. Ich dorobek w drużynach narodowych jest naprawdę imponujący. Słynny CR7 rozegrał w drużynie „Nawigatorów” 212 meczów, w których aż 132 razy wpisał się na listę zdobywców bramek. Z kolei kapitan Biało-czerwonych w ciągu 16 lat reprezentacyjnej kariery rozegrał 150 meczów, strzelając w nich 82 gole. Widać zatem czarno na białym, że obaj – Ronaldo i „Lewy” – są w swoich zespołach narodowych piłkarzami wyjątkowymi, niepowtarzalnymi. 

Sobotni mecz będzie dziewiątą bezpośrednią konfrontacją tych tuzów światowego futbolu, nie tylko w meczach reprezentacji, ale również w zespołach klubowych. Nieco korzystniejszy bilans ma Portugalczyk, który odniósł trzy wygrane, trzykrotnie wynik był nierozstrzygnięty, a dwa razy w glorii zwycięzcy schodził z boiska Lewandowski (dwie wygrane Borussii Dortmund z Realem Madryt w Lidze Mistrzów w sezonie 2012/13). Polak ma za to korzystniejszy bilans bramkowy – 7:5.

Mnie bardziej niż pojedynek Lewandowskiego z Ronaldo interesuje, czy Biało-czerwoni w końcu wygrają w Lidze Narodów z zespołem europejskiej czołówki. Od momentu powołania tych rozgrywek, czyli od 2018 roku, reprezentacji Polski NIGDY nie udało się wygrać z topową drużyną Starego Kontynentu. Mieliśmy takich okazji już 13, skończyło się na czterech remisach i dziewięciu porażkach. W tych przypadkach nasze starania przypominały próbę otwarcia zamka przy pomocy rozgotowanego makaronu. Byłbym w siódmym niebie, gdyby w sobotę udało nam się poskromić Portugalczyków, którzy prowadzą w naszej grupie z kompletem punktów. Ale musimy wznieść się na wyżyny swoich umiejętności, zaangażowanie musi być na 110 procent, by dokonać tej sztuki. Jeżeli powyższe warunki nie zostaną spełnione, będziemy równie skuteczni, jak tupecik podczas huraganu.

Fajnie, że przed pierwszym gwizdkiem arbitra tego spotkania uroczyście zostaną pożegnani dwaj byli reprezentanci Polski, bramkarz Barcelony Wojciech Szczęsny oraz pomocnik Anorthosisu Famagusta Grzegorz Krychowiak. Obaj otrzymają od władz PZPN pamiątkowe upominki, ale nie to jest najważniejsze. Ważniejsza jest pamięć i wdzięczność za to, jak wiernie służyli naszej drużynie narodowej. Zapominalskim przypominam, że Szczęsny wystąpił w 84 meczach reprezentacji i w 34 zachował czyste konto. Natomiast „Krycha” rozegrał 100 meczów w koszulce z orłem i zdobył pięć  goli. Wystarczy?