Sport

Podwórkowe maniery

Gdy faworyci przegrywają, ich frustracja nie zna granic i wyzwala niezdrowe reakcje.

Patrik Speszny był zdziwiony zachowaniem rywala, a po meczu doszło do szamotaniny. Fot. Matuesz Sobczak/PressFocus

Wprawdzie od niedzielnego wygranego meczu sosnowiczan z obrońcami tytułu mistrzowskiego z Oświęcimia upłynęło już trochę czasu, ale na Stadionie Zimowym i wokół niego huczy. I to wcale nie z powodu wygranej miejscowej drużyny (4:3), lecz incydentu, jaki miał miejsce po zakończeniu drugiej tercji. Krystian Dziubiński, kapitan Re-Plast Unii oraz reprezentacji Polski, zjeżdżając do boksu... splunął w twarz bramkarzowi gospodarzy, Patrikowi Spesznemu.

Przed wczorajszym, porannym treningiem odwiedziliśmy sosnowiecki zespół i w pokoju trenerskim zobaczyliśmy na wideo kilkanaście razy tę kontrowersyjną sytuację. Ruch głową Dziubińskiego jest ewidentny i co do tego nie ma wątpliwości. Speszny zachował stoicki spokój i stanął na chwilę, a potem skierował się do szatni. Czeski golkiper niezbyt chętnie przystaje na krótką wymianę zdań i nie chce wracać do tego, powiedzmy sobie szczerze, podwórkowego wybryku.

– Nigdy nie miałem żadnego zatargu z tym napastnikiem, choć może w ferworze walki pod bramką dochodziło do przepychanek, ale takie sceny są wpisane w klimat meczu – przekonuje Patrik Speszny. – Nie zareagowałem na jego zachowanie, bo prowadziliśmy 3:2 i nie chciałem osłabiać zespołu. Ta sytuacja mnie mocno zabolała i po końcowej syrenie zdecydowałem się nie podawać ręki kapitanowi Unii. Zrobiłem to po raz pierwszy w swojej sportowej przygodzie, ale uznałem, że takie zachowanie ma uzasadnienie.

Na tafli wywiązała się szamotanina między zawodnikami, ale na szczęście wszystko rozeszło po kościach, bo do akcji szybko wkroczyli arbitrzy. Piotr Majewski, dyrektor sosnowieckiej sekcji hokejowej, po meczu kipiał ze złości i dał temu upust w mediach społecznościowych. Przekonywał, że Dziubiński powinien być pozbawiony wszelkich funkcji i surowo ukarany za swój czyn.

Michał Kotlorz, kapitan EC Będzin Zagłębia, po meczu zgłaszał całe zajście sędziom. Jednak oni nie zdecydowali się umieścić go w protokole zawodów, bo twierdzą, że nie byli jego świadkami. Mogli jednak przeanalizować całe wydarzenie na wideo...

Dziubiński nie wypowiada się publicznie, choć kategorycznie zaprzecza, jakoby incydent miał miejsce. Ruch głową w stronę bramkarza wykonał, ale śliny na filmie nie widać, choć brzmi to nieco prześmiewczo. Niemniej tego rodzaju podwórkowe maniery hokejowych twardzieli są niedopuszczalne. I, naszym zdaniem, nie powinno się przejść nad nimi do porządku dziennego. To byłoby niejako ciche przyzwolenie na takie chamskie, nie bójmy się tego słowa, zachowanie. Ciekawi jesteśmy, jaki będzie epilog tej sprawy... 

(sow)