Sport

Pogoń szybsza i zwrotniejsza

Starcie szczecinian z Widzewem dla gospodarzy

Bramkarz Pogoni Szczecin Valentin Cojocaru próbuje wybić piłkę Imadowi Rondiciowi z Widzewa. Fot. PAP/Marcin Bielecki

Przed rozpoczęciem sobotniego meczu wiadomo było, że jego zwycięzca zostanie wirtualnym liderem ekstraklasy, przynajmniej do spotkań niedzielnych. Tydzień temu Widzew też stał już przed taką szansą, ale nie zdołał przeskoczyć w tabeli Jagiellonii. Teraz okazało się, że do Szczecina jest z Łodzi jeszcze dalej niż do Białegostoku. Od pierwszych minut Pogoń panowała suwerennie na boisku, a wynik jest zbyt niski niż sądzić można z przewagi szczecinian, widocznej w statystycznej tabeli. 21-4 w strzałach (15-2 do przerwy), 8-1 w strzałach celnych, 9-3 w rzutach rożnych… W pierwszej połowie zawodnicy Widzewa nie popełnili ani jednego faulu, i to wcale nie dlatego, że chcieli zdobyć nagrodę fair play. Po prostu rywale byli od nich szybsi i zwrotniejsi.

Nadal nie wspomaga widzewskiego ataku Said Hamulić, na którego gola bardzo liczono. Ma złamaną rękę, bo gdy dowiedział się, że nie ma go w składzie na mecz ze Śląskiem, walnął ze złości mocno w drzwi pokoju trenera. Drzwi wytrzymały, ręka nie. No cóż, słabsza kość pęka, mawiają piłkarze, gdy na boisku dochodzi do zderzenia i kontuzji. Ale coś takiego jeszcze w szatni?

Do składu Pogoni wrócili nieobecni w poprzedniej kolejce Kamil Grosicki i Eftymios Koulouris, co tak mocno rozkręciło ofensywę szczecinian, że przez długie minuty goście nie mogli wydostać się z własnej połowy. A gdy już im się to udało, to tracili szybko piłkę zaraz za linią środkową. W całym meczu nie stworzyli ani jednej sytuacji bramkowej. Obrona Pogoni nie musiała się wysilać, a bramkarz Cojocaru wręcz się nudził.

Pierwszą bramkę zdobył Wan Biczachczjan, kończąc akcję Grosicki – Koutouris. Drugiego gola strzelił Kacper Łukasiak, a obsłużył go osobiście sam Grosicki, kapitan drużyny. Był to drugi gol Łukasiaka w tym sezonie. To urodzony w Szczecinie wychowanek Pogoni (rzadkość w naszej lidze), który wrócił do macierzystego klubu po stażu w Skrze i Górniku Łęczna jako dojrzały ligowiec! Już w drugiej kolejce znalazł się w podstawowej jedenastce, bierze na siebie ciężar gry, jest równorzędnym partnerem albo i lepszym od paru swoich doświadczonych kolegów.

Drugim bohaterem wieczoru był trener Robert Kolendowicz. Sześć lat terminował jako asystent Runjaicia i Gustafssona, a jego debiut na fotelu pierwszego trenera wypadł  okazale.

Wojciech Filipiak