Kiedy Michał Feliks (z prawej) wchodzi na boisko, pod bramką rywali zawsze dzieje się coś groźnego. Fot. Michał Meissner/PAP


Pogromcy wiceliderów

Ruch był wyraźnie lepszym zespołem w rywalizacji z Lechem, który ciągle myśli o mistrzostwie Polski.


Wyścig żółwi w czubie tabeli trwa w najlepsze. Potentaci regularnie gubią punkty i zawodzą, co wykorzystują takie drużyny jak Ruch. W ostatnich 10 spotkaniach ligowych Lech wygrał ledwie 3 razy, tyle samo razy przegrywając (licząc już mecz na Stadionie Śląskim) i notując 4 bezbramkowe remisy. W międzyczasie odpadł też z Pucharu Polski. Gdy prezentuje się taką formę, nie może dziwić, że praktycznie zdegradowany beniaminek był po prostu stroną lepszą. Nie zaprzeczy temu nikt.


Kuriozalne prowadzenie

We wcześniejszej kolejce Ruch pokonał Śląska, który był wówczas wiceliderem. Tamto zwycięstwo „Niebiescy” potraktowali jako fundament i poprawiając kilka elementów odnieśli jeszcze pewniejszą wygraną z Lechem, również wiceliderem. We Wrocławiu chorzowianie mieli pod koniec sporo nerwów, dzięki dużej dozie szczęścia nie zremisowali, a w piątek – choć „Kolejorz” starał się odrobić straty – emanowała od nich pewność. Stworzyli więcej klarownych okazji. Dante Stipica rzadko musiał się stresować, jedynego gola puścił po karnym (Tomasz Wójtowicz sfaulował Jespera Karlstroema), a z najgroźniejszą sytuacją rywala – główką Kristoffera Velde – dobrze sobie poradził. Ruch zaś prowadzenie objął w sposób kuriozalny. Patryk Stępiński dośrodkował w słupek, a piłka po odbiciu trafiła w Daniela Szczepana, który skoczył w jej kierunku ku okienku bramki.


Sprytne wykartkowanie

Potem okazje mieli m.in. Soma Novothny (raz kapitalnie interweniował Bartosz Mrozek) czy Filip Starzyński, który mając idealnie „ustawioną” futbolówkę chybił nieznacznie sprzed pola karnego. Decydujące trafienie dla „Niebieskich” zaliczył superrezerwowy Michał Feliks. Po wzorcowej akcji spod sznytu trenera Niedźwiedzia i dośrodkowaniu pokutującego za karnego Wójtowicza spokojnie umieścił piłkę w siatce. Był to 5. gol 25-latka w 21. występie w tym sezonie i 5. po wejściu z ławki! Przy okazji Feliks w końcówce złapał jeszcze czwartą żółtą kartkę, która wykluczyła go z meczu z Radomiakiem, choć... i tak by w nim nie zagrał, bo właśnie z Radomia jest wypożyczony do Chorzowa.

Piotr Tubacki



GŁOS TRENERÓW

Janusz NIEDŹWIEDŹ: Myślę, że to było zasłużone zwycięstwo. Cieszy mnie przede wszystkim to, że zespół cały czas wierzy i dobrze pracuje. Mówiliśmy, że do końca będziemy walczyć w każdym meczu o jak najlepszy możliwy wynik – po to, by dać sobie do końca szansę i możliwość, aby tę minimalną szansę przekuć w prawdziwą szansę, być może w ostatnim meczu. W piątek była dobra intensywność, dobre działania z piłką i bez piłki. Mieliśmy więcej klarownych sytuacji od Lecha, mogło się to skończyć jeszcze 1-2 bramkami więcej. Kluczowe były 3 punkty, które zespół zasłużenie osiągnął, czego nam wszystkim gratuluję, bo to był dobry mecz. Pochwały też za to, jak zdobyliśmy bramki i za dobre zmiany, które dużo wniosły. Najważniejsze, że zespół wygrał i trzeba to docenić.

Mariusz RUMAK: Zawiedliśmy na całej linii. Zaczęliśmy niemrawo, gdy odbieraliśmy piłkę, nie ruszaliśmy do przodu. Trochę udało się zareagować po straconej bramce. Szybko był rzut karny i wydawało się, że to dzwonek, który obudzi zespół, ale druga połowa nie była dobra w naszym wykonaniu. Po straconej bramce zespół ponownie zaczął lepiej grać, ale to zbyt mało. Zawiedliśmy i za to przepraszam. Wiedzieliśmy, jaka jest waga tego spotkania i uczulałem, że Ruch będzie chciał grać w piłkę. Nie zaskoczył nas, grał dokładnie tak, jak we wcześniejszym meczu ze Śląskiem Wrocław, ale to my zawiedliśmy.