Albert Rude nie może się doczekać debiutu przed kibicami Wisły. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Podekscytowany Hiszpan

Albert Rude nie może się doczekać meczu z tyszanami, w którym po raz pierwszy poprowadzi Wisłę w Krakowie.

 

W niedzielę „Biała gwiazda” szczęśliwie pokonała w Rzeszowie Stal, a dziś jej nowego trenera czeka pierwszy mecz na stadionie przy ulicy Reymonta. Rywalizację z GKS-em Tychy, wiceliderem, który we wtorek przegrał w Łęcznej z Górnikiem 0:2 zaległe spotkanie 17. kolejki, obejrzy kilkanaście tysięcy osób. – Będzie to dla mnie specjalny moment, jestem podekscytowany. Wiem, że nasi kibice byli w Rzeszowie i nas wspierali (pod stadionem, bo od początku sezonu nie są wpuszczani przez inne kluby na trybuny – przyp. red.) i czekam na to, aż będziemy mogli zagrać przed nimi w domu. Fani są ważni dla każdego klubu, a jak stoją za tobą w najbardziej trudnych momentach, to robi to widoczną różnicę – podkreśla Albert Rude.

 

Mówią liczby

Jeden z jego współpracowników, trener bramkarzy Łukasz Załuska, mówił przed startem rundy, że kibice oglądający Wisłę nie będą się nudzić. Mecz na Podkarpaciu to potwierdził, ale fanom 13-krotnego mistrza Polski nie o taką nudę chodzi. Wielu z nich do ostatnich minut obgryzało paznokcie ze zdenerwowania, bo przed golem na 2:1 to gospodarze mieli wyborną szansę na objęcie prowadzenia, ale spudłowali z rzutu karnego. – Musimy poprawić wiele elementów – przyznaje Rude. – Przede wszystkim mieliśmy zbyt wiele strat, przez które cierpieliśmy w pierwszej połowie. Musimy rozumieć, że są po tym meczu opinie, ale chciałem podać kilka faktów. 25 razy odbieraliśmy piłkę na połowie rywala, co jest bardzo trudne. Wykreowaliśmy współczynnik goli oczekiwanych na poziomie 2,5, a rywal 1,6. Mieliśmy 42 kontakty z piłką w polu karnym przeciwnika. To pokazuje, że nasz występ był wystarczający, by zwyciężyć, ale mówię, podkreślam, że nie jestem zadowolony z gry.

 

Hiszpan przyznaje, że po pierwszym spotkaniu o stawkę ma jeszcze większy ból głowy przy wyborze podstawowego składu, bo przeciwko Stali z dobrej strony pokazali się rezerwowi. Dziś na pewno nie zagra Marc Carbo, który został ukarany czwartą żółtą kartką. Czy zastąpi go Igor Sapała? – Mamy Sapałę, mamy bardzo doświadczonego Bashę i Kutwę, który nam pomógł w ostatnim meczu – odpowiada. – To wspaniałe, że zawodnicy przyprawiają mnie o ból głowy, bo gramy co kilka dni (w środę Wisłę czeka mecz Pucharu Polski z Widzewem Łódź – przyp. red.) i każdy ma być gotowy – podkreśla Rude.

GKS męczył się w Łęcznej

Rywale, prowadzeni przez Dariusza Banasika, świetnie spisują się u siebie, gdzie stracili tylko pięć punktów. Na wyjazdach są dużo słabsi – cztery razy wygrali i aż sześć razy zeszli z boiska pokonani. Po raz ostatni we wtorek, kiedy pojechali do Łęcznej rozegrać zaległe spotkanie z pierwszej części sezonu. Stracili nie tylko punkty, ale też Marcela Błachewicza, który zszedł z kontuzją tuż po zmianie na drugą część rywalizacji. – W tej lidze gra na wyjeździe nie jest łatwa. GKS męczył się w Łęcznej, gdzie jeszcze nikt nie wygrał. To było dla nich zupełnie inne środowisko i analizujemy różne sytuacje meczowe, w jakich będą musieli się znaleźć. Normalnie grają piątką z tyłu, są dobrze nastawieni i silni fizycznie. Lubią atakować wysokim pressingiem i przestrzenie. Dokładnie wiedzą, co mają robić na boisku – wskazuje trener Wisły. Dodaje, że na początku jego pracy w Polsce bardziej skupia się na swojej drużynie niż rywali. – Wciąż budujemy naszą strategię, którą uda się wdrożyć tylko codzienną pracą.

 

Michał Knura

 

13

TYSIĘCY

karnetów i biletów sprzedał do wczoraj krakowski klub na mecz z GKS-em Tychy.