Jakub Bieroński (w środku) był bezlitosny dla swojego byłego klubu. Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus


Pogrążył ich wychowanek

Po kolejnej porażce „Góralom” widmo spadku zagląda w oczy coraz głębiej.


Początek meczu z GKS-em Tychy do złudzenia przypominał ostatnie spotkanie w Bielsku-Białej, gdy Podbeskidzie zmierzyło się z Polonią Warszawa. W pierwszych minutach gospodarze mieli optyczną przewagę i byli stroną nadającą ton wydarzeniom na murawie. Tymczasem w 14 minucie do siatki trafił zespół trenera Dariusza Banasika. Akcję bramkową zapoczątkował wyrzut piłki z autu, po którym sprzed pola karnego uderzył Krzysztof Machowski, ale silny strzał zablokowali obrońcy. Piłka spadła jednak pod nogi Wiktora Żytka, ten dośrodkował ją w pole karne, a tam walkę z obrońcami wygrał Bartosz Śpiączka. Napastnik strzałem po koźle pokonał Kacpra Krzepisza. Dwie minuty później GKS powinien prowadzić różnicą dwóch bramek. Spod opieki obrońców urwał się Patryk Mikita, który w środku pola otrzymał prostopadłe podanie i rozpędzony wpadł w pole karne. Jego uderzenie w sytuacji sam na sam z bramkarzem trafiło w słupek.


Podbeskidzie próbowało odpowiedzieć dwukrotnie za sprawą uderzeń z dystansu Adriana Małachowskiego, ale większych problemów z nimi nie miał Maciej Kikolski. GKS do kolejnego zagrożenia pod bramką Krzepisza doprowadził w 36 minucie, oczywiście po rzucie z autu, gdy dwa zmierzające w kierunku bramki uderzenia zza „16” zostały zablokowane przez obrońców. Gospodarze najlepszą okazję do wyrównania mieli na sekundy przed końcem pierwszej połowy. Wychodzącego na czystą pozycję Bartosza Bidę sfaulował Jakub Tecław, a piłkę z prawej strony boiska w pole karne dośrodkował Marko Martinaga. Zamykający akcję Daniel Mikołajewski uderzył mocno i precyzyjnie przy słupku, ale strzał na rzut rożny sparował Kikolski.


Drugą część gry zapoczątkował rajd przez pół boiska Mikity zakończony minimalnie niecelnym strzałem z okolicy linii pola karnego. GKS dopiął swego w 52 minucie po kolejnym stałym fragmencie. Zbyt krótko wybite dośrodkowanie spadło na głowę Daniela Rumina, który zgrał piłkę do stojącego obok Jakuba Bierońskiego. Wychowanek bielskiego klubu uderzył z woleja, a piłka po koźle wpadła do bramki. Stracony gol nieco ostudził zapędy zespołu gości. GKS pozwolił rozgrywać akcję przeciwnikowi, samemu nastawiając się na szybkie kontry. Po jednej z nich w 73 minucie zaatakowali tyszanie, ale podania w pole karne od Nedica nie opanował Julius Ertlthaler. Dwie minuty później futbolówka po strzale Maksymiliana Sitka o pół metra minęła dalszy słupek bramki strzeżonej przez bramkarza przyjezdnych. Jeszcze w końcówce po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Jaki Kolenca walkę w polu karnym wygrał Matej Senić, ale jego uderzenie głową zmierzające tuż obok słupka złapał golkiper.

gru