Podarowane bramki
Gracze z pola źle zachowywali się przy straconych golach, natomiast bramkarz Kamil Broda nie ma sobie nic do zarzucenia.
Angel Rodado, napastnik Wisły, nadal strzela jak natchniony. Hiszpan wpisywał się na listę strzelców w pięciu z siedmiu meczów tego sezonu. Co z tego, skoro jego drużyna czyste konto zachowała tylko przeciwko Polonii Warszawa, a w sześciu pozostałych meczach straciła 14 goli. W czwartek trzy razy bramkarza pokonali gracze Spartaka Trnawa, którzy po zwycięstwie 3:1 są zdecydowanie bliżej awansu do ostatniej już rundy eliminacji Ligi Konferencji.
Zapracował na szansę
Między słupkami pierwszoligowca po raz pierwszy od 17 grudnia stanął Kamil Broda, który zastąpił Antona Cziczkana. Nie był to powrót marzeń ze względu na rezultat, choć do przerwy mecz dobrze układał się dla gości. – Cieszę się, że dostałem swoje minuty, ale nie tak wyobrażałem sobie końcowy wynik. Po szybkiej analizie mogę powiedzieć, że ciężko było bardziej pomóc (przy bramkach dla Spartaka – red.) – powiedział w Trnawie dla kanału „Okiem Wiślaków” w serwisie YouTube. – Do straty drugiego gola doprowadził splot wielu wydarzeń. Po wybiciu przez bramkarza piłka nie ma prawa spaść na 35. metr, by potem zawodnik wychodził ze mną do pojedynku – komentował gola Philipa Azango na 2:1 dla Słowaków.
Broda długo czekał na kolejną szansę, bo zimą miał pecha i przez kontuzję wypadł z rywalizacji, na czym skorzystał Alvaro Raton. W letnim okresie przygotowawczym „jedynką” pozostał Anton Cziczkan, broniący od końca poprzedniego sezonu. – Mamy rywalizację. Anton rozegrał kilka spotkań i Kamil czekał na szansę. To była decyzja podjęta przeze mnie i wspólnie z trenerem bramkarzy, że Kamil stanie między słupkami. W treningu wyglądał bardzo dobrze i Anton musi poczuć rywalizację. Nie chcemy stracić momentu, kiedy drugi bramkarz jest w dobrej dyspozycji – tłumaczył trener Kazimierz Moskal. – Wzajemnie się wspieramy, jest między nami bardzo fajna atmosfera. Wydaje mi się, że klub będzie z tego czerpał – dodawał Broda.
Napędzanie rywala
Trzy gole stracone w 21 minut stawiają „Białą gwiazdę” w niekorzystnym położeniu przed rewanżem, który odbędzie się 15 sierpnia w Krakowie. Pierwsza połowa na Słowacji nie zwiastowała takich problemów wiślaków. – Z wyjątkiem nerwowego początku z naszej strony, grabyła wyrównana, udało nam się strzelić bramkę. W drugiej podaliśmy tlen przeciwnikowi, podarowaliśmy bramki. Jeżeli grasz na wyjeździe, prowadzisz 1:0, i tracisz w ten sposób bramki, to napędzasz rywala – żałował szkoleniowiec. Miał też uwagi do zachowania zawodników, gdy mogli przytrzymać piłkę, a tego nie zrobili. – Nie możemy się bronić tylko poprzez odkopywanie piłki z linii obrony gdzieś do przodu. Są momenty, kiedy trzeba wziąć ciężar gry na siebie, uporządkować ją, mieć jakąkolwiek kontrolę nad meczem. Przy wyniku 1:2 mieliśmy sytuację Rodado, który trafił w słupek, ale ogólnie druga połowa była zdecydowanie na korzyść gospodarzy – dodawał trener wiślaków Wisły.
Michał Knura
6 MECZÓW
bez wygranej w I lidze ma na koncie Wisła Kraków. Składają się na to cztery spotkania z poprzedniego sezonu (Zagłębie Sosnowiec, Lechia Gdańsk, GKS Katowice, Bruk-Bet Termalica Nieciecza) i dwa z obecnego (Polonia Warszawa, Znicz Pruszków). Gospodarze będą szukać przełamania w poniedziałkowym starciu z Ruchem Chorzów.