Sport

Pod kreską

Po naszych florecistkach, które wróciły na igrzyska po 12 latach, spodziewaliśmy się dużo więcej.

Martyna Synoradzka oraz jej koleżanki niezbyt miło będą wspominać występ w Paryżu. Oczekiwania były zdecydowanie większe. Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

SZERMIERKA

Podczas czerwcowych mistrzostw Europy w Bazylei florecistka Julia Walczyk-Klimaszyk w turnieju indywidualnym sięgnęła po brązowy medal, a wraz z koleżankami wywalczyła srebro drużynowe. Po cichu zatem liczyliśmy na dobre występy podczas igrzysk w Paryżu i ewentualnie miłe niespodzianki. Nasze panie znalazły się jednak pod kreską. 9. lokata indywidualnie Walczyk-Klimaszyk na pewno ani jej, ani kibiców nie mogła zadowolić. A była szansa na zdecydowanie więcej. Z kolei zespół uplasował się dopiero na 6. pozycji...

Przed wyjazdem do Paryża florecistki doskonale zdawały sobie sprawę, że mecz otwarcia z Japonią (4. FIE) - decydujący o awansie do strefy medalowej - będzie najważniejszy. Biało-czerwone (5. FIE), w składzie Julia Walczyk-Klimaszyk, Hanna Łyczbińska, Martyna Jelińska i Martyna Synoradzka, miały wszelkie dane, by toczyć wyrównaną walkę. Tak się jednak nie stało... Nasze florecistki zaliczyły bolesną porażkę 30:45 i musiały zadowolić walkami o miejsca 5-8. Mecz z Japonkami zaczął się obiecująco, bo nasza liderka Walczyk-Klimaszyk pokonała Sere Azume 5:2. Po pojedynku Jelińskiej z Yuką Ueno prowadziliśmy 7:6 (2:4), ale niestety było to ostatnie prowadzenie biało-czerwonych. Potem Łyczbińska uległa Karin Miyawaki 5:9, a Jelińska przegrała z Azumą 1:5. Wynik w tym momencie był już niekorzystny (13:20). Kolejna walka Walczyk-Klimaszyk z Miyawaki (3:5) dopełniła czary goryczy. Zespół zupełnie się rozkleił i po sześciu potyczkach przegrywał 18:30. Naszym paniom zabrakło pomysłu na odwrócenie losów tej potyczki.

Musiały się więc zadowolić rywalizacją o miejsce 5-8. W pierwszym spotkaniu zmierzyły się z Egiptem, który w ćwierćfinale został wręcz zdeklasowany przez Włoszki (14:45). Polki również nie miały żadnego problemu z Egipcjankami - wynik 45:21 nie wymaga żadnych komentarzy. Natomiast Francja zwyciężyła Chiny 45:39 i właśnie z trójkolorowymi przyszło walczyć o 5. lokatę. W tym meczu zamiast Łyczbińskiej pojawiła się Synoradzka. Spotkanie było niezwykle emocjonujące, bowiem Polki uległy zaledwie jednym trafieniem, ostatecznie przegrywając 44:45.

Zaczęło się dość niefortunnie, od 2:5 Synoradzkiej z Ysaorą Thibus. Tę stratę z nawiązką odrobiła Walczyk-Klimaszyk, pokonując Anite Blaze 8:1. Dzięki temu objęliśmy prowadzenie 10:6. Ale potem nasze florecistki wpadły w „czarną dziurę”: Jelińska przegrała z Pauline Ranvier 5:8, zaś Synoradzka z Blaze 1:6. Francuzki objęły prowadzenie 20:16. W ostatniej walce 2. rundy Walczyk-Klimaszyk zwyciężyła 7:4 Ranvier i zniwelowała straty do punktu. W przedostatnim pojedynku tego spotkania Synoradzka, do tej pory słabo się spisująca, pokonała Ranvier i wyszliśmy na prowadzenie jednym „oczkiem”. Jednak w ostatniej walce Walczyk-Klimaszyk uległa Thibus 4:6 i w konsekwencji mecz zakończył się porażką 44:45.

To był przedostatni występ naszej ekipy szermierczej. W niedzielę na planszy pojawi się zespół florecistów, który w ćwierćfinale zmierzy się faworytem tej rywalizacji, Włochami. 

(sow)