Po rogu i karnym
Dobrze bity korner i wykorzystana „11” zadecydowały o zwycięstwie „Niebieskich” na inaugurację w Opolu.
Obie drużyny wystawiły wczoraj „nowe” jedenastki. W Odrze od początku pojawiło się 4 graczy sprowadzonych latem - prawy obrońca Bartosz oraz trójka z ofensywy, Mida, Łyszczarz i Banaszewski. Trener Radosław Sobolewski (względem ostatniego sparingu) namieszał głównie w obronie, a w ataku zdecydował się na spodziewany wariant bez klasycznego napastnika. Może to się wkrótce zmieni, gdy w rytm wejdzie sprowadzony niedawno wychowanek Odry Dawid Wolny, pozdrowiony zresztą na początku spotkania przez kibiców (skandowali też... „ekstraklasa dla Opola”).
Na trzecie piętro
W Ruchu z kolei nowych było 5 graczy. Trener Janusz Niedźwiedź zaskoczył tylko w jednej kwestii, decydując się w defensywie na Górę kosztem Lukicia. Nowy bramkarz Martin Turk nie pojechał nawet do Opola, a między słupkami stanął Jakub Szymański.
Od pierwszych minut było widać, że „Niebiescy” będą chcieli grać swoje i starali się przejąć kontrolę nad piłką. Wychodziło im przeciętnie, a decydujący okazał się rzut rożny pod koniec pierwszego kwadransa. Filip Starzyński znakomicie dośrodkował, a pierwszego gola w tym sezonie dla Ruchu strzelił Soma Novothny. Chorzowianie zdobyli więc w 13 minut tyle samo bramek co... w trakcie 360 minut w meczach kontrolnych. Odra jednak nie miała zamiaru się załamywać i zaczęła wysyłać sygnały ostrzegawcze. Te latały głównie nad poprzeczką Szymańskiego, którego po raz pierwszy na poważnie sprawdził chwilę po golu Jakub Bartosz. Nowy golkiper Ruchu po pół godzinie w podobny sposób zatrzymał też strzał Jakuba Szreka, lecz niefortunnie wybił piłkę wprost pod nogi opolskiego młodzieżowca Szymona Midy. Ten miał przed sobą pustą bramkę i... wyekspediował futbolówkę na trzecie piętro.
Biegający Moneta
Ruch najwyraźniej potrzebował takiego wstrząsu, bo od tego momentu mocniej hamował zapędy gospodarzy. Ataki przeprowadzał głównie lewą flanką, gdzie aktywny w rajdach był Łukasz Moneta. Najlepiej „Niebieskim” wychodziły jednak rzuty rożne. W 36 minucie ponownie w polu karnym odnalazł się Novothny. Po chwili rewelacyjną okazję - też po kornerze - miał Denis Ventura, ale niepilnowany nieczysto główkował i zamiast 2:0 była figa z makiem.
Po przerwie Ruch starał się podkręcić tempo, chcąc najwyraźniej przypomnieć sobie niedawne czasy ekstraklasy. W 51 minucie po szybkiej akcji prawie pomógł mu... kapitan Odry Mateusz Kamiński, omal nie pakując piłki do własnej siatki, gdy przecinał dogranie Miłosza Kozaka. Spadkowicz dostał rożnego, ale nadział się na kontrę. Banaszewski ruszył, mając przed sobą tylko powietrze, ale został złapany przez chorzowian i „skasowany” przez Monetę.
W hokejowym zamku
Im dłużej trwała druga połowa, tym większą przewagę zyskiwała Odra. Ruch coraz częściej bronił się praktycznie całym zespołem, 20-25 metrów od bramki. To skutkowało zakładaniem przez opolan „hokejowego zamka”. Ożywienie na prawym skrzydle wniósł wychowanek gospodarzy Oskar Zawada, a groźnie było w 63 minucie, gdy Jakub Szymański musiał nieźle napocić się po główce jednego z przeciwników.
Sytuacja potem się uspokoiła, a gra stała się bardziej szarpana. Wykorzystał to Ruch. W 86 minucie Jordan Dominguez sfaulował Kozaka w polu karnym, a „jedenastkę” wykorzystał Daniel Szczepan, gwarantując gościom zwycięstwo.
Piotr Tubacki