Plan zrealizowany
Zawiercianie rozbili Asseco Resovię i zameldowali się w półfinale mistrzostw Polski. Opór napotkali tylko w pierwszym secie.
Bartosz Kwolek nie tylko w ataku stanął na wysokości zadania. Fot. Bartosz Kwolek/PressFocus
PLUSLIGA
Zawodnicy z Zawiercia pierwszy mecz ćwierćfinałowy wygrali 3:1 i przed starciem w Rzeszowie byli pełni optymizmu. Oczywiście, zdawali sobie sprawę, że czeka ich bardzo trudne zadanie, ale liczyli na zamknięcie rywalizacji. To pozwoliłoby im w spokoju przygotowywać się do turnieju finałowego Pucharu Polski, który odbędzie się już za tydzień. Gospodarze, dla których porażka oznaczała koniec marzeń o zaszczytach, zapowiadali walkę do upadłego. – Niezależnie od tego, jakim składem wyjdziemy i kto będzie w stanie zagrać, a kto nie, to damy z siebie maksimum. To będzie jak do tej pory nasz mecz sezonu, który musimy wygrać, żeby pozostać w grze o awans do półfinału – zapewniał Gregor Ropret, rozgrywający Asseco Resovi, w rozmowie z portalem plusliga.pl.
Optymizm rzeszowian wzrósł też z powodu powrotu do składu Bartosza Bednorza. Reprezentacyjny przyjmujący to lider zespołu, decydujący o jego obliczu. Ostatnio nie grał, bo zmagał się z kontuzją łydki. Przeciwko Aluronowi CMC Warcie wyszedł w podstawowym składzie. Nie zawiódł, ale też niczym nadzwyczajnym się nie wyróżnił. Po prostu zagrał na swoim poziomie. Zdobył 11 punktów, mając 47-procentową skuteczność.
Pierwszy set spełnił oczekiwania kibiców. Był wyrównany, pełen walki i nagłych zwrotów akcji. Miejscowi od pierwszej piłki dyktowali warunki. Ryzykowali w polu serwisowym. Póki trafiali, mieli przewagę, bo odrzucili rywali od siatki. Akcje zwykle kończyli Bednorz i rewelacyjnie spisujący się Stephen Boyer.
Do stanu 15:12 spotkanie przebiegało pod dyktando rzeszowian. Wtedy jednak nastąpiła zmiana ról. Do głosu doszli „Jurajscy rycerze”, którzy złapali rytm. Coraz śmielej poczynali sobie Bartosz Kwolek i Aaron Russell. Na środku siatki klasę pokazywał Mateusz Bieniek, który kończył każdą akcję, nic sobie nie robiąc z Dawida Wocha i Karola Kłosa. Goście nie oddali już inicjatywy do końca seta, choć sukces nie przyszedł im łatwo. Prowadzili 24:22, ale dwa kolejne punkty padły łupem gospodarzy. Opór rzeszowian złamali dopiero po grze na przewagi, wykorzystując czwartą piłkę setową. W kluczowej akcji udało im się zablokować Boyera.
Pierwszy set okazał się decydujący. Porażka mocno osłabiła morale graczy z Rzeszowa. Wciąż ryzykowali w polu serwisowym, ale nie mieli najlepszego dnia i psuli zagrywkę. – Z jednej strony rozumiem rywali, bo trzeba było nas odrzucić od siatki, żeby było łatwiej im grać. Musieli podejmować ryzyko, bo łatwe zagrywki to my raczej przyjmujemy do siatki. Czasem tak jest, że idziesz na zagrywkę i ona nie siedzi. Jeden, drugi czy trzeci zawodnik popełnia błędy. Taka była ta siatkówka na nasze szczęście, a na nieszczęście Resovii – stwierdził Mateusz Bieniek, środkowy Aluronuu CMC Warty, który w dniu meczu obchodził 31. urodziny.
Problemy rzeszowian nie ograniczały się tylko do serwisu. Popełniali też proste błędy, po których przestali wierzyć w sukces. Posypało się też ich przyjęcie zagrywki. Ropret musiał się sporo nabiegać, by wystawić piłkę. To z kolei przełożyło się na ofensywę. Gra Asseco Resovii była bowiem schematyczna i ciągła walka atakujących z podwójnym i potrójnym blokiem nie mogła się skończyć dobrze. I się nie skończyła. Nawet Boyer miał problemy, by zdobyć punkt.
Za to goście poczuli krew. Rozpędzali się z akcji na akcję i z łatwością zdobywali punkty. Ich dominacja ani przez moment nie była zagrożona. – Poza pierwszym setem, w którym walka była wyrównana i było trochę nerwów, później już dość spokojnie kontrolowaliśmy spotkanie. Fajnie, naprawdę znakomicie, że potrafiliśmy wygrać tak przekonująco i nie będzie trzeciego spotkania. Grać po finałowym turnieju Pucharu Polski byłoby nam trudno. Udało nam się naprawdę fajnie mentalnie podejść do tego spotkania – tłumaczył Bieniek.
W ekipie gospodarzy kompletnie zawiódł Klemen Cebulj. Najlepszy w pierwszym meczu, w drugim był cieniem samego siebie. Na 13 ataków skończył tylko trzy. Widać było, że nie doszedł do siebie po środowym starciu z Ziraatem Bankasi Ankara w finale Pucharu CEV.
– Nie było tak, jak powinno być. W pierwszym secie walczyliśmy, byliśmy cały czas razem. Rywale mieli piłkę setową, ale wytrzymaliśmy i graliśmy na przewagi, jednak jeden błąd zadecydował o przegranej. Niestety, nie zagraliśmy na naszym poziomie i dlatego taki jest rezultat – smucił się Słoweniec.
(mic)
Ćwierćfinały (do 2 wygranych)
◼ Asseco Resovia – Aluron CMC Warta Zawiercie 0:3 (25:27, 18:25, 18:25). Stan rywalizacji 0-2. Awans Aluronu CMC Warty.
RZESZÓW: Ropret, Cebulj (3), Woch (3), Boyer (17), Bednorz (11), Kłos (4), Potera (libero) oraz Bucki, Staszewski, Vasina (3), Kozub. Trener Tuomas SAMMELVUO.
ZAWIERCIE: Tavares Rodrigues (1), Kwolek (12), Bieniek (10), Butryn (9), Russell (16), Gładyr (6), Perry (libero) oraz Zniszczoł (1). Trener Michał WINIARSKI.
Sędziowali: Paweł Burkiewicz i Maciej Kolendowski (obaj Kraków). Widzów 4250.
Przebieg meczu
I: 10:7, 15:12, 18:20, 24:25, 25:27.
II: 10:8, 12:15, 13:20, 18:25.
III: 8:10, 9:15, 14:20, 18:25.
Bohater – Bartosz KWOLEK.