Sport

Po Japonii awans Nowej Zelandii

Po raz trzeci w historii „All Whites” zagrają na mistrzostwach świata.

Nowozelandczycy pokonali Nową Kaledonię i awansowali na mundial. Fot. Andrew Surma/SIPA USA/PressFocus

OCEANIA

Najpierw była Japonia, teraz dołączyła do niej Nowa Zelandia. To druga reprezentacja, która zakwalifikowała się na mistrzostwa świata 2026. Gdy poszerzono skład mundialu do 48 drużyn, niemalże pewne stało się, że „All Whites” udadzą się do Ameryki Północnej. To absolutny dominator strefy Oceanii, który przewyższa pozostałe drużyny w takim stopniu, jak nikt inny na świecie. Reforma spowodowała, że Pacyfik otrzymał jedno pewne miejsce na turnieju, a nie jak do tej pory – jedno w barażu interkontynentalnym, w którym i tak zawsze występowała Nowa Zelandia. Dzięki temu stała się ona niemalże stuprocentowym faworytem.

Tysiące kilometrów podróży

Nowozelandczycy musieli przejść przez krótkie eliminacje, które stanowiły dla nich formalność. Najpierw trafili do grupy z Tahiti, Vanuatu oraz Samoa, zdobywając komplet punktów z bilansem goli 19:1. Granie w strefie Oceanii jest o tyle ciekawe, że z racji setek (lub tysięcy) kilometrów, jakie wielokrotnie dzielą poszczególne archipelagi, z przyczyn logistycznych w każdym okienku reprezentacyjnym mecze danej grupy są rozgrywane w jednym miejscu. „All Whites” najpierw musieli więc polecieć 2200 kilometrów do Port Vila w Vanuatu (najbardziej wysunięty punkt na południe tego państwa, liczone z Auckland, jednego z najbardziej wysuniętych na północ miast NZ), by potem dwukrotnie występować w roli gospodarza. Trzecią rundą eliminacyjną były półfinały, które odbywały się w nowozelandzkim Wellington, a potem był finał w Auckland. Gospodarze dostali się do niego po rozbiciu 7:0 Fidżi, a wczoraj o godzinie 7.00 naszego czasu o miejsce na mistrzostwach świata zagrali z Nową Kaledonią. Kursy na zwycięstwo Nowej Zelandii oscylowały u bukmacherów na poziomie... 1.01.

Kontuzjowany Wood

Przegrana „All Whites” byłaby – bez ironii – jedną z największych niespodzianek w historii futbolu, ale choć Kaledończycy bronili się długo, trzykrotnie wybijali piłkę z linii bramkowej, nie wytrwali z czystym kontem. Murowani faworyci napoczęli ich w 61 minucie i potem jeszcze dwukrotnie trafili do siatki. Co ciekawe, na boisku nie było już wtedy największej gwiazdy Nowej Zelandii, najlepszego strzelca w jej historii, Chrisa Wooda z Nottingham Forest, aktualnie czwartego snajpera w angielskiej Premier League. 33-latek opuścił boisko z kontuzją, ale jego koledzy dali radę.

– W poprzednich eliminacjach przeżywaliśmy łomotanie serca, ale odkąd mundial został poszerzony, spodziewaliśmy się tego awansu. Tu nie chodzi o to, aby się tam dostać, ale o to, co zrobimy, kiedy już tam będziemy. Mamy 16 miesięcy na przygotowania – powiedział Michael Boxall, 36-letni Nowozelandczyk, obrońca amerykańskiej Minnesoty United.

Piąta liga francuska

Nowa Zelandia zagra na mistrzostwach świata po raz trzeci – w 1982 roku zaliczyła trzy porażki, a w 2010 roku... trzy remisy. Nowa Kaledonia z kolei wystąpi w barażu interkontynentalnym, gdzie nie daje się jej żadnych szans. To zespół, którego kadrowicze grają np. w piątej lidze francuskiej. Największą gwiazdą jest tam Abiezer Jeno, rezerwowy w izraelskim Beitar Jerozolima.

Piotr Tubacki