Podrażnione ambicje

Po zwycięskich torach Ligi Mistrzów dojedzie z Magdeburga do Płocka Industria Kielce. Czy to będzie jej handicup w „świętej wojnie” z mistrzami Polski?

To nie są przelewki, to mecz na szczycie! Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus

W niedzielnym (godz. 12.30 - transmisja Polsat Sport) meczu na szczycie Orlen Superligi zmierzą się w Płocku miejscowa Orlen Wisła i kielecka Industria. Oba zespoły przystąpią do gry trzy dni po meczach Ligi Mistrzów i w innych nastrojach. „Nafciarze” ulegli w Berlinie miejscowemu Fuechse 24:25 i pozostają bez punktu. Z kolei kielczanie, mimo gry w zaledwie 12-osobowym składzie, pokonali w Magdeburgu mistrzów Niemiec 27:26. - Wracamy na zwycięskie tory - powiedział po czwartkowym spotkaniu II trener Industrii, Krzysztof Lijewski.

Play off ułatwia życie

Starcia odwiecznych rywali zawsze wzbudzają ogromne emocje, ale trener Industrii Tałant Dujszebajew nie ukrywa, że teraz dla jego zespołu ważniejsza jest Liga Mistrzów. - Play off ułatwia życie, chociaż nigdy nie byłem zwolennikiem tej fazy. Byłbym bardzo zdenerwowany, gdyby liczył się tylko sezon regularny, bo jechalibyśmy do Płocka w okrojonym składzie. Dlatego teraz dużo ważniejsze jest dla nas wyjście z grupy Ligi Mistrzów - podkreślił kirgiski szkoleniowiec i dalej analizował niewygodnych przeciwników. - W ciągu ostatnich sześciu lat w zespole z Płocka nie doszło do zbyt wielu zmian. To ogromny atut. Gra on mocną, niesamowicie agresywną obroną, w której każdy wie, co ma robić. Ta drużyna każdego roku robi postępy i jest niesłychanie groźna dla każdego rywala - komplementował rywali Dujszebajew.

Znają smak zwycięstw

Podopieczni trenera Xaviera Sabate, podobnie zresztą jak kielczanie, w Superlidzenie nie stracili punktu, ale w Lidze Mistrzów spisują się znacznie gorzej - przegrali wszystkie cztery spotkania, choć Paris Saint-Germain i Fuechse ulegli tylko bramką.

- Płock pokazuje z nami dużo lepszą jakość niż w Lidze Mistrzów. Gdyby tak grał z każdym rywalem, miałby dużo więcej punktów na koncie - zauważył obrotowy Industrii, Arstem Karalek. - Znamy się doskonale. Takie spotkania rozstrzygają się w głowach. Teraz rywale znajdują się z przodu. Mają więcej wygranych spotkań i trofeów. Do tego zagrają w domu, więc mogą uchodzić za faworyta. Większość z nas zna jednak smak zwycięstw w Płocku. Wiemy, co możemy i co musimy zrobić, aby znów tam wygrać.

Klucz w obronie

Kluczem do sukcesu będzie postawa w obronie. Defensywa jest silną stroną obu drużyn. - Wisła ma jedną z najlepszych obron w Europie; agresywną, wymuszającą na przeciwniku błędy. Będzie bardzo ciężko zdobywać bramki i nie tylko dlatego, że mamy problemy kadrowe. Ważne będzie, aby wyjść od obrony i zdobyć jak najwięcej łatwych goli z kontry albo w momentach, kiedy rywale nie zdążą się dobrze ustawić. Jeśli to zrobią, to trudno będzie ich zaskoczyć - ocenił rozgrywający kielczan, Tomasz Gębala. - Zawsze chcemy wygrywać. Taką mamy mentalność. W poprzednim sezonie nie zdobyliśmy żadnego tytułu. Nasze ambicje są podrażnione. Wiemy, że to spotkanie nie zadecyduje o mistrzostwie, ale krok po kroku chcemy się budować. To będzie ciężka rywalizacja, ale jedziemy pozytywnie nastawieni.

- Ten zespół gra razem przez 6,5 roku, a to duży atut. Do tego dochodzi mocna i agresywna obrona. Każdy zawodnik zna swoje zadania i to jest kolejny ważny element. Oni każdego roku się rozwijają i to jest pozytywne nie tylko dla nas, ale też dla całej polskiej piłki ręcznej, że taki zespół mamy w lidze polskiej i Lidze Mistrzów - dodał szkoleniowiec kielczan.

Nie patrzą w przeszłość

Dzień wcześniej (sobota, 18.00) w Piotrkowie Trybunalskim punktów będzie szukał zabrzański przedstawiciel w europejskich pucharach, który w inauguracyjnym występie Ligi Europejskiej nie sprostał hiszpańskiej siódemce z Granollers. - Gdybyśmy byli bardziej skoncentrowani, moglibyśmy ten mecz rozegrać lepiej - przyznał szkoleniowiec Górnika Tomasz Strząbała. - Zwłaszcza przestój pod koniec pierwszej połowy był bardzo kosztowny. Widać było, że Hiszpanie byli znakomicie przygotowani taktycznie.

Ostatnie pewne i wysokie zwycięstwo nad beniaminkiem z Wrocławia, a także pucharowa potyczka pokazały, że brązowi medaliści poprzedniego sezonu prezentują się coraz lepiej. - Nie patrzymy w przeszłość i nie najlepszy początek sezonu, bo teraz gramy z zespołami w naszym zasięgu i musimy tę niekomfortową sytuację poprawiać - podkreślił trener Strząbała. - Piotrkowianin to dla nas bardzo niewygodny przeciwnik. Oparty jest na niewysokich zawodnikach, którzy grają bardzo blisko strefy, a my mamy wysokich, nie tak mobilnych na nogach graczy. W zeszłym sezonie przegraliśmy u nich wyraźnie, a w Zabrzu wygraliśmy jedną bramką, dosyć szczęśliwie. Biorąc to pod uwagę, musimy się mocno skoncentrować, tym bardziej że jest wielka różnica, kiedy Piotrkowianin gra u siebie i na wyjeździe. Na własnym parkiecie jest bardzo groźny, jego ambicja jest większa i lepsze są wyniki, choć nie wiem z czego to wynika. Na pewno z jak najlepszej strony będzie chciał się pokazać lewy rozgrywający Piotr Rutkowski, który kiedyś grał w Zabrzu. Mają piotrkowianie dwóch bardzo dobrych bramkarzy i kilku młodych, grających bez kompleksów chłopaków. To ich atuty.

Zbigniew Cieńciała