Sport

Podwójny pech kapitana

Drużyna trenera Ireneusza Mamrota „dała plamę” w meczu przeciwko Stali Rzeszów.

Mecz ze Stalą Rzeszów był pechowy dla kapitana Miedzi Nemanji Mijuszkovicia. Fot. Ernest Kołodziej.miedzlegnica.eu

MIEDŹ LEGNICA

W poprzednim sezonie, konkretnie 1 marca br., Miedź wywiozła komplet punktów z Rzeszowa, ogrywając miejscową Stal 3:1. Teraz zielono-niebiesko-czerwoni liczyli na powtórkę z rozrywki, o czym zaraz po zakończeniu poprzedniego meczu ze Stalą Stalowa Wola mówił Iwo Kaczmarski, strzelec jednego z goli we wspomnianym spotkaniu.

Czarnogórzec wyautowany

Skończyło się jednak tylko na planach i marzeniach, bo podopieczni trenera Ireneusza Mamrota wrócili do Legnicy z pustymi rękami. Na domiar złego porażkę okupili kontuzją swojego kapitana Nemanji Mijuszkovicia. Dla 32-letniego Czarnogórca był to podwójny pech. Po pierwsze doznał urazu, który może wykluczyć go z kilku następnych spotkań ligowych, a po drugie została przerwana jego kapitalna seria meczów rozegranych w pełnym wymiarze czasowym. Otóż Mijuszković po raz ostatni przedwcześnie opuścił plac gry 17 lipca 2022 roku. Wtedy w wyjazdowym meczu z Radomiakiem (1:1) „wyleciał” z boiska w 57 minucie w następstwie drugiej żółtej kartki. Od tamtej pory rozegrał 64 spotkania z rzędu z kompletem minut! No i teraz ten pech...

Wyjątkowa mizeria

- Tak słabo nie zagraliśmy ani w żadnym sparingu, ani w dwóch pierwszych meczach w lidze - powiedział rozczarowany postawą swojej drużyny szkoleniowiec Miedzi, Ireneusz Mamrot. - Przede wszystkim popełniliśmy bardzo dużą liczbę niewymuszonych strat, zwłaszcza w pierwszej połowie. Tym tylko nakręcaliśmy przeciwnika, dlatego że po odbiorze piłki rywale szybko przedostawali się pod nasze pole karne. W pierwszej połowie odległości między nami były zbyt duże, zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Nad tymi elementami będziemy musieli mocno popracować w tym tygodniu. Druga rzecz - cechy wolicjonalne też muszą być na wyższym poziomie. Wreszcie trzecia rzecz - paradoksalnie lepiej graliśmy w dziesiątkę niż w komplecie, bo przecież mieliśmy słupek, poza tym raz obrońca Stali wybił piłkę z linii bramkowej. Po stracie bramki zaczęliśmy tak naprawdę grać, utrzymywać się przy piłce, ale to stanowczo za późno. Potencjał w moim zespole jest tak duży, że to utrzymanie piłki powinno być na wysokim poziomie od pierwszej minuty meczu. Natomiast to nie przyjdzie za darmo, to jest pierwsza liga. W Rzeszowie zderzyliśmy się z agresją przeciwnika, mam na myśli agresję pozytywną, boiskową. Z przebiegu gry w całym meczu przegraliśmy zasłużenie.

Bije się w piersi

Najbardziej widocznym i zarazem najgroźniejszym zawodnikiem Miedzi w potyczce przeciwko Stali Rzeszów był niespełna 30-letni pomocnik Benedikt Miocz. - Myślę, że graliśmy bardzo słabo, szczególnie przez pierwsze 45 minut - przyznał Chorwat. - Dopiero w ostatnich 20 minutach nasza gra się poprawiła, ale to nie było wystarczające, aby wygrać ten mecz, aby strzelić bramkę. Musimy wziąć odpowiedzialność za ten wynik. Mamy kolejny mecz i musimy naprawić naszą grę. Myślę, że mieliśmy trzy szanse na strzelenie bramki w ostatnich 10-15 minutach, ale piłka po prostu nie chciała wpaść do bramki. Myślę, że musimy grać bardzo agresywnie i ofensywnie, ponieważ ze Stalą mieliśmy dużo przestrzeni za ostatnią linią obrony i musimy z tego korzystać. Przez te niewykorzystane szanse nie stworzyliśmy większego zagrożenia pod bramką, musimy to naprawić i mam nadzieję, że wygramy kolejny mecz. Chciałem przeprosić naszych kibiców za ostatni wynik i proszę ich o przyjście na stadion na następny mecz z ŁKS-em i wsparcie naszej drużyny.

W najbliższej kolejce „Miedzianka” podejmie na Stadionie im. Orła Białego w Legnicy ŁKS Łódź (sobota, 10 sierpnia, godz. 19.35). To spotkanie będzie próbą nerwów dla 30-letniego stopera drużyny znad Kaczawy, Bartosza Kwietnia. Wychowanek Juventy Starachowice ma już na koncie trzy żółte kartki i każde następne ostrzeżenie będzie skutkowało dyskwalifikacją w jednej kolejce. Trener Ireneusz Mamrot będzie miał inny twardy orzech do zgryzienia. Absencja Nemanji Mijuszkovicia jest praktycznie pewna, kontrakt z pierwszoligowcem rozwiązał Holender Ruben Hoogenhout, więc w odwodzie na środku obrony pozostał jedynie 24-letni Mateusz Grudziński.

Bogdan Nather