Podolski? Jest obciążeniem
Rozmowa z Hubertem Kostką, złotym medalistą igrzysk w 1972 roku, legendarnym bramkarzem reprezentacji Polski i Górnika Zabrze, wybitnym trenerem, 11-krotnym mistrzem Polski jako piłkarz i szkoleniowiec
Nie sposób nie rozpocząć z panem rozmowy od oceny paryskich igrzysk. Jak się panu podobały? Jak je pan ocenia?
- Igrzyska zawsze będą dla mnie wydarzeniem, które uwielbiam. Przez lata śledziłem wszystkie. Wiem, co to za impreza, bo sam w niej brałem udział. Jeżeli chodzi o sportowy aspekt, to była to wielka impreza. Przez praktycznie cały czas, codziennie śledziłem to, co działo się na arenach i trzeba powiedzieć, że tylu ludzi nie widziałem nigdy wcześniej. Trybuny wszędzie, w każdym miejscu były wypełnione. Pod tym względem to wszystko zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Co do samego otwarcia to już mniej można było być zadowolonym. Osobiście uważam, że igrzyska powinny być związane ze stadionem, tak jak to w niedzielę widzieliśmy na zakończeniu. To zrobiło wrażenie. To jest moje zdanie, innym może się podobać coś innego. Jeszcze wracając do tego wątku sportowego, to były to igrzyska wyjątkowe.
Pod względem sportowym igrzyska w Paryżu udane, ale dla nas nie bardzo, patrząc na liczbę medali, a szczególnie tych z najcenniejszego kruszcu…
- Nie przypominam sobie, żeby w jednej imprezie brała udział tak duża liczba państw, jak to było teraz, bo jak się nie mylę uczestniczyło ich aż 206. W Monachium w 1972 roku, w której uczestniczyłem, brało udział około 120 krajów. Udział państw i sportowców w igrzyskach jest teraz przeogromny. Wszyscy chcą startować i zdobywać medale. Co mnie raziło, to ilość tych eliminacji. Są przecież limity olimpijskie, które trzeba wypełnić czy zdobyć, żeby pojechać na imprezę, a tutaj aż tyle przedbiegów czy kolejnych rund kwalifikacyjnych. Z tym moim zdaniem trzeba coś zrobić, bo to wszystko zaczyna się rozrastać do granic niemożliwości. Ale w sumie ten, kto lubi sport, to jest to obojętne, a ja lubię, to nie ma aż takiego znaczenia, bo oglądałem oczywiście wszystko, łącznie z tymi eliminacjami.
Takie porównanie do pana czasów. Podczas igrzysk w Monachium w 1972 wywalczyliśmy aż 7 złotych krążków, bo i piłkarze z panem na czele i szpadziści z Witoldem Woydą. Do tego Władysław Komar w kuli, Józef Zapędzki w strzelectwie, a także pięściarz Jan Szczepański i Zygmunt Smalcerz w podnoszeniu ciężarów. Byliśmy na 7. miejscu w klasyfikacji medalowej, przed Węgrami czy Włochami. Teraz to lokata numer 42…
- Już zaczynają się podsumowania. Nierozsądnie byłoby powiedzieć, że to wszystko, na co nas stać. Stać nas na więcej, szczególnie w lekkoatletyce, gdzie przecież na ostatnich igrzyskach było kilka złotych medali. W tej dyscyplinie tych medali na pewno było za mało, ale to co mówię – konkurencja jest silna. Weźmy naszych młociarzy, którzy przez lata byli naszą domeną, regularnie zdobywali medale, a teraz się nie udało. Jak się jednak spojrzy na ich wiek, to już są starsi zawodnicy i ich czas minął. Mam nadzieję, że nie będzie to powód, że od razu skończą karierę, ale ten najlepszy okres mają już za sobą.
Futbol na igrzyskach?
- Piłka nożna zawsze będzie dla mnie sportem numer 1. Na igrzyskach nie oglądałem może wszystkich spotkań, ale półfinały i finały już śledziłem. Poziom bardzo wysoki, szczególnie ten emocjonujący finał Francja – Hiszpania. Było na co popatrzeć! Tak się akurat zdarzyło, że miesiąc temu Hiszpania zdobyła mistrzostwo Europy, a teraz złoty medal olimpijski. To wszystko odniesione wieloma młodymi zawodnikami. Tam ta piłka rozwija się w sposób prawidłowy, u nas niestety nie potrafi ruszyć z miejsca.
Ostatni tydzień ligowy, to kilka klubów, jak choćby Radomiak w meczu z Górnikiem czy potem Raków i Pogoń, które wyszły na boiska z trzema Polakami w podstawowym składzie. Jak to ocenić? Z czego to wynika?
