Michał Olejniczak bardzo się starał, ale tylko 4 razy zdołał przechytrzyć rywali. Fot. PAP/Marcin Bielecki


Pogrzebane marzenia

Sobotnia porażka ze Słowenią spowodowała, że dzisiejszym starciem z Wyspami Owczymi biało-czerwoni pożegnają się z turniejem w Niemczech.

 

Mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor - ten znany bliżej z piłkarskich turniejów klucz otworzy zamek z napisem EHF Euro 2024 w wykonaniu reprezentacji Polski. Po porażce z Norwegią przyszło jej rozegrać mecz o wszystko. Opinia, że hala w Berlinie jest szczęśliwa dla biało-czerwonych, bo we wrześniu 2022 koszykarze pokonali w niej Słoweńców, awansując do 1/2 finału ME, było tylko zaklinaniem rzeczywistości, a opowieści o chęci wzięcia rewanżu za łomot niemal dokładnie przed rokiem na MŚ, można było włożyć między bajki.

 

Ponury żart

Słoweńcy, którzy przyjechali do Niemiec bez czterech kluczowych zawodników, kolejny raz udowodnili, że mają mocny i szalenie niewygodny zespół. Tak jak 12 miesięcy temu w Katowicach rzucili 32 bramki, na co nasza drużyna zdołała odpowiedzieć 25 razy. Przed rokiem naszych goli było 23, ale mówienie, że został zrobiony postęp brzmi niczym ponury żart. Trener Marcin Lijewski próbował różnych rozwiązań, ale po 13 minutach został „przeczytany”; zaledwie tyle jego podopieczni starali się dotrzymywać kroku rywalom, grając gol za gol. Wystarczyło jednak kilka chwil przestoju połączonych z brakiem pomysłu na sfinalizowanie akcji, a dowodzeni przez Deana Bombaca Słoweńcy zaczęli odjeżdżać. Przy stanie 11:14 selekcjoner poprosił o rozmowę, ale w ciągu minuty nie był w stanie zbyt wiele przekazać. Mimo roszad taktyczno-personalnych przewaga rywali, „żyjących” z naszych prostych błędów oraz sprawnie wyprowadzanych kontrataków, stale rosła. Potwierdzeniem naszej nieporadności była akcja, którą w ostatniej sekundzie pierwszej połowy piękną „wkrętką” sfinalizował lewoskrzydłowy Tilen Kodrin.

 

Zorman stracił głos

Dwa szybkie trafienia tuż po zmianie stron pozwoliły przeciwnikom odskoczyć na bezpieczny dystans i całkowicie przejąć kontrolę nad meczem. Próby przebicia się przez ich defensywę - tak jak w meczu z Norwegią - były sporadyczne i biało-czerwonym pozostawały rzuty z dystansu. Te nie zawsze dochodziły celu. Dopiero w ostatnim fragmencie udało się zniwelować straty, ale nie nie tyle, by załapać kontakt z pewnymi siebie Słoweńcami. Ich trener jednak, znany z występów w Vive Kielce Urosz Zorman, tak mocno przeżywał to spotkanie, że... stracił głos. To była „ofiara” za awans do fazy zasadniczej. Polacy - wobec sensacyjnego remisu Norwegów z Wyspami Owczymi - nie mają szans. Dla nas wyjście z grupy było planem minimum, ale jednocześnie marzeniem, które - przy obecnej dyspozycji - przerodziło się w złudzenie. Dziś z Farerami przyjdzie im zagrać o uratowanie twarzy, ale patrząc na dyspozycję i waleczność zawodników z wulkanicznego archipelagu na Atlantyku, może być o to niezwykle trudno.

 

Polska - Słowenia 25:32 (14:20)

POLSKA: Skrzyniarz, Kornecki - Daszek 1, Olejniczak 4, Paterek 1, Syprzak 3/2, Sićko 4, Czapliński 1, Szyszko 2, Bis, Gębala 1, Jędraszczyk 2, Pietrasik 3, Urbaniak 3, Powarzyński, Dawydzik. Kary: 2 minuty. Trener Marcin LIJEWSKI.

SŁOWENIA: Ferlin, Lesjak - Novak 1, Dolenec 1, Bombac 5/3, Blagotinszek 1, Mackovszek 4, Kodrin 5, Marguc 6/1, Vlah 4/1, Horzen 4, Jovicić 1, Cehte, Zarabec, Suholeżnik, Drobez. [Kary:] 6 minut. Trener Urosz ZORMAN.

Sędziowali: Slave Nikolov i Gjorgji Nachevski (Macedonia Północna). Widzów 13671.

Przebieg meczu: 5 min - 2:1, 10 min - 5:5, 15 min - 7:8, 20 min - 10:11, 25 min - 11:16, 30 min - 14:20, 35 min - 15:23, 40 min - 16:24, 45 min - 19:27, 50 min - 20:29, 55 min - 23:31, 60 min - 25:32.

Marek Hajkowski

 

POWIEDZIELI

Marcin LIJEWSKI (trener): - Słowenia to bardzo dobry zespół, mający wypracowany system. Mieliśmy momenty dobrej gry, ale były przerywane seriami błędów, a te okazywały się zabójcze. Szwankował też powrót do obrony. Kamil Syprzak miał gorączkę, Michał Daszek wyszedł na parkiet po trzech dniach walki z przeziębieniem, ale to inni popełniali błędy. Zapłaciliśmy frycowe, które zaprocentuje. Potrzebuję jednak więcej dni na zgrupowaniach.

 

Maciej GĘBALA (obrotowy): - Czułem wolę walki i chciałem się bić. Skutek był jednak różny. Kolejny rywal też będzie trudny. Farerowie grają dobrze i prezentują skandynawski styl. Żeby myśleć o zwycięstwie, będziemy musieli być maksymalnie skoncentrowani.

 

Michał OLEJNICZAK (środkowy rozgrywający): - Kiedy mieliśmy siły, wynik oscylował wokół remisu, ale potem wkradło się zmęczenie, a Słoweńcy nas kontrowali i zdobywali łatwe bramki. W ataku musieliśmy się natrudzić, żeby znaleźć pozycję, gubiliśmy piłkę. Nasz potencjał jest jednak zdecydowanie większy.

 

Wiele do zyskania

Dzisiejszym, pierwszym w historii meczem z Wyspami Owczymi nasi reprezentanci zakończą udział w ME. To spotkanie tylko z pozoru nie będzie miało znaczenia. Rywale mają szansę wyjść z grupy, a naszym szczypiornistom przyjedzie powalczyć o jak najwyższe miejsce w klasyfikacji końcowej. Będzie ono miało znaczenie przed losowaniem grup eliminacyjnych MŚ 2025. - Chłopaki grają fajnie, odważnie, czego nam niestety brakuje. Stać nas jednak na dobre zawody. Musimy zagrać mocniej w obronie i pomóc bramkarzom, bo otrzymują od nas za małe wsparcie. Nie mamy nic do stracenia, a wiele do zyskania. Musimy wyrzucić z głów poprzednie spotkania i powalczyć o zwycięstwo - powiedział [Michał Daszek], 151-krotny reprezentant Polski.

(m, PAP)

 

4 PIŁKI

na 25 rzutów odbił Jakub Skrzyniarz w meczu ze Słowenią. Mateusz Kornecki przepuścił wszystkie 11 prób.

 

129,42

KM/H - taką prędkość miał jeden z rzutów Michała Olejniczka.