Gol Marcela Błachewicza nie uchronił GKS-u Tychy przed porażką. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Pół tuzina w bramce tyszan

Walczący o udział w barażach o ekstraklasę zespół GKS-u Tychy został zdeklasowany przez Bruk-Bet.


Już w pierwszej minucie sam na sam z Tomaszem Loską znalazł się Bartłomiej Śpiączka. Napastnik tyszan nie pokonał jednak golkipera miejscowych, ale nawet gdyby tak się stało, gracz gości był na pozycji spalonej. To ostrzeżenie podziałało na gospodarzy, który kilka minut później odpowiedzieli golem. Z około 20 metrów huknął Andrzej Trubeha i mimo że Maciej Kikolski trącił piłkę, nie zdołał zapobiec utracie bramki. Gospodarze wyglądali na bardziej zdeterminowanych niż zespół z Tychów, walczący przecież o udział w barażach. Goście grali nerwowo, popełniali proste błędy i to wykorzystywali gospodarze. W 36 minucie po dobrze rozegranym rzucie rożnym stały fragment gry wykończył Artem Putiwcew i głową skierował piłkę do bramki gości.

Odpowiedź tyszan na to trafienie była błyskawiczna. Zza pola karnego przymierzył Marcel Błachewicz i Loska mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem. Wydawało się, że goście łapią kontakt, a tymczasem jeszcze przed przerwą zespół z Niecieczy podwyższył prowadzenie. Z uderzeniem Trubehy Kikolski jeszcze sobie poradził, ale po strzale Adama Radwańskiego był bez szans. Inna sprawa, że w obronie strzału rywala przeszkodził rykoszet.

Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Goście co prawda próbowali, ale nie mieli pomysłu na sforsowanie defensywy gospodarzy. W 51 minucie groźnie uderzył Patryk Mikita, ale piłka przeleciała nad poprzeczką. Po godzinie było już praktycznie po meczu, gdy sędzia Łukasz Kuźma podyktował rzut karny dla miejscowych. Z jedenastu metrów uderzał Wiktor Biedrzycki, który strzelił czwartą bramkę dla Bruk-Betu.

Trener Banasik próbował ratować sytuację, dokonując zmian, ale nie przyniosły one poprawy. Murawę opuścił nawet bramkarz Kikolski, który wcale nie wyglądał jakby nabawił się kontuzji... W jego miejsce między słupkami stanął Adrian Kostrzewski. Tempo spotkania wyraźnie spadło. Miejscowi zadowoleni byli z wyniku i spokojnie wyczekiwali na końcowy gwizdek, kontratakując. Tyszanie, którym gol z rzutu karnego podciął skrzydła, nie byli w stanie poderwać się do walki. W 76 minucie okazję na zmniejszenia strat miał Mikita, ale w dobrej sytuacji spudłował. W 82 minucie za sprawą Wojciecha Jakubika było już 5:1, a tyszan dobił jeszcze Andriy Dombrovskij. Szans na awans do baraży gracze Dariusza Banasika będą szukać w meczu ostatniej kolejki.

Krzysztof Polaczkiewicz