Ludovic Fabregas (z piłką) i jego koledzy sprowadzili Austriaków do parteru. Fot. PAP/EPA


Poduszka bezpieczeństwa

Piękny sen Austriaków został przerwany przez Francuzów, którzy bez względu na wszystko wywalczyli awans do półfinału.

 

Znajdujemy się w bardzo dobrym położeniu, ale chcemy zrobić wszystko, by było ono jeszcze lepsze. Może to zabrzmi buńczucznie, ale my się dopiero rozkręcamy. Nie mamy również zamiaru kalkulować, bo to nigdy do niczego dobrego nie prowadzi. Chcemy się czuć bezpieczni, chcemy wygrywać wszystko - zapowiadał przed meczem z Austriakami Melvyn Richardson. Patrząc na wynik, można stwierdzić, że prawy rozgrywający reprezentacji Francji nie rzucał słów na wiatr. Wynik sugeruje, że mistrzowie olimpijscy wygrali dość pewnie, ale... wcale tak nie było. „Czarny koń” turnieju od początku starał się psuć krew rywalom. Prowadził 2:0, 4:1, ale notował bramkowe przestoje, a takie momenty Francuzi potrafią wykorzystywać. Choć w pierwszej połowie nie grali optymalnym, tylko raczej kombinowanym składem, potrafili przyspieszyć i wypracować nawet 3-bramkową przewagę (15:12 w 27 minucie). Z drugiej strony trudno im było przeciwstawić się ofensywnej sile rywali, którzy w ciągu 180 sekund zdołali wyjść na prowadzenie i utrzymać je do przerwy. Po zmianie stron na parkiet wybiegł „pierwszy garnitur” Francuzów, który potrzebował 8-minutowej rozgrzewki, by odskoczyć na 3 trafienia (22:19). Austriacy robili co mogli, walczyli, ale do remisu doprowadzili tylko raz (22:22 w 44 minucie). Trudną do sforsowania zaporę stanowił Samir Bellahcene. Spora nadwaga nie przeszkadzała mu w notowaniu efektownych interwencji, których w całym spotkaniu zanotował 15 na 42 rzuty. - Cieszę się, że mogę być częścią tej ekipy i pomagać jej w odnoszeniu sukcesów. Cieszę się, że zostaniemy w Kolonii do niedzieli. Atmosfera tej hali jest niesamowita. Czekamy na rywala - mówił 28-letni Bellahcene, ale równie wielki wkład w 8. z rzędu zwycięstwo Francuzów z Austriakami miał Ludovic Fabregas. Obrotowy Telekomu Veszprem miał 5 okazji bramkowych i wszystkie wykorzystał. Mecz kończył z rozciętym czołem, ale jak odbierał nagrodę MVP, szeroko się uśmiechał.

Tymczasem w Hamburgu wszystko jasne. Na półfinałowych rywali czekają już bowiem Duńczycy i Szwedzi. Wyniki meczów zaplanowanych na dziś nie będą miały znaczenia, bo nawet jeśli niepokonani na tym turnieju Duńczycy jakimś cudem przegrają dziś z grającymi w „kratkę” Słoweńcami, a Szwedzi pokonają słabnących z każdym spotkaniem Norwegów, to czołówka tabeli pozostanie niezmienna. Oba skandynawskie zespoły będą miały po 8 punktów, ale o kolejności decydują bezpośrednie starcia, a to na swoją korzyść - po zaciętej grze - rozstrzygnęli Duńczycy. Mistrzowie świata dysponują solidnym i równo grającym zespołem. Przeciwko Norwegii ani jeden zawodnik nie zdobył więcej niż 5 bramek, ale do siatki trafiło 11 szczypiornistów. Poza tym duńskiej bramki strzegł Emil Nielsen. - Jesteśmy zadowoleni z gry w obronie, więc po prostu jestem szczęśliwy. Od początku turnieju spisujemy się bardzo dobrze i myślę, że nikomu nie jest łatwo grać przeciwko nam - powiedział golkiper Barcelony, który odbił 15 z 38 piłek, zanotował 39% skuteczności i ani na moment nie wpuścił między słupki doświadczonego Niklasa Landina. Wygląda na to, że 35-latek zbiera siły na mecze w strefie medalowej.

Marek Hajkowski


34

LATA czekają Austriacy na zwycięstwo z Francją.