Sport

Plaskacz od

Mike Tyson spoliczkował youtubera Jake'a Paula podczas oficjalnego ważenia przed ich walką w Arlington.

Tego Jake Paul się nie spodziewał. Fot. IMAGO/PressFocus

Rośnie temperatura przed sobotnią walką Mike'a Tysona (50 zw. - 44 KO, 6 por.) z Jake'em Paulem (10 zw. - 7 KO, 1 por.). Co prawda nie brak opinii, że ich starcie w Arlington w Teksasie jest od początku do końca ustawką, po której obaj znakomicie zarobią, po kilkadziesiąt milionów dolarów. Jednakże wydarzenia podczas czwartkowego ważenia mogą temu przeczyć.

Paul parodiował chyba małpę, wchodząc w charakterystyczny sposób na scenę na czterech łapach. Tak to musiał odebrać Tyson, bo ledwie stanęli przed sobą, a uderzył otwartą dłonią rywala. Zrobiło się zamieszanie, ale były najmłodszy mistrz świata wagi ciężkiej został szybko „spacyfikowany” i odgrodzony od influencera przez ochroniarzy. W krótkiej wypowiedzi stwierdził, że został obrażony i dlatego tak zareagował. Paul pokazywał publiczności, że uderzenie Tysona nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Zapowiedział jednak, że: „Teraz to sprawa osobista, on musi umrzeć...”. Być może jest to nawiązanie do słów „Bestii”, który w jednym z wywiadów powiedział: „Dlaczego znowu wracam? Jeśli wygram, to zrobię coś, co da mi nieśmiertelność. Poza tym nie chcę umierać leżąc w szpitalnym łóżku. Jeśli mam umrzeć, to chciałbym, by stało się to w ringu”.

Wracając jeszcze do ceremonii ważenia, to Tyson i Paul ważyli prawie tyle samo - pierwszy 103 kg, a drugi 103,6 kg. Dodajmy jeszcze, że Mike ma 178 cm wzrostu, a Jake 185 cm. Mówi się, że będzie to oficjalna profesjonalna walka, zaliczana do statystyk, ale bądźmy poważni - przecież nie odbywa się zgodnie z obowiązującymi regułami. Żeby była usankcjonowana, musiałaby odbyć się w postaci 3-minutowych rund, a nie - jak będzie to w Arlington - w formie 2-minutowych. Ale show must go on...

Tyson ostatnią zawodową walkę stoczył 11 czerwca 2005 roku i przegrał przed czasem z powodu kontuzji z Irlandczykiem Kevinem McBridem. Ponownie w ringu zobaczyliśmy go w 2020 roku w Los Angeles w pokazowym pojedynku z młodszym o trzy lata rodakiem Royem Jonesem Jr., uznawanym przed laty za najlepszego pięściarza bez podziału na kategorie. Wtedy zakontraktowano go też na osiem dwuminutowych rund i zastrzeżono, że jeśli nie skończy się przed czasem nokautem jednego z nich, ogłoszony zostanie remis. I tak też się stało. Ciekawostką jest to, że przed nimi w ringu wystąpił Jake Paul, który zmierzył się z Nate'em Robinsonem, byłym zawodnikiem NBA, trzykrotnym zwycięzcą konkursu wsadów podczas Meczu Gwiazd. Koszykarz wytrzymał tylko dwie rundy, trzykrotnie leżąc na deskach. Być może już wtedy „zakiełkował” pomysł, żeby doprowadzić do konfrontacji Tysona z Paulem?

Podczas sobotniej gali w Arlington przed walką wieczoru odbędą się trzy walki o mistrzostwo świata. Posiadająca cztery mistrzowskie pasy (WBC, WBA, WBO i IBO) wagi superlekkiej Irlandka Katie Taylor zmierzy się z Portorykanką Amandą Serrano, Amerykanin Mario Barrios będzie bronił tytułu mistrza świata WBC w półśredniej z rodakiem Abelem Ramosem, zaś Amerykanka Shadasia Green i Kandyjka Melinda Watpool powalczą o wakujący pas WBO w superśredniej.

Transmisja gali w serwisie streamingowym Netflix.

Andrzej Wasik

Weterani wracają

Liczący 58 lat Mike Tyson nie jest jedynym, który wraca na ring. Swoje walki zapowiedzieli też starszy od niego o ponad rok były mistrz świata wagi ciężkiej Amerykanin Oliver McCall (59 zw. - 38 KO, 14 por.), który ostatnią walkę stoczył pod koniec maja 2019 roku, stopując po trzech rundach Hugo Lomeliego. Walczyć chce też 53-letni inny mistrz Shannon Briggs (USA) oraz 51-letni Ike Ibeabuchi (Nigeria), który bił się o mistrzostwo świata, ale bez powodzenia.

Najstarszy mistrz

Bernard Hopkins 21 maja 2011 roku, zwyciężając z Kanadyjczykiem Jeanem Pascalem, miał 46 lat i 126 dni i zdobył mistrzostwo świata WBC w półciężkiej. Wciąż jest najstarszym czempionem. Ostatnią walkę stoczył 17 grudnia 2016 roku, przegrywając z Joe Smithem Jr.