- Wynika z błędnej organizacji piłki. Nie potrafię sobie wyobrazić trenera kadry, jak on ma tworzyć reprezentację, skoro nie ma tutaj wyboru? Przecież wszyscy reprezentanci grają poza granicami. Tutaj u nas na miejscu nie ma kogo obserwować. W jaki sposób ten selekcjoner ma zbudować reprezentację? Pamiętam, kiedy sam grałem. W tamtych czasach za granicą mogło grać dwóch piłkarzy spoza kraju w klubie. Teraz wiadomo, wszystko się zmieniło, ale jak tak spojrzymy, to choćby w Niemczech grają w większości miejscowi piłkarze. U nas? Nie potrafię tego zrozumieć! W każdym klubie mamy jakieś akademie, szkółki, a gdzie ci zawodnicy są? Jasne, mają 16 lat, dwa razy dobrze kopną piłkę i wyjeżdżają za granicę, ale po to mamy piłkarski związek, który sprawą powinien się zająć. Nie twierdzę, że trzeba stosować jakieś zakazy, coś ograniczać, ale w jakiś sposób trzeba się dogadać z prezesami i właścicielami klubów, żeby zmienić to podejście, żeby grało u nas więcej naszych zawodników, a nie aż tylu obcokrajowców. Dopóki tego nie zorganizujemy i nie będzie jakiegoś porozumienia, to nie ruszymy do przodu.
Jak ocenia pan ligowy start Górnika i 7 punktów na koncie po pierwszych czterech meczach?
- Wystartowali na tyle, na ile ich stać. Wiele się zmieniło, pozyskano – tak się wydaje – niezłych zawodników, ale na pewno nie będzie to drużyna, która będzie walczyła o mistrzostwo Polski. Raczej środek tabeli i oby to było w kierunku tej górnej części. To jednak dopiero początek. Zobaczymy, jak teraz będzie z Rakowem w niedzielę. To będzie pierwszy taki sprawdzian, bo przecież z trenerem Papszunem częstochowianie znowu gdzieś tam w tej lidze będą się liczyć i walczyć o mistrzostwo. Na oceny trzeba poczekać.
Myślałem, że Lukas Podolski pogra rok, dwa. On nie będzie już wzmocnieniem. Jasiu Urban będzie miał teraz kłopot, bo trudno takiego piłkarza posadzić na ławce.
Panie Hubercie, zapytam o Lukasa Podolskiego, który został zmieniony w przerwie w meczu z Radomiakiem. Jak to teraz z tym „Poldim” będzie? W czerwcu skończył już 39 lat. To piłkarz, którego można trzymać na rezerwie czy nie bardzo? Jak pan na to patrzy?
- Jak Lukas przeszedł do Górnika, to sam pan pamięta, co mówiłem, byłem bardzo entuzjastycznie nastawiony do jego przyjścia do Zabrza. Mistrz świata przychodzi do Górnika i to była wielka sprawa. Myślałem jednak, że zagra rok, dwa i tyle. Matthews to na pewno nie jest i nie będzie grał do 55. roku życia [sir Stanley Matthews – legendarny angielski piłkarz, który zawodową karierę skończył po 50 – przyp. red.]. Ma już prawie 40. Nie będzie wzmocnieniem. Jasiu Urban będzie miał teraz kłopot, bo trudno takiego Podolskiego posadzić przecież na ławce. Jak mówię, myślałem, że zagra rok czy dwa i tyle, a on dalej gra i wszyscy liczą, że będzie dobrze. Moim zdaniem on jest w tej chwili obciążeniem dla Górnika. Na pewno nie wzmocni drużyny. Umiejętności oczywiście ma, ale trzeba patrzeć na inne aspekty. W moim czasie kończyło się w wieku 30 lat. Ja grałem jeszcze trzy lata dłużej. Ernest Pohl z kolei krócej. A co do Podolskiego, to muszą coś zrobić. To będzie największy problem trenera Urbana. Sam piłkarz chce grać. Owszem, był mistrzem świata, ale to dawno temu.
Ostatnia rzecz, o którą chciałem zapytać, to reprezentacja Polski. Za miesiąc będziemy już po pierwszych meczach w Lidze Narodów ze Szkocją i Chorwacją. W grupie jest jeszcze Portugalia. Będziemy w stanie coś ugrać?
- Michał Probierz ma tutaj ogromne problemy. Wszyscy grają poza granicami Polski. Trudno wymienić jednego zawodnika, który może grać w reprezentacji, a jest z naszej ligi. Nie ma takiego. Nie wiadomo w jakiej formie będzie Lewandowski. To, co było jego siłą, czyli zdobywanie bramek, to jest to teraz kłopot. Kiedy się przestaje strzelać, to w jego wypadku jest problem, bo to przecież jego główny atut. To nie jest piłkarz pokroju Brychczego, Lubańskiego czy Bońka. Zdobywał jednak bramki, teraz mu to już nie wychodzi. Zawsze słucham, jak to sprawozdawcy mówią, że najlepszy piłkarz na świecie, ale jak widzimy, to teraz już tak nie trafia. Będzie ciężko. Pokazało to Euro. Zajęliśmy takie miejsce w grupie, jak wszyscy eksperci wskazywali, czyli ostatnie. Jasne, grupa była silna, ale taka Austria – porównywana gdzieś do nas – wygrała ją, więc aż tak mocna nie była. Michałowi życzę wszystkiego najlepszego, trzymam za niego kciuki, ale niestety nie przewiduję, żebyśmy w najbliższym czasie odnosili sukcesy.
Rozmawiał Michał Zichlarz
Hubert Kostka. Fot. Michał Zichlarz