Sport

Pogrom w Wiedniu

Rapid nie dał najmniejszych szans w Wiśle. Krakowianie „spadli” do eliminacji Ligi Konferencji.

To był trudny wieczór dla Angela Rodado i jego kolegów z Wisły... Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

Spartak Trnawa będzie kolejnym rywalem „Białej gwiazdy” w europejskich pucharach. Pierwszoligowiec był tylko tłem dla Rapidu i to klub obchodzący w tym roku jubileusz 125-lecia zostaje w grze o fazę grupową Ligi Europy. Wisła zaś poniosła najwyższą porażkę w historii swoich występów na europejskiej scenie. Do 1 sierpnia najwyżej ulegała różnicą czterech goli. Rezultat 0:4 zanotowała w 1967 roku z HSV Hamburg (1967) i Barceloną (2008). Być może na dłużej straciła też Josepha Colleya, który w drugiej połowie z powodu kontuzji został zniesiony z boiska.

Nie mieli litości

Rapid od początku skupiał się na ataku pozycyjnym i szybko objął prowadzenie po uderzeniu Guida Burgstallera z kilkunastu metrów. Nie była to pierwsza szansa tej drużyny. Tuż przed golem piłkę ofiarnie zablokował Alan Uryga, jednak trafiła ona pod nogi zawodnika, który po chwili ucieszył wiedeńskich fanów. Nie od razu, ale Wisła spróbowała zaatakować. Najczęściej brakowało konkretów, ale w 20. minucie w polu karnym znalazł się Igor Sapała. Upadł, żądając rzutu karnego, ale czołowy europejski sędzia, Anglik Michael Oliver, który niedawno był na Euro w Niemczech, nie dał się nabrać. Rapid odpowiedział trafieniem Dion Beljo, który uciekł obrońcom i stanął oko w oko z bramkarzem. Anton Cziczkan za pierwszym razem odbił piłkę, jednak potem nieszczęśliwie dla niego odbiła się ona od Chorwata i wpadła do bramki. VAR sprawdzał, czy nie było spalonego lub zagrania ręką, ale arbiter nie miał dobrych informacji dla wiślaków. Za chwilę było 3:0. Defensywa gości znów została ośmieszona i do pustej strzelił Burgstaller. Za chwilę skompletował klasycznego hat-tricka, gdy niepilnowany posłał piłkę do siatki z 20 metrów. Przed przerwą Rapid miał jeszcze karnego po ręce Łukasza Zwolińskiego. Bramkarz się jednak wykazał i odbił piłkę uderzoną przez Mamadou Sangare. Połowę piątym „gongiem” zamknął stoper Serge-Philippe Raux-Yao.

Hołd dla bohaterów

Druga połowa odbyła się tylko dlatego, że musiała. Szkoleniowcy przeprowadzali zmiany, Austriacy już tak nie napierali, wiślacy mogli trochę więcej pograć. Honorowego gola w 80. min strzelił Angel Rodado, pokazując wcześniej swój potencjał i ogrywając obrońcę. "Szóstkę" natomiast trafili piłkarze w zielonych strojach – jednym z wielu bohaterów wieczoru został też Christoph Lang. 

Powołując się na względy bezpieczeństwa, gospodarze nie prowadzili otwartej sprzedaży biletów. Mogli je kupić tylko karnetowicze i członkowie klubu, a sympatycy Wisły dostali 1800 wejściówek. Zorganizowana grupa wyjechała spod stadionu w Krakowie o godz. 7 rano. Przed wizytą na obiekcie oddanym do użytku w 2016 roku, wybrali się na wzgórze Kahlenberg, z którego w 1683 król Jan III Sobieski dowodził bitwą pod Wiedniem. Natomiast o 17, w godzinę „W”, oddali hołd powstańcom warszawskim.

Z Wiednia Michał Knura

Rapid Wiedeń – Wisła Kraków 6:1 (5:0)

1:0 – Burgstaller, 6 min, 2:0 – Beljo, 24 min, 3:0 – Burgstaller, 30 min, 4:0 – Burgstaller, 35 min, 5:0 – Raux-Yao, 45 min, 6:0 – Lang, 78 min, 6:1 – Rodado, 80 min

RAPID: Hedl – Oswald, Hofmann, Raux-Yao, Auer – Sangare (46. Kaygin), Grgić – Seidl (61. Vince), Burgstaller (46. Dursun), Jansson (61. Lang) – Beljo (46. Bischof). Trener Robert KLAUSS.

WISŁA: Cziczkan – Jaroch (46. Kiakos), Uryga, Colley (76. Biedrzycki), Mikulec – Carbo, Sapała (46. Kutwa) – Sukiennicki, Rodado, Baena (66. Starzyński) – Zwoliński (46. Gogół). Trener Kazimierz MOSKAL.

Sędziował Michael Oliver (Anglia). Widzów 19 600. Żółta kartka Jansson.