Pogoń szybsza i zwrotniejsza
Starcie szczecinian z Widzewem dla gospodarzy
Nadal nie wspomaga widzewskiego ataku Said Hamulić, na którego gola bardzo liczono. Ma złamaną rękę, bo gdy dowiedział się, że nie ma go w składzie na mecz ze Śląskiem, walnął ze złości mocno w drzwi pokoju trenera. Drzwi wytrzymały, ręka nie. No cóż, słabsza kość pęka, mawiają piłkarze, gdy na boisku dochodzi do zderzenia i kontuzji. Ale coś takiego jeszcze w szatni?
Do składu Pogoni wrócili nieobecni w poprzedniej kolejce Kamil Grosicki i Eftymios Koulouris, co tak mocno rozkręciło ofensywę szczecinian, że przez długie minuty goście nie mogli wydostać się z własnej połowy. A gdy już im się to udało, to tracili szybko piłkę zaraz za linią środkową. W całym meczu nie stworzyli ani jednej sytuacji bramkowej. Obrona Pogoni nie musiała się wysilać, a bramkarz Cojocaru wręcz się nudził.
Pierwszą bramkę zdobył Wan Biczachczjan, kończąc akcję Grosicki – Koutouris. Drugiego gola strzelił Kacper Łukasiak, a obsłużył go osobiście sam Grosicki, kapitan drużyny. Był to drugi gol Łukasiaka w tym sezonie. To urodzony w Szczecinie wychowanek Pogoni (rzadkość w naszej lidze), który wrócił do macierzystego klubu po stażu w Skrze i Górniku Łęczna jako dojrzały ligowiec! Już w drugiej kolejce znalazł się w podstawowej jedenastce, bierze na siebie ciężar gry, jest równorzędnym partnerem albo i lepszym od paru swoich doświadczonych kolegów.
Drugim bohaterem wieczoru był trener Robert Kolendowicz. Sześć lat terminował jako asystent Runjaicia i Gustafssona, a jego debiut na fotelu pierwszego trenera wypadł okazale.
Wojciech Filipiak